31

339 23 4
                                    

Poczułam jak coś a raczej ktoś obejmuje mnie mocniej. Przylegałam plecami do nagiej klatki piersiowej Alex'a. Wyswobodziłam się jakoś z jego objęć starając się go nie obudzić. Lecz moje starania poszły się jebać. Gdy wychodziłam z łóżka potknełam się o jego nogi, lecąc na spotkanie z podłogą. Nagle poczułam jak łapie mnie za tył bluzy trzymając mnie nad podłogą. Przyciągnął do siebie moje ciało i objął mnie, mocno tuląc.
- Co ty wyrabiasz?
Zaspany przetarł dłonią oczy, opierając podbródek o moją głowę.
- Prubuje się wydostać z twojego niedźwiedziego uścisku, jakbyś nie zauważył.
On tylko mruknął i położył się dalej spać, oczywiscie nadal mnie trzymając. Zaczęłam odpychać jego ręce które za Chiny nie chciały mnie puścić. Mój oddech stał się cięższy, coraz szybciej nie mogłam złapać tchu. Należysz do mnie szmato.
- PUŚĆ MNIE!
Puścił mnie natychmiast i usiadł patrząc na mnie. Wstałam odrazu podchodząc do okna. Otworzyłam je i wzięłam kilka głębokich wdechów. Położył mi dłoń na ramieniu patrząc na mnie ze zmartwieniem w oczach.
- Mel co jest?
Zerknełam przez okno na las, mój dom.
- Nic takiego.
Strzepnełam jego dłoń, wzięłam swoje rzeczy i weszłam do łazienki. Ubrana zdjełam kaptur spoglądając w lustro. W zaszklonych oczkach zobaczyłam strach i zdezorientowanie. Pokrecilam głową odtrącając wspomnienie. Musze się opanować. Oblałam twarz zimną wodą przez chwile pochylając się nad zlewem. Zakręciłam kran i wytarłam twarz ręcznikiem. Przed wyjściem z pomieszczenia założyłam kaptur. Alex odrazu odwrócił się w moją stronę patrząc na mnie.
- Ja już idę.
Zanim wyszłam z pokoju chłopak otworzył mi drzwi. Podziękowałam mu ruchem głowy. Na dole przed wyjściem złapał mnie za dłoń i złożył na niej pocałunek. Moje policzki lekko się zarumieniły.
- Widzimi się w szkole.
Puścił moją dłoń posyłając mi uśmiech. Pożegnałam się z nim cichym: ,,Pa" po czym wyszłam. Przeteleportowałam się do kuchni na swoje miejsce. Wszyscy krzykneli a szczególnie Cuks i Pups którzy siedzieli po moich bokach.
- Przyznaj się, chcesz nas do grobu wprowadzić!
- O nie! Odkryłeś mój niecny plan! Co ja teraz zrobię?
- Gdzie jest jakaś kartka i długopis? Testament sam się nie napisze!
- Ty nie masz co zapisać, Cuks.
Klaun złapał się teatralne za serce robiąc zdziwioną minę.
- Jak to nie? A moje cukierki?!
Przewróciłam oczami nakładając sobie jajecznicy. Poczułam jak ktoś wlepia we mnie ślepia. Rozejrzałam się i zatrzymałam wzrok na Jeff'ie który po chwili wyszedł. Westchnełam i wypiłam resztę herbaty i opuściłam pomieszczenie. Wspiełam się po schodach idąc do jego pokoju. Pomieszczenie utrzymywało się w barwach czerwieni i czerni.
Czarnowłosy opierał się o parapet mając dłonie w kieszeniach.
- Spokojnie, żyję. Nie musisz się tak o mnie martwić.
Chłopak podszedł do mnie i złapał za ramiona.
- Wiem Mel, ale obiecalem sobie, że już nikt cię nie skrzywdzić. W szczególności ten idiota.
Z lekkim uśmiechem dałam mu delikatnego kuktaśca w klatkę.
- To było dawno temu i już się nie powtórzy. Wydoroślałam przez te lata.
- Widać, mimo nagłego wyskoczenia z odbudowaniem willi byłaś pewna siebie i swojego pomysłu. Dzięki tobie te dzieciaki mają gdzie mieszkać, co jeść i za co się uczyć.
- Właśnie, jak tam u Artura? Wystarcza im pieniędzy?
Schował spowrotem dłonie to kieszeni.
- Nie wiem, ostatnio kontakt się urwał. Wybiorę się dziś do niego z kilkoma osobami.
- Idę z wami. Dzieciaki się ucieszą.
Odszedł na kilka kroków z uśmieszkiem na ustach.
- No jasne...ciociu.
Jedna z poduszek przyleciała do mnie.
- Coś ty powiedział?
Chwyciłam ją i zaczęłam ganiać się z Jeff'em. W całym domu było słychać nasze śmiechy i krzyki.

***Budynek tajnej korporacji***

Czerwona peleryna poruszała się chaotycznie wydając z siebie charakterystyczny dźwięk. Dziewczyna, posiadaczka owej peleryny ubrana była w śnieżnobiałą bluzkę z krótkim rękawem, czerwone lekko obcisłe spodnie z czarnymi nogawkami. Tego samego koloru buty na niskim obcasie wydawały z siebie stukot który było słychać w całym korytarzu. Pewnie weszła do gabinetu nie myśląc nawet o pukaniu. Mężczyzna zauważając ją uśmiechnął się cwanie.
- Aida jak miło, że przyszłaś.
Usiadła na fotelu zakładając nogę na nogę.
- Jak narazie wszystko idze zgodnie z planem. Od następnego tygodnia zacznę chodzić do szkoły, mam być w klasie z księciem Narváez.
- Świetnie, przy okazji owiniesz sobie księcia wokół palca.
Dziewczyna poprawiła swoje ciemnobrązowe włosy sięgające do ramion.
- Myślę, że z tym nie będzie problemu. Odpowiednie machnięcie ręką i książę jest mój.
Aida bawiąc się kosmykiem włosów uśmiechnęła się pewnie.
- Mam nadzieje, doszły mnie słuchy, że przystawia się do Melody.
Dziewczyna parskneła śmiechem.
- A co on w niej widzi? Zresztą nie tylko on. Nikt nie wie jak dziewucha wygląda a leci na nią setki chłopaków. Nie widzę w niej niczego niezwykłego.
Mężczyzna pochylił się delikatnie nad stołem.
- Ja za to widzę. Jej moc jest niebywale potężna co czyni ją jedną z najpotężniejszych Magicznych.
Zielonooka zacisneła szczękę tak samo jak dłonie. Jej wyraz twarzy pokazywał niezadowolenie.
- Spróbuj też dowiedzieć się czegoś o dzieciakach króla. Staruch prawdopodobnie wysłał ich do szkoły jednak nie jest mi dane wiedzieć do której.
Mężczyzna wyprostował się z uśmieszkiem na twarzy.
- Idź już, gdy się czegoś dowiesz daj mi znać. Chce wiedzieć o niej wszystko.
Wstała nie wypowiadając ani jednego słowa.

Siemka! Jestem pewna, że już polubiliście Aidę....Nie? Ja też. 😜
Do nastepnego! 😘

,,Zabójczyni" // ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz