8.

557 30 4
                                    

Obudziłam się o 5:00 dysząc jak po przebiegnięciu maratonu. Spokojnie. To tylko koszmar....Znowu. Podniosłam się do siadu krzyżując przy tym nogi. Wyjełam z pod bluzki naszyjnik który zawsze noszę ze sobą. Spojrzałam na nutkę i zobaczyłam że jest w niej niewielka ilość magii. Szlag, musiałam wszystko złużyc w banku. Oparłam się o ścianę i zamknęłam oczy, przypominając sobie słowa piosenki.
- Hello, it's me. I was wondering if after all these years you'd like to meet. To go over everything. They say that time's supposed to heal ya. But i ain't done much healing. Hello, can you hear me. I'm in California dreaming about who we used to be...
Otworzyłam oczy. Po całej celi pałętały się dobrze mi już znane niebieskie strużki. Latały tak sobie chwile by zaraz wsać się do naszyjnika. Po chwili utworzyły się nowe.
- ...It clearly doesn't tear you apart anymore.
Uśmiechnęłam się lekko wspominając swoje początki oraz przemianę. Oj, bolało. Jak ja to przeżyłam, ja nie wiem. Przesiedziałam resztę nocy wpatrując się w gwiazdy.

***Perspektywa Zero***

-Jak mogliśmy ją tam zostawić! Do cholery! Nie zostawiamy swoich w potrzebie!
Krzyczałam jak opętana chodząc w te i we w te. Wszyscy siedzieli w salonie jak na szpilkach.
- Sama powiedziała, że mamy z tamtąd zwiewać.
Spojrzałam wściekłym wzrokiem na Jason'a.
- Zanim coś powiesz. Mel wie co ją czeka.
Złapałam się za włosy.
-Idiotka! Jeśli nie ucieknie to roztrzelają ją żywcem! Czemu nie wraca!
- Pewnie musi uzupełnić magie. Podczas napadu dużo jej złużyła.
Usiadłam na fotel zakładając nogę na kolano.
- Panda, spokojnie. Wróci przed czasem.
Wstałam i wyrwałam Suicide książkę. Zamachłam się uderzając Jeff'a w głowę.
- NIE JESTEM ŻADNĄ PANDĄ!
Wykrzyknełam mu do ucha po czym ruszyłam na salę. Muszę się wyżyć.

***Perspektywa Alexa***

-Skup się.
Spojrzałem na Pawła leżąc na ziemi. Ćwiczyliśmy walkę wręcz i trochę mi nie szło.
- Sorry.
Usiadłem opierając ręce na kolanach. Obok mnie usiadł brunet podając mi wodę.
- Co jest?
Kurwa no, on mnie przecież wyśmieje. Bawiłem się chwilę butelką którą zaraz odłorzyłem.
- Nie da się jej uwolnić?
Usłyszałem jak chłopak zaczyna się krztusić połykaną wodą. Poklepałem go kilka razy po plecach. Gdy przestał spojrzał na mnie... no nawet nie wiedziałem jak, bo jak zwykle miał zasłoniętą twarz.
- Żartujesz? Ojciec nawet nie pomyśli o tym.
- Wiem, głupie pytanie.
Zapatrzyłem się przed siebie myśląc o wyroku. Nagle do głowy wpadł mi pewien pomysł.
- A gdyby tak ją wysłać do szkoły?
- Że co?! Na chuja?
- Pomyśl, jeżeli wychowała się wśród morderców to, to jest oczywiste że uczyli ją tego co sami robią. Może jak pozna życie innych to się zmieni. Nie mówię że od razu ale za rok, 2 lata.
Patrzyłem na Pawła mając nadzieję że wesprze mój dziwny pomysł. Nagle wstał mówiąc mi żebym z nim poszedł. Idąc korytarzami myślałem nad argumentami by przekonać jakoś króla i sąd. Staliśmy przed gabinetem, oboje nie wiedzieliśmy jak zachowa się król. Wszedliśmy do gabinetu dopiero gdy usłyszeliśmy pozwolenie. Wydostane cie stąd. Czuje, że nie jesteś zła.

~~~Kilka godzin później w budynku tajnej korporacji~~~

Do pomieszczenia w której panowała biel, wszedł mężczyzna ubrany w garnitur. Biła od niego wściekłość oraz zła energia. Podszedł okrągłego stołu po czym usiadł na fotelu.
- Gówniarz przekonał starucha na zmiane wyroku.
- Wszystko zepsuł! Miała trafić do nas zaraz po rozprawie!
Kobieta o nienagannej figurze wstała pod wpływem emocji. Na sali zapanował chaos, każdy każdego przekrzykiwał.
- Dosyć! Jeszcze nie wszystko stracone.
Na twarzy mężczyzny pojawił się cwany uśmiech. Przez następną godzinę objaśniali plan. Po upływie czasu każdy rozszedł się w swoją stronę.

***Perspektywa Melody***

Wracałam z sali rozpraw prowadzona przez ochroniarzy. Szliśmy korytarzami dopóki nie dotarliśmy do mojej celi. Gdy zostałam do niej wpuszczona stałam w bezruchu przez dobre kilka minut. Nagle wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Zgięta w pół dotarłam do łóżka na które padłam. Gdy już się uspokoiłam usiadłam na łóżku z szerokim uśmiechem którego i tak nikt nie mógł zobaczyć. Głupiec z niego żeby zmienić śmierć na szkołę. Zaśmiałam się. Nie wierze. Poprostu nie wierze. Ja, jedna z najbardziej niebezpiecznych morderców mam iść do szkoły? Pokręciłam niedowierzająco głową. Co tu sie dzieje? Usłyszałam szczęk otwieranych drzwi. Spojrzałam w tamtą strone. Do środka wszedł książę, miał na sobie czarną koszule i tego samego koloru spodnie. Zamknął drzwi i usiadł obok mnie tak, że nasze ramiona się stykały.
- Ty namówiłeś sędziego?
- Możliwe. Jak sie czujesz?
Zerknełam w jego strone patrząc zdziwiona. W co on gra?
- Dobrze... Po co przyszłeś?
- Pomyślałem że czujesz się samotna i chcesz porozmawiać.
- Niby o czym? O tych jakże cudnych i drogo ozdobionych ścianach? Albo o łóżku którego pościel jest z jedwabiu?
Między nami zapanowała cisza przerywana odgłosami na korytarzu. Chłopak z nerwów zaczął szczykać palcami. Ja natomiast wpatrywałam sie w szarą ściane przed sobą.
- Faktycznie nie dali ci dobrej celi ale...
- Dali mi najgorszą z możliwych i tu nie ma żadnych ale. Nienawidzą mnie, wsumie to im się nie dziwie. Chcą już spokojnie wrócić do domu, a tu nagle mają dodatkowe kilka godzin pracy.
- Mogę cię o coś zapytać?
- I tak nie mam nic lepszego do roboty.
- Czemu zabijasz?
Alex spojrzał na mnie odwracając się w moją strone. Przeniosłam wzrok na jego błękitne oczy.
- Chce sprawiedliwości nic więcej.
- Od kiedy zaczełaś?
- A jak myślisz?
Podniosłam lewą brew czego nie mógł zobaczyc przez kaptur.
- Od 2 lat? Trzech?
- Moje pierwsze ofiary zabiłam gdy miałam 7 lat.
Jego mimika twarzy natychmiast się zmieniła. Zniknął delikatny uśmiech, a źrenice przypominały spodki. Uśmiechnełam się spodziewając sie takiej reakcji.
- A-a-ale jak?! Byłaś wtedy dzieckiem!
- Wiem i nie żałuje. Wtedy nie poznałabym tych matołków.
- Przecież oni cie zostawili. Nie czujesz złości, zawodu?
Wstałam z łóżka stając na środku pomieszczenia. Chłopak patrzył na mnie ciekawskim wzrokiem.
- Czemu miałabym się na nich gniewać, jeśli sama im rozkazałam uciekać?
Po wypowiedzeniu pytania pojawiłam się w salonie. Z kuchni nie wydobywały się żadne odgłosy. Zupełna cisza. Wiedziałam jednak ,że wszyscy są tam zebrani. Spojrzałam na zegarek który wisiał nad drzwiami. Szesnasta. Z wrednym uśmieszkiem, zdjełam kaptur z głowy odsłaniając swoją twarz. Po 10 minutach podeszłam do drzwi, po czym otworzyłam je z rozmachem. Powodując głośny huk.
- Wróciłam! Kto się stęsknił?
Szlochy jak i przekleństwa zostały zamienione wrzaskami, krzykami...no i jeszcze większą dawką przekleństw. Nagle podbiegła do mnie Zero potrząsając mną.
- TY ZIDIOCAŁA KRETYNKO! WIESZ CO MY TU PRZEŻYWAMY! OD DOBRYCH KILKU MINUT MYŚLIMY ŻE NIE ŻYJESZ!
Złapałam białowłosą za łokcie.
- Trzeba było oglądać telewizje to byście wiedzieli, że zmieniono mi wyrok.
- Co?!
Wszyscy patrzeli na mnie z otwartymi ustami. Mój wzrok przejechał po wszystkich zatrzymując się na Slenderze. Uśmiechnełam się niewinnie.
- Wysyłają mnie do szkoły.
Po kuchni rozniosły się śmiechy oraz pomruki niedowierzenia.

Nie wierze, 1087 słów! Jestem z siebie dumna.😎To jak narazie najdłuższy rozdział. Troszke sie nad nim pomęczyłam. Jak myślicie co wyniknie z tego wcale nie dziwnego wyroku? Tak mam anomalistyczne pomysły.😜
Ps. Zapraszam na ,, Harry Potter historia bardzo inna niż wszystkie" która opowiada o Nicole która rozwaliła gabinet dyrki Beauxbatons i przenosi się do Hogwatu gdzie czekają na nią ciekawe informacje.
Ps2. Również gorąco zapraszam do komentowania jak i gwiazdkowania.
Pa~ 😘

,,Zabójczyni" // ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz