42

269 18 1
                                    

***Perspektywa Geparda***

Siedziałem na dachu starego bloku wpatrując się w dal. Nagle zauważyłem grupę Médiux sprawdzającą budynki. Oni w przeciwieństwie do Endaxu byli do mnie przyjaźnie nastawieni. Skoczyłem lądując w oknie innego budynku i poszedłem szukać przywódcy. Znalazłem go na "środku miasta" rozmawiającego z kilkoma osobami. Gdy podszedłem bliżej odrazu mnie zauważył.
- O Gepard! Dawno cię nie widziałem.
Zbliżyliśmy się do siebie i podaliśmy dłonie.

- Hej! Jak tam stan budynków?

- Cóż w tym rejonie jest najbezpieczniej jak na razie. Mamy zamiar tu przenieś bazę.

- A co z tamtą?

- Ci idioci nam ją wysadzili.

Nie ukrywam, że zdziwiło mnie to. Endax co prawda często zaczepiali Mediux jak i mnie, lecz jeszcze nigdy nie użyli bomb czy dynamitu. Każdy z nas wie jak niebezpiecznie to jest szczególnie w strefach exiculum. Same poruszanie się w tych strefach równa się z zagrożeniem.

- Gdzie zamierzacie się udomowić?

- Na pewno gdzieś w pobliżu. Możliwe, że w jednej z kamienicy niedaleko.

- Ok, tylko później mi powiedz w której dokładnie, żebym mógł was znaleść. Nie chce znów się bawić w szukanie was.

Zaśmiałem się razem z Dux'em na to wspomnienie.

- A ty kiedy nam powiesz gdzie przesiadujesz całe dnie?

- Kiedyś na pewno, Dux.

Spoglądałem na pokryte śniegiem miasto myśląc o niczym. Usłyszałem jak chłopak oddala się coś do mnie mówiąc. Nie wiem ile tak stałem wpatrzony w jeden punkt, jednak ruszyłem się gdy jedna z dziewczyn mnie zawołała.

***Perspektywa Mariki***

Obudziłam się nagle w środku nocy. Moje oczy były pełne łez, które leciały mi bez przerwy po polikach. Dlaczego? Dlaczego nie mogę poprostu o niej zapomnieć? Wtuliłam się w poduszkę mocząc ją swoimi łzami. Płakałam w ciszy nie chcąc nikogo obudzić. Gdy się w miarę uspokoiłam, wstałam i wyszłam z pokoju. Skierowałam się do biblioteki, która znajdowała się w prawym skrzydle. Weszłam do pomieszczenia najciszej jak potrafiłam, jednak stare drzwi utrudniały sprawę, wydobywając z siebie straszne skrzypienie. Po upewnieniu się, że nikt się nie obudził ani żaden ze strażników nie idzie w moją stronę, podeszłam do obrazu przedstawiający moich dziadków i mamę gdy była w moim wieku. Przekręciłam błękitną róże, która była ozdobą złotej ramy. Obraz poruszył się do góry odsłaniając tajemną komnate. Pochodnie na ścianach zapaliły się oświetlając krótki korytarz. Na środku pomieszczenia lewitowała wielka księga. Podeszłam do niej i zbliżyłam rękę, którą po chwili cofnełam. Nie, to i tak się nie uda, przecież tyle razy próbowałam. Odwróciłam się i zrobiłam kilka kroków, gdy nagle rozbrzmiał szczęk zamka. Zatrzymałam się i spojrzałam na księgę. Zamek od niej tym razem nie był zakluczony.

***Perspektywa Melody***

Siedziałam kuchni robiąc sobie herbatę miętową. Wyjełam z szafki czekoladę i usiadłam na blacie. Co jakiś czas zerkałam na zegar pijąc napój i delektując się czekoladą. W końcu po jakiś 10 minutach usłyszałam odkluczanie drzwi. Para weszła do kuchni odkładając czarne worki na blat stołu. Gdy mnie zauważyli od razu wyjeli pistolety i skierowali je na mnie. Wspomniałam, że to nie był mój dom?
- Herbatki?
Pstryknełam palcami a kobieta wraz z mężczyzną opadli na ziemię. Dokończyłam herbatę oraz czekoladę i przeteleportowałam nas do piwnicy. Tam przykułam ich do ściany, tak by nie dotykali podłogi. Worki przeniosłam do salonu, gdzie przeliczyłam włożone w nie pieniądze. Następnie połowę schowałam u siebie, a drugą połowę schowałam do czarnej torby. Wróciłam do piwnicy i położyłam na stołach różne rzeczy, którymi mogłam sprawić ból. Później mężczyznę przywiązałam do stalowej rury, którą umieściłam przed kobietą. Rzuciłam czar, który obudził moje ofiary. W mojej dłoni pojawiła się kula ognia, którą szybko przejechałam po mężczyźnie. Jego krzyk był miodem dla moich uszuw. Uśmiechnęłam się, planując dalsze tortury.

***Perspektywa Mariki***

Mimo wahań dotknełam brązowej skórzanej okładki. Księga zareagowała na mój dotyk otwierając się na pierwszej stronie. Była cała zapisana jednak nie znanym mi pismem, przez co nie mogłam jej odczytać. Odwróciłam stronę i ujrzałam portret kobiety w podeszłym wieku. Mimo swoich lat nadal wyglądała pięknie. Jej suknia sięgającą do podłogi miała barwę granatu. Włosy były upięte w kok oraz ozdobione wiankiem z róż, takich samych jak na ramię obrazu moich dziadków. Wróciłam na poprzednią stronę chcąc przyjrzeć się piśmie, jednak ono było już po moim języku. Zaskoczona zaczęłam czytać treść.
,,Jeśli to czytasz możliwe, że jesteś jednym z nas. Amocoreo. Tak nas nazwali wiele lat temu lecz w dzisiejszych czasach o nas nie pamiętają. Jednak jeśli jakimś cudem księga otworzyła ci się dobrowolnie to wiedz, że ostatnia z nas nie pozostawiła po sobie potomka, więc proszę kimkolwiek jesteś, przypomnij o nas światu. Może gdzieś tam jest osoba posiadająca choć odrobinę naszej mocy. Odszukaj ją i powiedz jej prawdę. W późniejszym czasie kolejne strony odblokują się pokazując historie Amocoreo."
Księga gwałtownie się zamknęła a odgłos trzasku rozniósł się po komnacie.
- Co to miało być?

Siemka! ^^
Wybaczcie mi, że tak długo nie było rozdziałów, jednak nie miałam chęci ani pomysłu na kolejną część, lecz w końcu spiełam dupe i ją napisałam.
Mam nadzieje, że rozdział się wam spodobał. 😁

Do następnego! 😘❤

,,Zabójczyni" // ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz