Rozdział 44

95 7 3
                                    


- Justin musimy porozmawiać.

- Tak się cieszę, że odebrałaś. Tak bardzo brakowało mi ciebie po naszej kłótni. - On wszystko utrudnia. Zawsze tak jest po naszych sprzeczkach. Za każdym razem serce mi mięknie, ale nie teraz. To nie ma sensu. - Chcę...

- Posłuchaj mnie. - Przerwałam mu. - To koniec. - Powiedziałam krótko.

- Proszę, zapomnijmy o tym. - Mówił drżącym głosem. 

- Cały dzień nad tym myślałam i wiem, że nigdy nie będzie dobrze. 

- Nie rób tego. Błagam cię. Lucy, przecież ja cię kocham. - Wciągnął głośno powietrze. -Wiem, że ty mnie też.

- Uczucie do ciebie to największa i najsmutniejsza rzecz, jaka mi się w życiu zdarzyła. - Było mi przykro. nie chciałam go zranić. - Nie możemy utrzymywać żadnych kontaktów. 

- Ale...

- Tak po prostu będzie lepiej. - Znowu nie dopuściłam go do głosu.

- Lepiej?! - Uniósł się. 

- Tak. - Powiedziałam cicho. Parsknął drwiąco śmiechem.

- A wydawało mi się, że to jest właśnie miłość, takie poczucie, że muszę z nią być, bo jeśli z nią nie będę, to stanie się ze mną coś strasznego. - Łzy napływały mi do oczu. - Tak stanie się coś strasznego. - Westchnął.

- Justin. - Powiedziałam cicho, łamiącym się głosem.

- Umrę bez ciebie. 

- Tak po prostu będzie lepiej. - Powtórzyłam ledwo słyszalnie.

- Kocham cię. Pewnego dnia będziemy obok siebie. Pewnego dnia nie będzie między nami kilometrów. Pewnego dnia będę cię trzymać w swych ramionach i nie pozwolę ci odejść.- Słyszałam jak mu się głos łamie. - Ale błagam cię wytrzymajmy.

- Nie Justin. - Powiedziałam stanowczo. - Tak wiem możesz mnie teraz za to wszystko znienawidzić. Będzie ci łatwiej. Możesz się ten ostatni raz na mnie wyżyć. Bo zapewniam cię , że kolejnego razu mnie będzie. - Mówiłam płacząc.

- Nie chcę tego. Nigdy więcej tego nie zrobię tylko zostań. - Słyszałam cichy szloch w słuchawce. 

- Słyszałam już to. Miało się nigdy nie powtórzyć, a tu proszę. - Zaniosłam się. - Po co ja ci to w ogóle mówię. Masz już laskę. 

- Naprawdę tego nie rozumiesz. Nie rozumiesz tego, że mi na tobie zależy, nie rozumiesz tego, że nie mogą przestać o tobie myśleć, nie rozumiesz, że jesteś dla mnie wszystkim, nie rozumiesz, że jesteś całym moim cholernym życiem, Nie rozumiesz, ze cię kocham! - Krzyczał.

- Uspokój się. 

- Nigdy już nie będę spokojny. Wiedząc, że jesteś u boku innego. - Powiedział bardziej opanowany.

- Żegnaj Justin. Przepraszam.

- Jeśli chcesz, możesz odejść, a ja i tak cię nie zapomnę. - Płakał jak dziecko. serce mi pękało na małe kawałeczki. - Nie zapomnę cię!!! Słyszysz!? - Wrzeszczał. - Pamiętam wszystkich, którzy odeszli. - A mnie ogarnęła ogromna rozpacz. - Nic mi już nie powiesz!? - Pytał. - Co z naszą miłością?

- Nigdy nas nie było. - Nastała cisza. 

- Nienawidzę cię, tak samo jak kocham. - Powiedział cicho. 

- Wychodzi na to,że jestem nikim.

- Chciałbym być wszystkim czego pragniesz. Kocham Cię. - Mówił cicho.

- Żegnaj. - Już miałam się rozłączyć.

- Zaczekaj. - Usłyszałam.

- Im dłuższe pożegnanie tym więcej łez. - Stwierdziłam. 

- Jeżeli jest ci ciężko, po co to robisz? Raniąc mnie ranisz i siebie. 

- Nie jest mi łatwo, ale wiem,że postępuje dobrze. 

- Nie odpuszczę. 

- Nie ma sensu daj mi spokój. Żyj swoim życiem, idź swoją drogą. Mnie zostaw w spokoju. Żegnaj. - Szybko się rozłączyłam. Wybuchłam nie pohamowanym płaczem. Dlaczego to, aż tak boli?

From Hate To LoveWhere stories live. Discover now