Rozdział II

220 9 0
                                    

W końcu byliśmy w Warszawie. Podjechaliśmy pod hotel i wysiedliśmy z samochodu. Na parking przyszli moi ulubieni pracownicy. Nahtan i Zosia. Weszliśmy do hotelu. Mama z tatą poszli od razu do gabinetu. Dali mi kartę do naszego pokoju nr. 147 i dała mama dla Natana kartę do swojego pokoju i bagaże. Wszyscy zmierzali do windy .
Tyle ludzi i bagaży w jednej windzie. - Pomyślałam.

- Hej ja pójdę schodami. - Oznajmiłam.
- Żartujesz sobie? - Zapytała Zosia.
- Nie, naprawdę się przejdę
. - Z bagażami? - Zapytał Nathan.
- Jedną walizkę dam siostrzyczce. - Uśmiechnęłam się do Soph.
- Ok, ok. Daj tą cięższą. - Podałam jej walizkę.
- Do zobaczenia. - Pomachałam im i ruszyłam w stronę schodów.

Gdy weszłam na drugie piętro zadzwonił do mnie telefon. Zaczęłam go wyciągać, kiedy już go miałam walizka mi się obsunęła i upadła z paru schodków. Nie przejęłam się tym tylko odebrałam telefon. Dzwoniła do mnie moja przyjaciółka Nikola, ale wszyscy mówią do niej Niki.
- Lucy! - Krzyczała przez komórkę.
- Co się stało? - Pytałam.
- Nie wiesz, czego się dowiedziałam.
- Czego? - Czekałam podekscytowana na odpowiedź.
- Szkoda, że tak późno... - Niki mów !!
- No ok . Bieber będzie w Polsce. - Mówiła. - A wiesz co jest najlepsze?
- Co ?
- Chyba jest u was w hotelu. - Nic nie odpowiedziałam. - Hej Lucy jesteś tam?
- Tak, tak. - Odezwałam się.
- Gdzie ty jesteś?
- Przyjechaliśmy do Warszawy, do hotelu.
- Pojechałaś na koncert i nic nie powiedziałaś?
- Nie pojechałam na koncert.
- Nie?
- Nie, mama prosiła mnie o pomoc w hotelu.
- To szkoda.
- Wcale nie, przecież natknę się na niego.
- Tak, ale koncert. Tyle fanek. Szaleństwo. - Mówiła podekscytowana.
- Tak i moja klaustrofobia. - Dodałam.
- Faktycznie. Muszę kończyć kochana, idę dzisiaj na spotkanie z Danielem .
- Ok , baw się dobrze.
- Ty też. Pa.
- Pa.

Rozłączyłam się, po czym pobiegłam po walizkę. Gdy schyliłam się po nią ujrzałam przed sobą czyjeś ogromne buty . Bałam się unieść wzrok, kiedy już to zrobiłam zobaczyłam mile uśmiechającego się, dobrze zbudowanego, czarnoskórego mężczyznę. Odwzajemniłam uśmiech.
- Cześć. Nie chciałem cię przestraszyć . - Odezwał się.
- Hej. Nic nie szkodzi. - Powiedziałam i podniosłam walizkę.
- Jestem Kenny. - Przedstawił się i podał mi dłoń. Nie mogę uwierzyć, że rozmawiam z ochroniarzem Justina Biebera.
- Lucy. - Powiedziałam, po czym uścisnęłam jego dłoń.
- O Kenny. Jak dobrze, że cię dogoniłem. - Podszedł do nas zdyszany Justin.- Z kim rozmawiasz?
- To jest Lucy. - Przedstawił mnie . - A to jest Justin.
- Tak wiem . - Uśmiechnęłam się.
- Dlaczego ciągniesz się z tą walizką? - Zapytał Justin.
- Bo idę do pokoju. - Odpowiedziałam śmiechem.
- No tak, nie tak ułożyłem pytanie . - Spojrzałam się na niego, idąc schodami z walizką w ręku.
- Dlaczego nie pojechałaś windą?
- Bo się boję.
- To tak jak ja . - Powiedział na co ja się uśmiechnęłam.
- Mogę ci pomóc? - Zapytał uprzejmie.
- Nie kłopocz się.
- Żaden problem. - Zgodziłam się . Podniósł ją i spojrzał na mnie .
- Co ty tam masz ? - Zapytał.
- Ubrania i różne drobiazgi. Jeśli jest za ciężka to ją wezmę.
- Nie, nie , nie. Zaniosę ci ją pod sam pokój.
- Który jest na 10 piętrze. - Uprzedzałam. Na co Kenny parsknął śmiechem.

- Nie szkodzi . - Powiedział Justin CDN


From Hate To LoveWhere stories live. Discover now