9.

549 31 0
                                    

- Wychodze!
Zamknełam drzwi i ruszyłam w strone lasu. Rozglądałam się rozkoszując się pięknem natury. Po przejściu kilkunastu metrów zaczełam biegnąć sprintem. Czułam jak wiatr rozwiewa moje włosy. Przyśpieszyłam. Wbiegłam na teren gdzie ziemia zapadała się a drzewa łamały. Adrenalina zaczęła krążyć w moich żyłach. Sprawnie omijałam drzewa i dziury, nagle przedemną złamał się konar drzewa. Skoczyłam na niego po czym się odbiłam lądując na gałęzi. Spojrzałam za siebie marszcząc brwi. Dziwne. To zdrowe drzewo nie powinno się złamać. Po chwili rozmyślania zaczęłam skakać z jednej gałęzi na drugą. Wiatr rozwiewał moje włosy, które zaczeły robić się szmaragdowe. Nagle gdy wskoczyłam na gałąz ta natychmiast się złamała. Upadłam na ziemie przygnieciona gałęzią sporych rozmiarów. Usłyszałam za sobą śmiechy. W trybie błyskawicznym pozbyłam się ciężaru i wstałam ignorując ból.
- Cóż za spotkanie. Jane jak tam twarzyczka? Nie zagorąco ci? Nina! Jak rozum? Czy mi się wydaje czy upadł jeszcze niżej?
- Melody'a jak tam oczko? Nie krwawi?
Mierzyłam się z drzewczynami wrogimi spojrzeniami. Oboje wyjeły noże w tym samym czasie wokół mnie zaczęły wirować kawałki ziemi. Ruszyły. Uderzyły z przeciwnych stron, zanim jednak przecieły mi skórę ochroniłam się ziemią. Wymierzyłam cios w brzuch Jane, zaś Ninie kopnięcie w klatkę piersiową. Podeszłam do Niny z rządzą mordu w oczach. Moje oczy zabłysły czerwienią, a źrenice stały się pionowe. Jej nadgarstki jak i nogi zostały owinięte przez pnącza. Uklękłam obok niej trzymając nóź w ręce. Gdy miałam wbić go dokładnie w serce poczułam jak zostaje on wyrwany, a ręka wykręcona do tyłu. Na gardle wyczułam ostrze które miało zaraz poderznąć je. Drugą ręką złapałam za nadgarstek. Po chwili Jane przeleciała nade mną. Wstałam i odsunełam się od nich. Wyciągnęłam dłoń wewnętrzną stroną do góry nad którą pojawił się ogień. Gdy rzuciłam nim w dziewczyny on zamiast w nie trafić, zetknął się z ziemią. Zgasiłam go zanim zdążył się rozprzestrzenić. Rozejrzałam się po okolicy. Nigdzie nie było po nich śladu. Kto wam pomaga do cholery? Rozglądałam się jeszcze chwile. Nagle poczułam ostry ból w klatce. Upadłam na kolana trzymając się za bolące miejsce. Skupiłam się na zielonej poświacie która zaczęła otaczać dłoń. Po paru minutach ból zniknął. Spojrzałam czy nie mam jeszcze jakiś ran i wznowiłam bieg. Zatrzymałam się dopiero gdy dobiegłam na polane. Trawa tutaj sięgała przynajmniej do kolan, a na jednym końcu znajdowała się jaskinia. Udałam się w jej kierunku rozglądając się za jakimiś roślinami. Mój wzrok padł na róże. Moją róże. Uklękłam przy niej dotykając ja opuszkami palców.
- A co ty tu robisz? Wracaj na miejsce.
Kwiat zwinął swe płatki po czym zniknął pod ziemią. Wstałam lecz gdy się odwróciłam wylądowałam na ziemi przygnieciona przez Ventus. Wilk zaczął lizać mnie po twarzy, w miedzy czasie reszta watahy zabrała się koło nas.
- Wystarczy.
Lekko odepchnełam Ventusa ode mnie. Wstałam twarz i wstałam idąc do jaskini. Usiadłam opierając się o kamień. Na kolana wskoczył mi jeden z młodych. Podrapałam go za uchem na co ten zaczął się łaśić. W mojej dłoni pojawiła się szczotka którą zaczęłam go czesać. Po chwili zaczęłam śpiewać uwalniając swoją magie. Nad polaną latały jej tęczowe strużki, które goniły wilki. Po godzinie wszystkie były wyczesane. Wstałam lecz natychmiast upadłam przez silny ból głowy. Złapałam się za nią i otworzyłam z trudem oczy. Znajdowałam się w innej części lasu. Rozejrzałam się i zauważyłam biegnącą dziewczynę. Potkneła się o wystające korzenie drzewa. W oddali było słychać krzyki mężczyzn i kobiety. Obraz nagle zaczął się rozmawiać. Obudziłam się leżąc na ziemi. Wstałam i załozyłam kaptur. Zaczęłam biec przed siebie.
- Concordia!
Samica zawyła i połowa watahy ruszyła za mną. Po paru minutach byliśmy na miejscu. Ukucnełam kryjąc się w krzakach tak by dobrze ich widzieć.
- Myślałaś że uda ci się uciec dziwko!
Dziewczyna była trzymana przez dwóch mężczyzn ,którzy pewnie ledwo mieszczą się w drzwiach. Przed nimi stała blondwłosa kobieta w czarnym obcisłym kombinezonie. Miała figurę lalki oraz balony które ledwie mieściły się w stroju. Dziewczyna zaczęła płakać, krzyczeć i wyrywać się facetom. Niestety oni byli silniejsi. Blondyna zpoliczkowała ją po czym pociągła jej włosy do tyłu.
- Nie drzyj się i tak nikt ci już nie pomoże. Wrócisz tam i będziesz go przepraszać na kolanach!
- Nigdy! Nie jestem czyjąś własnością!
- Od teraz będziesz czy ci to się podoba czy nie!
- Śmiem wątpić.
Wyszłam z kryjówki w towarzystwie warczenia wilków. Kobieta odwróciła sie i zrobiła dwa kroki do tyłu. Jej źrenice rozszerzyły się, a ręce zaczęły dygodać.
- S-skąd ty się wziełaś?!
- Jak byś nie zauważyła to z krzaków.
Powiedziałam spokojnie pokazując na krzewy. W miedzy czasie wilki otoczyły nas. Podeszłam do dryblasów ze sztyletem w dłoni. Wyższy puścił dziewczynę i ruszył na mnie. Zamachnoł się trafiając powietrze obok mojej głowy, którą odsunełam w odpowiednim momencie. Złapałam go za nadgarstek po czym pociągnęłam tak by runął na ziemie. Odwróciłam się by rzucić bronią w drugiego lecz zatrzymałam się. Trzymał pistolet przy skroni dziewczyny.
- Daj nam odejść a nic jej nie stanie. W przeciwnym razie umrze.
Stałam tak chwile cały czas patrząc się na zapłakaną brunetke. Tenebrae atakuj ale ostrożnie. Czarny wilk o żółtych ślepiach zaczął się skradać.
- Świetnie, więc my już idziemy.
Kobieta uśmiechnęła się dumna z siebie. Już mieli zrobić krok lecz Tenebrae rzucił się na niższego dryblasa i wbił kły w szyje. Mężczyzna krzyknoł oraz zrzucił wilka z siebie. Dziewczyna została puszczona więc podbiegła do mnie. Przytuliłam ją nagle usłyszałam dźwięk wystrzału. Jak w zwolnionym tempie widziałam jak pocisk leci wprost w Tenebrae. Zamachnełam się ręką i zatrzymałam ją skierowaną na pocisku który natychmiast zawiesił się w powietrzu. Zacisnełam dłoń w pięść powodując że zmienił swój kierunek. Opuściłam rękę w tej samej chwili pocisk wystrzelił w strone niższego mężczyzny.
- Idź przed siebie, zaraz przyjdę.
Dziewczyna zrobiła tak jak powiedziałam. Uklękłam przy wyższym i wbiłam mu sztylet w czoło. Usłyszałam krzyk kobiety za sobą. Zignorowałam go. Wyjełam broń i podeszłam do drugiego. Trafiłam nad sercem, przyciągnęłam sztylet do siebie przekraczając serce na pół. Spojrzałam na blondyne. Próbowała przedostać się przez wilki lecz one nie przepuszczały jej. Złapałam ją za włosy i przystawiłam sztylet do gardła.
- Błagam, nie. J-j-ja się poprawie. Obiecuje.
Odgarnełam jej kosmyk włosów za ucho po czym szepnęłam.
- Za późno.
Martwe ciało runeło na ziemie. Po policzku spłonęła samotna łza, a oczy pozostały otwarte ze strachu.
- Weźcie je.
Patrzyłam jak wilki zabierają ciała i biegną w stronę jaskini. Przeteleportowałam się przed brunetką. Ta krzykła przestraszona lecz po chwili się uspokoiła. Wyciągnęłam do niej dłoń. Ona spojrzała na mnie niezrozumiale.
- Chodź zabiorę cie do domu.
W jej oczach pojawiły się łzy które natychmiast ztarła.
- A-ale ja nie mam domu.
Złapałam ją za dłoń i spojrzałam w oczy.
- Od dzisiaj masz.

Hejo~! Jak tam ferie? Ja w końcu zkończyłam rozdział.😀 Co prawda miałam nadzieję że uda mi się szybciej go wrzucić aaaale chociaż znowu jest ponad 1k słów. Yeeeey! To do zobaczenia. Bayo~!

,,Zabójczyni" // ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz