29

340 20 3
                                    

Upłynął tydzień od mojego "pokazu". Stałam razem z Mari i Pawlem na obrzeżu dobrze mi znanego lasu. Oprócz nas było już z 15 osób. Niedaleko Alex'a znajdowały się pasące się konie. Poczułam jak przechodzą mnie dreszcze. Po jakiś 10 minutach przybyła reszta. Alex powiedział jeszcze kilka zdań ostrzegając nas byśmy się nierozdzielali. Wszyscy podeszli do wybranych zwierząt w tym ja jednak z ociaganiem. Po chwili rozglądania się zauważyłam tylko jednego wolnego konia. Czarny, potężny rumak stał trochę z dala od reszty. Z wahaniem podeszłam do niego starając opanować drżenie ciała. Wyciągłam niepewnie przed siebie rękę.
- Dobry konik, spokojnie.
Gdy prychnoł podskoczyłam dostając palpitacji serca. Poczułam za sobą czyjąś obecność jednak nie miałam odwagi spojrzeć za siebie bojąc się, że zwierzę zaraz na mnie ruszy.
- Masz jakiś kłopot?
Poczułam delikatny dotyk na ramieniu. Alex stanął obok mnie spoglądając na mnie to na konia.
- Pomogę ci, dobrze?
Ja tylko przytaknełam głową dając się poprowadzić. Chłopak złapał moją dłoń i położył ją na łbie zwierzęcia. Jego skóra była bardzo miła w dotyku, więc zaczęłam go delikatnie głaskać.
- Musisz być spokojna. Gdy wyczuje twój strach sam zacznie się denerwować.
Pokiwałam głową, że rozumiem. Alex pomógł mi wejść na konia uważając żebym nie spadła. Mocno złapałam się siodła patrząc na szyję zwierzęcia.
- Wiesz jak się jeździ?
- W-wiem.
Zerknełam na niego a on posłał mi delikatny uśmiech i mrugnął odchodząc. Ruszyłam powoli doganiając Mari która przypatrywała się mi z niepokojem. Po kilku głębszych wdechach wyprostowałam się.
- Czemu nie powiedziałaś, że boisz się koni?
Zerknełam na Pawła, który również mi się przyglądał.
- Tak jakoś.
Rozejrzałam się po okolicy i zauważyłam, że jedziemy do wodospadu. Po kilku minutach w których rodzeństwo próbowało wyciągnąć coś na temat mojego strachu do koni, dojechaliśmy na miejsce. Zsiadłam z konia z lekkim ociaganiem. Gdy byłam na ziemi rozejrzałam się. Nic się nie zmieniło. Za małym jeziorkiem znajdowała się jaskinia z ktorej lała się woda wpadająca do jeziorka. Wokół zbiornika wodnego leżały kamienie na ktorych można było odpocząć. Poczułam jak ktoś za mną stanął.
- Pięknie, prawda?
Zerknełam na chwilę na jego twarz która była jak dla mnie niebezpiecznie blisko mojej.
- Tak.
Zrobiłam krok w przód zwiększając odległość między nami jednak on ją zmniejszył. Lekko zirytowana podeszłam do Pawła stając obok niego. Mari chodziła w tą i spowrotem podziwiając miejsce. Złapała nas za rękę ciągnąc do jeziorka. Zatrzymaliśmy się przed nim wpatrując się w tafle wody.
- Zobaczcie jaka ona jest czysta.
Mari z zachwytem przejechała dłonią po wodzie. Nagle spojrzała na mnie z ciekawością w oczach.
- Umiesz kontrolować wodę?
Powiedziała to ciut za głośno, gdyż uczniowie stojący w poblizu spojrzeli na mnie z wyraźną ciekawością.
- Może.
Dziewczyna złapała mnie za ramiona skacząc.
- Pokaż! Proooosze!
Przewróciłam oczami podnosząc palce do góry chlapiąc Mari. Odwróciła sie szybko po czym spojrzała na mnie.
- Ej!
Zbliżyła się do jeziorka i machneła ręką. Woda która miała na mnie wylądować zatrzymała się w powietrzu. Paweł ze zdziwieniem dotknął jednej z kul wody.
- Wow.
Zerknełam na niego a woda oblała jego twarz. Przetarł ją dłonią po czym złapał mnie i popchnął do jeziorka przez co miałam cały tył mokry. Wstałam i machnelam ręką przez co woda poleciała na nich. Ruszyłam dłonią i natychmiast byłam sucha czego nie można było powiedzieć o rodzeństwie. Cali mokrzy spojrzeli na mnie z wyrazem: zajebie cie. Machnięciem dłoni wysuszyłam ich.
- Dobra towarzystwo, ruszymy dalej!
Każdy wsiadł na swojego konia w tym ja. Już pewniej manewrowałam zwierzęciem rozmawiając z Mari i Pawłem. Nagle konie zaczęły się denerwować. Wszyscy stanęliśmy próbując je opanować, kilka osób spadło z nich jak najszybciej się odsuwając. Niespodziewanie mój koń zaczął biec w bok. Złapałam dłońmi za siodło mocno je trzymając. Położyłam dłoń na jego szyi głaszcząc go.
- Proszę zatrzymaj się.
Z mojej dłoni wydobyło się błękitne światło które uspokoiło konia. Rozejrzałam się wokół poznając miejsce. Po chwili usłyszałam krzyki grupy i wycie wilków.
- Cholera.
Zawróciłam i przyśpieszyłam do galopu. Prędko znalazłam grupę i zatrzymałam.
- Zmywamy się i to w trybie natychmiastowym, zrozumiano?
- Coś się stało?
Znowu wycie wilków.
- Nie, ale zaraz może się stać, więc nie gadamy spierdalamy.
Ruszyłam a za mną reszta koni wraz z jeźdźcami jednak nie było nam dane daleko uciec. Po kilku minutach otoczyły nas wilki. Rozejrzałam się po wokół szukając jakieś drogi ucieczki. Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa. Ciemnoszary alfa wyszedł z okręgu zbliżając się do mnie. Zszedłam z konia nie sposzczając z niego wzroku.
- Słuchaj nie wjechaliśmy specjalnie na twój teren. Mój koń się spłoszył i straciłam nad nim panowanie, więc może dacie nam przejechać?
Wszyscy spojrzeli na mnie jak na wariatke, nie dziwie się. Alfa zbliżył się jeszcze kilka kroków i zamiast wilka stał przedemną wysoki czarnowłosy chłopak.
- Nie ma mowy śliczna. Specjalnie czy nie, to mój tereren i wiesz co teraz powinienem zrobić.
Uśmiechnął się złośliwie przejeżdżając wzrokiem po grupie.
- Jakiś kłopot?
Obok mnie stanął Alex z powagą na twarzy.
- Nie, ale wy zaraz możecie mieć księciuniu, więc spadaj.
Alex podszedł do niego osłaniając mnie.
- Spierdalaj od niej.
- Zjeżdżaj.
Odetchnął ode mnie Alex chwytając mnie za bluze. Zauważyłam, że brunet chce go uderzyć.
- Alex i tak mu nie dasz rady.
Przeteleportowałam go do reszty unieruchamiając za pomocą pnącz.
Nachylił się szepcząc mi do ucha.
- Stęskniłaś się?
- Chciałbyś gnido.
Uwolniłam się z uścisku odsuwając się na pięć metrów. Oboje zaczęliśmy krążyć patrząc sobie w oczy.
- Bez żadnych sztuczek szmato.
- Znam zasady zdrajco.
Po chwili zmienił się w wilka rzucając się na mnie.

***Perspektywa Pawła***

Po odszukaniu Mel otoczyły nas wilki. Zbliżyłem się do Mariki uważnie obserwując otoczenie. Po kilku wymianach zdań Melody odsuneła się od chłopaka. Zrobili kilka kółek po czym chłopak znów zmienił się w wilka rzucając się na Mel lecz nie było po niej śladu. Zamiast niej biegł duży szary wilk którego sierść na uszach i ogonie była błękitna. Wszyscy siedzieliśmy wryci w konie nie mogąc uwierzyć, że może zmienić się w wilka. Zwierzęcia gryzły się, szarpały, drapały drugiego do krwi. Nie przestały ani na chwilę chcąc wykończyć tego drugiego. Ich niedawno czysta sierść była teraz od krwi. Ponownie się na siebie rzucili lecz tym razem Mel złapała go za szyje przewalając ciemniejszego wilka. Próbował się jeszcze wyrwać jednak w końcu padł wykończony. Zmienili się w swoje człowiecze oblicze dysząc ciężko. Wyglądali okropnie, ubrania były rozszarpane całe w czerwonej cieczy. Chłopak z niechęcią podszedł do Mel i podał jej rękę. Po tym znów się zamienił w wilka i ruszył ze swoją watahą. Stała przez chwile w miejscu patrząc na nich i po chwili wsiadła na konia przy drodze uwalniając Alex'a.
- Ruszymy.
Wystartowała galopem pewnie w stronę wyjścia z lasu. Pierwszy ocknął się Alex, później Matt z Ramirem a później reszta.

Siemka wszystkim! Jak myślicie kto to był? 😉
Do nastepnego! 😘

,,Zabójczyni" // ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz