44

239 18 5
                                    

Kładąc Marike na łóżku czułam się okropnie. Nie chciałam by zobaczyła "tą" mnie. Usiadłam koło niej wpatrując się dwie kropki na szyi. Przejechałam po nich opuszkami palców, ukrywając je zaklęciem. Usłyszałam po raz kolejny brzęczenie telefonu. Z niechęcią odebrałam połączenie.
- Marika? Gdzie jesteś?
Zmartwiony głos Pawła wywołał u mnie dreszcze, które przebiegły po całym ciele.
- Mari jest ze mną, nie przejmuj się.
- Mel? Co jest z Mariką?
- Źle się poczuła i zemdlała, więc zaniosłam ją do siebie. Gdy poczuje się lepiej zaprowadze ją do domu.
- Dobrze... Melody?
- Tak?
- Mógłbym przyjść? Nie powiem nikomu gdzie się znajdujecie. Obiecuje.
Lekko zdenerwowana przygryzłam wargę myśląc nad jego pytaniem.
- Ok, zamknij oczy.
- Co? Dlaczego?
- Poprostu je zamknij.
Również zamknęłam swoje skupiając się na chłopaku. Jak przez mgłę widziałam go na korytarzu z telefonem przy uchu. Gdy upewniłam się czy mnie posłuchał, zabrałam swoją magię wokół niego i przeteleportowałam do nas. Otworzyłam oczy i szybko założyłam spowrotem kaptur. Rozłączyłam się z nim i oparłam ręce o kolana czekając, aż się skapnie. Minęło dobre pięć minut a Paweł nadal stał jak słup soli.
- Możesz je otworzyć.
Zrobił co powiedziałam i nie dało się nie zauważyć, że był zaskoczony.
- Później mi powiesz jak się tu znalazłem.
Ukucnął przy łóżku wpatrując się w swoją siostrę.
- Wiesz kiedy się obudzi?
Zerknełam na niego, lecz po chwili wróciłam wzrokiem na Mari.
- A skąd niby mam to wiedzieć?
Oczywiście to było kłamstwo, nigdy nie mówiłam o wszystkim moich umiejętnościach.
- Posługujesz się magią, więc pomyślałem, że umiesz to sprawdzić.
Siedzieliśmy w ciszy dopóki ktoś nie wjebał mi się do pokoju.
- Mel ratuj!
- Ty mały skurwysynie, wracaj tutaj!
Ben wparował do pokoju a za nim rozwścieczony Jason. Zatrzymał się przy framugach wbijając w nie swe pazury.
- Nie żyjesz.
Blondasek pociągnął mnie do siebie i schował się za mną.
- Co tu się dzieje?
- Ten jebany elf zepsuł moje lalki!
Spojrzałam na Bena z politowaniem.
- No za to, to cie nie uratuje.
Zrobiłam krok w bok odsłaniając go. Jason natychmiast się na niego rzucił przez co wylecieli przez okno, dosłownie. Patrzyłam na dziurę w oknie gdzie powinna być szyba. Wyjrzałam z za okna na chłopaków.
- Jeszcze dziś masz mi to naprawić, Jason!
Rzuciłam zaklęcie izolujalące by zimno nie dostało się do pokoju.
- Nie gadaj, że ten olbrzym bawi się lalkami.
Zaśmiałam się wyobrażając sobie czerwonowłosego siedzącego przy stoliku dla dzieci, robiąc podwieczorek. Musze mu kiedyś zrobić warkoczyki.
- Błagam, nie wnikaj.
Wyszłam z pokoju kierując się do kuchnii z której zarąbałam Toby'emu kilka gofrów i sos czekoladowy. Wracając napotkałam go ubranego w pidżame kotka. Spojrzał się na gofry a później na mnie.
- Po co ci moje gofry?
- No pomyślmy, może na przykład by je zjeść?
Szybko go wyminełam i zniknełam w swoim pokoju. Oczywiście wykrzykiwał, że mam je oddać i walił w drzwi, które były zakluczone, lecz gdy zrozumiał, że do na darmo, poprostu usiadł pod moimi drzwiami twierdząc, że nie odejdzie bez swoich gofrów. Wieczny dzieciak. Położyłam je na taborecie, który przybliżyłam do łóżka.
- U was tak zawsze?
- Zawsze.
Zjedliśmy jedzenie i zaprowadziłam go do salonu gdzie znajdowali się Jeff, Suicide, Silver, Sally i Puppeter, który odrazu pod leciał do Pawła.
- A ktoś ty? Nowa ofiara?
- Nie, mój znajomy.
- Aaa dlatego chodzisz w kapturze.
Usiadłam obok Jeff'a kładąc głowę na jego ramię. Spojrzał na mnie wzrokiem ,, Pogadamy później". Czuję, że to będzie ciężka rozmowa. Przymknęłam oczy pozwalając sobie na małą drzemkę.

***Później***

Obudziłam się w pokoju czarnowłosego, lecz nigdzie go nie widziałam. Wstałam z łóżka chcąc pójść do siebie. Gdy byłam przy drzwiach usłyszałam, że ktoś szybko idzie. Drzwi gwałtownie się otworzyły prawie we mnie uderzając.
- Czy ty do reszty oszalałaś?!
Jeff z trzaskiem zamknął drzwi zakluczając je.
-

Wiesz, że przynajmniej co 2 tygodnie musisz pić krew, więc czemu to ignorujesz?
- Nie ignoruje..
- On nie był dla ciebie wystarczającą nauczką?!
W mojej głowie rozbrzmiał krzyk dziecka wymieszany z płaczem, gdy bezlitośnie wbijałam w niego kły.
- Był.
Chłopak przytulił mnie do siebie. Czułam jak łzy spływają mi po policzkach.
- Żałuję tego, on mógł żyć a ja go...
- Ciiii, już dobrze.
Staliśmy tak przytuleni kilka minut, aż się uspokoiłam.
- Nie zasnę dzisiaj.
- Zaśniesz.
- Wiesz, przecież, że..
- Dobranoc Mel.
Poczułam ukłucie w kark i nastała ciemność.

***Perspektywa Jeff'a***

Ułożyłem ją na swoim łóżku. Zgasiłem światła i wyszłem z pokoju zakluczając go, by żaden z tych matołów jej nie przeszkadzał. Zszedłem do salonu, gdzie byli wszyscy wraz z Slendermanem i rodzeństwem.
- Czy wy coś nam zrobicie?
- Nie, Melody za was odpowiada, więc to jej decyzja.
Pokiwali niepewnie głowami. Slender jeszcze chwilę z nimi porozmawiał na temat, że muszą utrzymać naszą kryjówkę w tajemnicy, po czym podszedł do swojego biura. Nastała krępująca cisza, którą postanowił przerwać L.J.
- No cukieraski, może nam się przedstawicie?
- Jestem Paweł, a to moja siostra Marika.
Klaun zaczął nas im przedstawiać dopowiadając coś o nas.
- A tamten ponurak na fotelu to Jeff, lepiej go nie wkurzajcie. Chwyciłem jedną z książek Suicide i rzuciłem w Jack'a.
- Nie jestem ponurakiem.
- Masz rację, ale tylko przy Mel.
Zaczyna się.

Siemka! Jak myślicie jakie teraz będą relacje między Melody a Mariką?
Do następnego!😘😘

,,Zabójczyni" // ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz