22

396 21 4
                                    

Obudziłam się o 14:00. Wstałam powoli przecierając opuchnięte oczy. Skierowałam się do kuchnii mróżąc oczy chcąc osłonić je przed promieniami słońca, które dziś wyjątkowo mocno świeciło. Weszłam do pomieszczenia gdzie wszyscy spojrzeli na mnie ze zmartwieniem w oczach. Westchnełam cicho siadając między Jeff"em a Bezokim. Wzięłam widelec i zaczęłam nim torturować niewinnego naleśnika z czekoladą. Skończyło się na tym, że wzięłam tylko pięć gryzów. Dałam resztki Smile'owi wrzucając je do jego miski. Z ciekawości spojrzałam na mój nieodłączny naszyjnik. Połowa. Musze go uzupełnić. Przeniosłam się z resztą do salonu gdzie włączyliśmy telewizor na wiadomości.
- Dziś o godzinie dziewiątej znaleziono zmasakrowane ciało Martina Jaskórskiego w jego domu. Policja podejrzewa, że to sprawka jedynego z Creepypast a dokładniej Melody. Ofiara przed śmiercią napisała list kierując go najprawdobodobnie do policji. Treść listu brzmi: Ja Martin Jan Jaskórski przyznaje się do wielokrotnego popełnienia przestępstwa jakim jest gwałt i znęcanie się psychicznie nad moimi ofiarami. Jedne z nich to Maria i Anna Koziełek, Dominika Spychowiak oraz Marta Czaj. Funkcjonariusze przeszukali dom ofiary i faktycznie znaleziono tam notatki o podanych dziewczynach i wiele innych.
- Szybcy są.
Szepnęłam ujawniając swoje myśli. Reszta przytakneła uważnie słuchając reporterki.
- Nie znaleźliśmy żadnych odciskow palców jak i narzędzi zbrodni. Ciało zostało wysłane do odpowiednich patomorfologów którzy zrobią sekcje zwłok. Jak narazie wiemy tylko że ofiara ma zmiażdżone genitalia, powyrywane paznokcie w obu dloniach oraz dość głębokie cięcia na plecach i klatce piersiowej. Wiecej dowiemy się po sekcji zwłok.
Policjant mówił to nie wyrażając żadnych emocji na twarzy. Musze go sprawdzić. Wstałam i założyłam glany.
- Idę się przejść.
Wyszłam kierując się do lasu. Omijając roślinność rozmyślałam nad snem. Po policzku spłynęła pojedyncza łza. Starłam ją szybko opanowując się.
- Muszę być silna.
Dotarłam nad moje jeziorko. Spojrzałam na róże mieniące się delikatnym złotym blaskiem.
- Różyczka, heh.
Weszłam na most siadając na nim i patrząc w tafle wody. Nagle usłyszałam głośny huk i wycie wilków. Nie czekając na nic pobiegłam wampirzym tempem. To co zobaczyłam na miejscu doprowadziło mnie do białej gorączki. Alex z dwoma chłopakami z wizji strzelali do mojej watahy. Aqua, Ventus, Ignis i Terra były ranne lecz nadal starały się bronić. Moje dłonie otoczyły płomienie a oczy zaszły czerwienią.
- Co. Wy. Kurwa. Robicie!
Chlopacy spojrzeli na mnie ze strachem oprócz jedynego. Natychmiast pojawiłam się przed nimi spadając im broń. Patrzyłam wściekła na Alexa który patrzył na mnie niezrozumiale.
- Powiedz mi do chorelny co one wam zrobiły że musicie do nich strzelać!
Pobliski krzak stanął w ogniu.
- Spokojnie to tylko wilki.
W tej chwili wkurwił mnie jeszcze bardziej.
- Tylko wilki? Tylko wilki?!
Popchnołam go tak by spadł na ziemie. Płomienie teraz obejmowały mnie do łokci.
- Posłuchaj to jest moja wataha i jeśli jeszcze raz zobaczę, że któryś z was je krzywdzi bez powodu to nogi z dupy powyrywam!
Odwróciłam się do watahy tworząc zielone strużki magii, które uleczyły je w mgnieniu oka. Nie patrząc w tył pobiegłam z wilkami na łąkę. Tam zdjełam kaptur uwalniając moje już lekko palące się włosy które unosiły się delikatnie do góry. Usiadłam po turecku powoli się uspokajając. Watahy położyła się obok mnie. Jeden z mlodych wskoczył mi na kolana. Uśmiechnęłam się i czułe pogłaskałam go po łebku. Przedemną usiadła Harmonia patrząc mi w oczy.
- Nie podchodzcie tam.
Wilczyca skinęła głową rozumiejąc o co mi chodzi i położyła się przedemną. Wyjełam naszyjnik z pod bluzki i zamknęłam w dłoni trzymając wisiorki. Lekko kołysając się zaczęłam śpiewać.
- Między prawdą a kłamstwem jest klucz do odpowiedzi.
Bez podpowiedzi być czy nie być - oto jest pytanie.
Nad ranem, gdy wstajesz i witasz świt i pijesz kawę by być.
Miedzy jednym a drugim, niby w tym być.

Powietrze zaczęło bardziej wiać przez co źdzbła trawy poruszały zgodnie z wolą wiatru.

- Lojalność i zdrady, coś jak Słońce i deszcz i nie wiesz czy jesteś poza tym, kiedy w jesteś w niej.
Uśmiech zmazuje smutek, smutek zmazuje uśmiech.
I już sam nie wiesz które częściej witasz.
I w jakim punkcie życia to weryfikuje wszystko gdy koniec w końcu rozliczasz się z nim, uwalniając kilka bodźców.
Rodzimy się i mamy skrzydła by ruszyć w lot.
Ci co stracili ucinają je, nim postawimy krok.

Magia wydobyła się ze mnie latając wokół mnie. Delikatnie muskała moja skórę. Mój "tatuaż" na prawej ręce zaczął świecić na niebiesko.

- Sam nie wiem co już widzę: czy to jasność czy zmrok?
Czy żyję, czy jestem tylko widzem,
Bo śniłem o pierwszej lidze.
A nagle w niej jestem.
I nie wiem czy to sen na jawie.
Czy kilka marzeń we śnie.

- Między mną a tobą.
Między mną a sobą.
Szukam więzi.
Wciąż nieustannie i bez przerwy.
Lecz nerwy - przez nie czuję się jak pies na uwięzi.
I zamiast być w czymś, jestem tylko pomiędzy.

Przymknełam oczy czując jak magia wpływa do naszyjnika wprawiając mnie w stan odrętwienia.

-...Kocham naturę więc nie jarają mnie sztuczne cycki
Jeśli twoja wada to rozmiar, to sama się krzywdzisz
Miałeś chęć jedną, wszystkim o ziemię
Ale spójrz w górę na pewno poczujesz podniebienie
Jego smak - jak dawniej
Jego brak - jak dawniej
Nie ma fikcji, oprócz wyobrażeń wszystko dzieje się naprawdę.

Poczułam jak ktoś wchodzi na łąkę jednak nie zwróciłam na to szczególnej uwagi. Śpiewałam dalej nie przejmując się niczym. Czułam że zbliżają się do mnie dwie osoby. Po chodzie rozpoznałam, że to dziewczyny.

- ...Patrzę w oczy ojca - widzę w nich ból jeszcze.
Wiem ze starsze oczy widziały już full nieszczęść.
W głębi ducha każdy z nas jest czyimś dzieckiem.
A klepsydry na drzewach zamieniają w dech na kilka westchnień.
Chce dawać sens na kartki, lecz życie jest bezsensem.
Pobiją się o sprawy niewarte tu naszych ziewnięć.
Bicie matki nazywają swoim męstwem.
A wypierdalaniem dzieci do śmietników - Czym? Błędem?

Były w połowie drogi by do mnie dojść. Wilki zaczęły powarkiwać lecz nadal leżały.

-Mówić o człowieczeństwie w tym chorym społeczeństwie.
A wszystko wokół mówi ci że życie jest piękne.
Dają papkę ludziom na okrętkę.
Chyba brzydzę się ludźmi, zwymiotuję tym wstrętem.
Życie daje lekcje, życie mówi: jeb się!
Skrycie lubisz, lecz nie każdy mówi: lecz się.
Nie ulęknie się i tylko głupi jęknie, gdy to do niego wróci przez agresje.
Pewnie uklęknie i ...

Otworzyłam szeroko oczy słysząc przecinający powietrze miecz. Szybko chwyciłam za swoją broń która pojawiła się natychmiast. Wstałam obracając się przed ciosem. Odgłos uderzenia mieczy było słychać w okolicy. Odepchnełam powietrzem Jane która poleciała na Ninę.
- It's so quiet here.
And I feel so cold.
This house no longer.
Feels like home.
Dokończyłam piosenke gotowa do ataku. Ostatnia niebieska strużka magii wleciała do wisiorka.
- Nieźle.
Po obu moich bokach stanęła połowa watahy, reszta wzięła młode by je pilnować. Nakazałam im by się nie ruszyły i sama zbliżyłam się trochę do nich.
- Czego chcecie?
- Twojej śmierci lecz jesteś komuś bardzo potrzebna.
Zmarszczyłam brwi nierozumiejąc o kogo im chodzi.
- Komu?
Dziewczyny zaśmiały się szyderczo.
- Myślisz, że ci powiemy?
Zacisłam szczękę próbując się pozostać spokojną. Nina wyjęła dwa noże i ruszyła na mnie. Zrobiłam unik w bok uciekając od ostrza. Jane zamachneła się mieczem chcąc trafić w nogę lecz szybko skoczyłam robiąc saldo w tył. W mojej lewej dłoni pojawił się drugi miecz identyczny do tego co miałam w prawej. Odpierałam ataki dziewczyn w pewnym momencie wyrywając nóż z dłoni Niny. Tupnełam nogą a z ziemi zaczęły wychodzić kolce w stronę przeciwniczek, które musiały oddalić się z 10 metrów. Posłałam w ich stronę kule ognia, którą robiła się coraz większa. Zaczęły uciekać posyłając w moją stronę groźby. Zdyszana stałam jeszcze chwile po czym poszłam do domu.

Siemka! Właśnie sobie siedzę na balotach. :3
Do nastepnego! 😘

,,Zabójczyni" // ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz