5.

711 33 1
                                    

Odważny albo głupi jest ten chłopak próbujący zdjąć mi kaptur. Wszyscy co widzieli moją twarz są martwi albo mają wyczyszczoną pamięć. Oprócz oczywiscie rodzin moich ofiar. Oni są pod czarem milczenia. Tylko ci co znam kilka lat czar ich nie dotyczy. Leżałam na dachu domu spoglądając w niebo. Gwiazdy świeciły podobnie jak moje oczy. Zamknęłam oczy skupiając się na dzwiekach. Słyszałam spokojne oddechy przyjaciół, lekki wiatr, wir miasta. Jednak zainteresowała mnie cicha pieśń.
- Wiem że tam jesteś, gdzieś skrywasz się. Oni nie wierzą w słowa me, jednak zobaczą kto racje ma gdy tylko zjawisz sie~.
Osobie coraz bardziej łamał się głos z każdym słowem. Na końcu zaczęła szlochać. Samotna łza zjechała mi po policzku.
- Szlag.
Starłam łzę podnosząc się do siadu. Położyłam ręce na kolana próbując zlokalizować skąd pochodzi pieśń. Zdziwiłam się gdy nie mogłam ustalić położenia. Odmieniec? Nie, wyczułabym bariere. Może to czar ochronny. Tylko kto by wtedy go nałożył? Przeteleportowałam się do łazienki. Zdjełam ubrania i weszłam pod prysznic. Po 5 minutach wyszłam, mijając lustro spojrzałam na swoje odbicie. Lekki zaryz kaloryferu, zgrabne nogi, nieduży biceps, średniego rozmiaru biust. Gdybym żyła "normalnie" nie uwolniła bym się od adoradorów. Chociaż nawet teraz sporo chłopaków marzy o przygodzie ze mną. Ubrałam na siebie swoją pidżame czyli szorty w moro i granatowy top. Położyłam się do łóżka i przypomniałam sobie słowa piosenki. Zanim zasnęłam zapisałam je na kartce.
- Mel wstawaj!
Obudziłam się czując, że ktoś skacze po moim łóżku. Tym ktosiem okazał się Kagekao.
- Czego bestio jedna?
Ziewnełam, pocierając oczy.
- Dziś ty robisz śniadanie. Ke, ke, ke. ( dla niewtajemniczonych, to jest jego śmiech) Nie wyspana?
- Hmm a jak myślisz?
Zawaliłam chłopaka z łóżka. Spojrzałam na zegarek. Ósma, reszta obudzi się pewnie za godzinę.
- Dobra, wypad z pokoju. Zaraz przyjdę.
- Tylko się pośpiesz, bo znowu będą marudzić.
Rozpuściłam włosy i zaczęłam je czesać. Na koniec zrobiłam sobie kucyka. Zeszłam jak najciszej do kuchni. Kao już zaczął robić naleśniki. Podeszłam do niego i uderzyłam go biodrem.
- Przejmuje pałeczke.
- Kto tak niby powiedział?
- Jak przed chwilą. Uszuw nie myłeś?
- Masz mnie.
Pokazał mi jeszcze język i odszedł robić jajecznice. O dziewiątej na stole stały kanapki, nerki, gofry, naleśniki, sernik, parówki, wino i wiele innych. Oboje zajęliśmy swoje miejsca. Spojrzeliźmy na zegar.
- Trzy.
Usłyszałam otwieranie drzwi.
- Dwa.
Teraz bieg po schodach, przepychanie i krzyki w stylu ,,Złaź mi z drogi!"
- Jeden.
Do pomieszczenia wpadło stado wygłodniałych lwów czyli rodzinka. Ostatni pojawili się Slenderman, Ann i Judge. Chociaż one. Rozbawiona zabrałam się za kanapki z szynką i serem.
- Jak tam plecki?
Spojrzałam na Toby'ego który pałaszował gofry z sosem klonowym.
- Lepiej, a ty?
- Znakomicie jak zawsze.
Przewróciłam oczami spodziewając się tej odpowiedzi.
- Dobra jedz i pędzimy ćwiczyć.
Po śniadaniu tak jak zawsze w każdy piątek wszyscy idziemy trenować. Sala była obok piwnicy. Przy ścianach stały stoły, a na nich różnego rodzaju bronie. Na drugim końcu sali były materace a nad nimi poruszające się tarcze. Każdy dobrał się do wybranego przez siebie uzbrojenia. Wzięłam łuk z strzałami i poszłam na środek sali. Tarcze poruszały się w różnych kierunkach, zmieniały go, a nawet robiły różne szlaczki. Wszystko by zmylić łucznika. Z każdym puszczaniem cięciwy oddaliłam się. Z 30 strzał trafiłam 15, w tym 12 w środek. Odstawiłam łuk na miejsce i podeszłam do wyciągu. Po 30 minutach Masky zawołał nas na pojedynki. Wszyscy usiedliśmy koło materaców leżącyh na środku.
- Mel bądź tak miła i wyczaruj nam butelkę.
- Heh, plastikowa czy szklana?
- Byle jaka.
Na środku z nikąd pojawiła się zielona butelka. Po zakreceniu nią pokazała na Cendy'ego. Za drugim razem wypadło na Jeff'a.
- Zapowiada się ciekawie.
Mrukneła Ann. No, zwariowany blazen i psychiczny morderca. Ciekawe kto później. Chłopcy stanęli naprzeciw siebie. Pop zamachnoł się swoim prawie 2 metrowym młotem. Jeff w ostatniej chwili odskoczył do tyłu, złapał uchwyt i spróbował pociągnąć Popa do siebie. Jednak niebieskowłosy pociągnoł młot do góry tak by Szalony zwisał, następnie wymierzył kopnięcie w brzuch. Ałć. Jeff który wylądował 5 metrów dalej wstał i podbiegł do Cuksa, w tym samym czasie rzucając w jego stronę nóż. Broń przeleciała obok głowy Candy'ego który lekko odwrócił się, Jeff korzystając z jego nieuwagi, przewalił błazna na plecy i przyłożył uchwyt do gardła.
- Oberwiesz za tego kopniaka.
- Czekam Jeff'i ;).
Następnie walczyli Jill z Zero, Clockwork z Jason'em, Jack z Jack'iem. Wszystkim szło świetnie jedynie młodych trzeba jeszcze sporo nauczyć. Przyszła kolej na mnie, moją przeciwniczką była Judge. Oboje wyciagłysmy miecze czekając na znak. Po gwizdnieciu wydobył się dźwięk uderzajacych o siebie ostrzy. Gdy odparowałam cios, naparłam na czarnooką zmuszając ją do szybkiego cofania się. Będąc na końcu materaca potciełam jej nogi, upadając wypuściła miecz który złapałam.
- Ma się ten refleks, co?
Uśmiechnęłam się na jej pytanie, podałam jej dłoń pomagając wstać. Nagle usłyszałyśmy krzyki i odgłos upadajacego ciała. Kurwa, nie.
- TOBY!

Hejo, jak tam po Sylwku? Ja meczyłam się z tym rozdziałem dobre z 3 dni. Po raz pierwszy opisywałam pojedynki i jestem nawet zadowolona z końcowego efektu. 😁 Co o tym sądzicie?

,,Zabójczyni" // ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz