68

123 8 1
                                    

Minęło kilka dni od początku roku. W telewizji było głośno o Alex'ie i tak jak przewidziałam jego rodzice oskarżyli mnie o porwanie. Wszędzie roiło się od glin, które szukały "bezradnego i pokrzywdzonego" księcia. Przy wyjściu z łazienki potknęłam się o materac leżący na ziemi, niemal się wywalając. Zeszłam do kuchni z której już po raz kolejny mnie wołano.

- No w końcu księżniczka raczyła nas zaszczycić swą obecnością.

Idąc na swoje miejsce po drodze walnęłam Puppeter'a w łeb, przez co jego gęba wylądowała w sosie klonowym na naleśnikach. Zwinęłam Toby'emu dwa gofry z owocami i bitą śmietaną za nim wszedł do kuchni i usiadłam na swoim miejscu.

- Oświadczam, że po śniadaniu znikam do Klary.

- Kto to?

Zerknęłam na Alex'a, który patrzył na mnie z zainteresowaniem.

- Dowódczyni elfów. Muszę z nią coś załatwić.

- Iść z tobą?

- Nie, lepiej zostań tutaj.

Zjadłam szybko śniadanie i pobiegłam w stronę ich obozu. Już po 20 minutach byłam na miejscu. Szpiczaste uszy, wyróżniające się stroje, łuki na plecach. Tak, zdecydowanie odchodziłam od reszty. Mieszkańcy patrzyli na mnie nieufnym wzrokiem. Ignorując ich poszłam do centrum, tam żołnierze mieli się szkolić. W końcu doszłam do niego od razu zauważając Klarę na podwyższeniu. Zanim jednak się do niej udałam podeszłam do kilku elfów, którzy studiowali książki.

- Jesteście w wojsku?

Zignorowali mnie nawet na mnie nie patrząc. Nieco zirytowana walnęłam pięścią o stół.

- Zadałam pytanie i miło by było gdybyście odpowiedzieli.

W końcu jeden nie chętnie na mnie spojrzał.

- Co cię to obchodzi smarkulo? Nie słyszałaś, że zbliża się bitwa?

- Słyszałam tępoto, sama ogłosiłam to dowódcom.

- Co? Po co mieliby cię słuchać? Jesteś tylko zakałą swojej rasy.

Powoli zaczynałam żałować decyzji o nie powiadomieniu innych, o moim stanowisku. Zamknęłam na chwilę oczy po chwili znów je otwierając, mieniły się różnymi barwami pobłyskując. Żołnierzowi który ze mną dyskutował wyraźnie zrzedła mina. On i jego koledzy od razu wstali stając prosto przede mną.

- P-Pani proszę nam wybaczyć!

Uśmiechnęłam się zadowolona z siebie. Zaczyna mi się to podobać. Mężczyźni skłonili się lekko wyrażając skruchę. Poczułam jak ktoś kładzie mi dłoń na ramieniu, odwróciłam głowę w bok by zobaczyć kto to.

- Widzę, że już jesteś.

Klara, niska blondynka o zielonych oczach, spojrzała na mnie z uśmiechem.

- Wyjaśnisz mi co ci panowie robią, bo stoję tu od kilku minut i nadal nie wiem.

Dowódczyni spojrzała na nich surowym wzrokiem każąc im wracać do pracy.

- Jak na razie czytają księgi naszych przodków o zaawansowanym uzdrawianiu. Później mają się tego nauczyć i pokazać sześciu innym wojownikom. Oni przekażą to dalej.

- Jak domino.

Rozejrzałam się po żołnierzach, oprócz elfów dostrzegłam też syreny z trytonami i anioły.

- Elena i Max też są?

- Tak, wiesz, że ogólnie rasy trzymają się od siebie z daleka. Chcemy aby zrozumieli, że walczymy razem i walki między sobą nie są akceptowane.

Przytaknęłam twierdząco obserwując ćwiczących mężczyzn i kobiety. Weszliśmy na podwyższenie by oznajmić, kim jestem. Wiedziałam, że nie będą raczej zadowoleni z wyboru Radnych, lecz chcieli czy nie musieli zacząć mnie słuchać. Stanęłam koło Maxa który poprosił o ciszę. Wszyscy przetrwali dotychczasowe czynności skupiając się na nas.

- Z racji, że Melody wcześniej nie chciała by zostało to rozpowszechnione, jednak sytuacja która ma nadejść wymaga powiedzenia wam pewnej informacji. Chcemy wam oświadczyć, że to Melody jest głównym dowódcom, nie Demon.

Wśród zebranych zaczęły się szepty. Wszyscy nie mogli dowierzyć jak taka osoba jak ja stała na drugim miejscu w hierarchii.

- Słuchajcie jeśli komuś to niesamowicie przeszkadza to może spadać do domu. Droga wolna. Jesteście tu bo wasi przywódcy sądzą, że jesteście najlepsi i ufam, że dobrze wybrali. Chyba każdy wie, że istnieje możliwość, że nie wróci do domu po bitwie. Także jeśli ktoś chce się wycofać ma szansę to zrobić teraz, nie będę miała pretensji.

Dowódcy spojrzeli na mnie zaskoczeni. Ludzie zaczęli się po sobie rozglądać, jednak nikt nie odszedł. Uśmiechnęłam się od nosem.

- Dobrze, w takim razie wracajcie do roboty!

- Tak jest!

Zaczęli się rozchodzić wracając do swoich zajęć. Zeszłam z podwyższenia idąc do domu Klary. Weszłam do salonu czekając na innych. Niedługo musiałam czekać na Maxa, Klarę i Elenę, którzy przyszli z resztą dowódców. Wraz z nim był też Ariel, dowódca Magicznych. I nie, nie miał czerwonych włosów, tylko szare. Gdy już wszyscy zasiedli w salonie, zaczęliśmy omawiać trening naszych żołnierzy.

- No Mel, opowiadaj co tam wymyśliłaś.

Ariel zgarnął ze stołu jabłko zaczynając się nim delektować.

- Na razie nich wszyscy szlifują swoje umiejętności. Dobrze by było gdyby nauczyli się ze sobą współpracować. Szczególnie anioły z demonami.

Spojrzałam wymownie na Elenę i Caris, które siedziały naprzeciwko siebie. Demonica uśmiechnęła się do szatynki, a ta odwróciła głowę nie patrząc na nią.

- Czy to konieczne?

Oparłam głowę o dłoń podnosząc jedną brew. Przytaknęła zrezygnowana obdarzając brunetkę nieufnym spojrzeniem. Wszyscy zaśmiali się nie wyobrażając sobie współpracy tej dwójki. Spojrzałam na Oskara, jedynego rudego dowódcy.

- Oski, lepiej przygotuj swoje wampirki kolejna wizyta będzie u ciebie. Trochę ich przetestuje, tak samo jak wilkołaków.

Przeniosłam wzrok na Demon'a, siedzącego obok Ariela pożerającego kolejne jabłko.

- Rozumiem, że moi ludzie mają trenować z wampirami?

- Nie konieczne, raczej myślałam o parze wilk-syrena.

Chłopacy spojrzeli po sobie z rozbawieniem.

- To się źle skończy.

- Możliwe. Mamy dwie pary, więc czas na trójkącik. Klara, Ariel, Oskar, poradzicie sobie?

- Jasne.

Odpowiedzieli chórem z uśmiechem na twarzach.

- Więc uważam spotkanie za zakończone. Widzimy się za dwa tygodnie.

Siemka! Rozdział skończony, ja zadowolona, wy mam nadzieję, że też. Czego chcieć więcej? xd

Do następnego!❤



,,Zabójczyni" // ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz