49

220 17 8
                                    

Po długim czasie udało nam się zgubić Killer'a, więc bezpiecznie wróciliśmy do domu. Siedziałam na ramionach Jason'a, który nie oszczędził mi wykładu o ukrywaniu tożsamości. Oczywiście nie słuchałam go. Wiedziałam, że nie przyniosłoby to wiele dobrego zwłaszcza teraz. Kątem oka zauważyłam ruch w krzakach.

- Jeff wyłaź, widziałam cię.

Omineliśmy krzewy z których nadal wydobywały się odgłosy. Poczułam dziwny niepokój. Zeszłam z czerwonowłosego i podeszłam do roślin. Co dziwne nikt w nich się nie ukrywał. Po chwili zobaczyłam czerwone plamy na śniegu. Nie wiele myśląc pobiegłam w ich stronę, a Jason za mną. Po kilkuset metrach zobaczyłam postać leżąca w kałuży krwi.

- Jeff!

Podbiegłam do chłopaka od razu przy nim upadając na kolana. Odwrociłam go na plecy i wtedy zobaczyłam jego pocharataną klatkę. Jason nie czekając podniósł go i pobiegł z nim do domu. Ja nadal klęczałam mając łzy w oczach. Po raz pierwszy od wielu lat bałam się. Na drżących nogach pobiegłam do domu. W mojej głowie miałam same czarne myśli, lecz mimo to starałam się uspokoić. Gwałtownie weszłam natychmiast kierując się do pokoju Jeff'a. Przy drzwiach minęłam się z Benem, który pobiegł do łazienki. W pokoju byli wszyscy, każdy coś robił. Podeszłam do łóżka gdzie Ann próbowała go uratować. Stałam jak słup patrząc na niego widząc co się stanie za kilka minut.

- Ann przestań.

Zignorowała mnie, próbując zatamować krwawienie.

- Przestań!

Chwyciłam ją za ramię odsuwając od łóżka. Wszyscy patrzyli się na mnie, każdy się bał co będzie z nim dalej. Ja już wiedziałam.

- Mari, Alex dajcie mi biżuterię ode mnie.

Z niepewnością zrobili co powiedziałam. Zacisnęłam rękę w pięści w której miałam sygnet wraz z naszyjnikiem. Reszta jakby dopiero zrozumiała co zamierzam zrobić. Nim ktoś mnie powstrzymał rzuciłam mocno rzeczami o podłogę tym samym wydobywając magię. Zielona poświata okrążyła mnie, następnie wlatując w ciało Jeff'a natychmiast lecząc jego rany. Zrobiło mi się strasznie słabo przez co prawie zemdlałam. Poczułam jak czyjeś ramiona mnie obejmują nie pozwalając spaść.

- Hej, trzymasz się?

- Tak.

Na drżących nogach podeszłam do łóżka. Cześć chłopaków wyleciała z pokoju pędząc pewnie po moje rzeczy. Bez sił położyłam się koło niego kładąc dłoń na jego klatce piersiowej próbując wyczuć bicie serca. Na szczęście udało się. Spokojna zasnęłam lecz przed tym usłyszałam jak ktoś trzasnął drzwiami.

***Perspektywa Ramiro***

Poszedłem za Alex'em mając nadzieję, że nic nie odwali. Gdy Mel położyła się obok Jeff'a, zazdrość kipiała z jego oczów. Na szczęście nie wyszedł z domu tylko krążył po salonie mówiąc coś do siebie.

- Czego mi do cholery brakuje? 

- Alex, nie unoś się, to jeszcze nic nie znaczy.

- To czemu..

- Stary, zna ciebie dopiero cztery miesiące, a jego pewnie od kilku lat. To pewne, że jest dla niej ważny.

- Racja.

Ulżyło mi, gdy się uspokoił. Nie raz przez nerwy troszeczkę go poniosło. Usiedliśmy na kanapie zmieniając temat.

***Perspektywa Nicol***

Siedziałam na ławce rozmyślając nad rehabilitacją pewnej dziewczynki. Zmęczona odłożyłam teczkę obok.

- Ciężki dzień Nikol?

- Raczej tydzień.

Obok mnie usiadła dziewczyna z krótkimi brązowymi włosami i czerwonym szalem owiniętym wokół szyi.

Wpatrzyłam się w jezioro, które dziś było wyjątkowo niespokojne.

- Aż tak źle?

- Niestety.

- Mogę wiedzieć dlaczego?

- Pracuje w szpitalu, głównie jako wolontariuszka, lecz czasami zdąży się, że prowadzę operację. Ostatnio mamy dużo pacjentów głównie po wypadkach drogowych. Ledwo dajemy radę z wszystkim.

- Podziwiam.

Gwałtownie spojrzałam na dziewczynę zaskoczona.

- Zaraz, skąd znasz moje imię?

Brunetka zaśmiała się. Próbowałam sobie ją skądś przypomnieć, lecz miałam pustkę w głowie.

- Jestem Aida. Mam pewną propozycję dla ciebie. Może się przejdziemy?

Wstałyśmy z ławki i skierowałyśmy się w stronę pomostu.

- Więc jaka to propozycja?

- Nie chciałabyś zwiększyć swojej mocy?

Zatkało mnie. Nikt o tym nie wiedział, więc jak mogła się tego dowiedzieć.

- Jesteś elfem, czyż nie? Słyszałam, że twoja moc jest niezwykle potężna. Jedyną osobą silniejszą od ciebie jest wyłącznie Melody.

- Do czego zmierzasz?

Zatrzymała się patrząc uważnie w moje oczy z lekkim uśmieszkiem.

- Nie sądzisz, że wspaniale by było gdyby można było uleczyć setki osób za jednym razem, a nie zaledwie kilkadziesiąt? Jeśli mi pomożesz żadna choroba nie będzie dla ciebie problemem. Zgadzasz się?

Wyciągła rękę w moją stronę oczekując odpowiedzi. W głowie miałam chaos, tysiące myśli przewijały mi się przez umysł. Szczęście moich pacjentów było dla mnie bardzo ważne.

- To jak?

Spojrzałam niepewnie na Aidę i z lekkim wahaniem chwyciłam jej dłoń.

- Zgoda.


Nooo w końcu coś się dzieje ^^ Jak myślicie co się dalej wydarzy?  Z chęcią bym sobie poczytała wasze domysły.  ;*

Do następnego! <3



,,Zabójczyni&quot; // ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz