10

501 24 0
                                    

Padłam na łóżko wykończona. Wszystkie dziewczyny i o dziwo kilkunastu chłopaków zaprowadziłam do willi, a budynek burdelu zlikwidowałam. Pracownikom wyczyściłam pamięć i zabrałam wszystkie pieniądze, które przekazałam Arturowi. Ciężki dzień. Jestem wykończona. Usłyszałam za sobą huk. Spojrzałam w stronę drzwi... a przynajmniej w miejsce w którym powinny być.
- Mel wstawaj! Idziemy grać!
Clockwork stała w przejściu z piłką pod pachą i nie wyglądało na to że da mi prędko spokój. Wskazałam palcem na siebie.
- Ale że ja?
Brązowowłosa niebezpiecznie zmrużyła oczy. Przeszła po drzwiach które leżały na podłodze i zaczęła ciągnąć mnie za kostkę. Z całej siły złapałam się łóżka.
- Nigdzie nie idę!
- A właśnie że idziesz!
Położyła nogę na łóżku zwiększając siłe ciągnięcia. Mocniej złapałam się mebla nie dając za wygraną. Usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju i następnie pomaga Clockwork. Puściłam się.
- Nienawidze was.
- My też cie kochamy.
Dziewczyna wraz z Toby'm trzymali mnie za nogi i ciągneli na dwór. Na miejscu wyrwałam się i złapałam za głowe.
- Kurwa!
- Gdzie? Ładna?
Spojrzałam na Puppeter'a wściekłym, nie, wkurwionym wzrokiem. Jak nigdy miałam ochotę zmyć mu ten uśmieszek z twarzy.
- Właśnie na nią patrze i myślę czy to serio ten plemnik który wygrał.
Całe towarzystwo wybuchło śmiechem. Wstałam gdy ból zaczął znikać.
- Może i mam braki w urodzie, ale za to nadrabiam charakterem.
Wypioł pierś i pokazał mi język. Odszedł zmysłowo kręcąc biodrami, a przynajmniej się starał. Zaśmiałam się i ruszyłam na pozycje napastnika.

***Perspektywa Mariki***

Siedziałam na łóżku w pokoju Pawła. Zdjełam chustę i westchnełam. Zamknęłam oczy opierając ręce na kolanach. Mając w dupie zasady i etykiete. Poczułam jak po lewej stronie ugina się materac. Spojrzałam na brata.
- Mam dosyć. Ile jeszcze będziemy nosić te cholerne chusty?
Westchnął i objął mnie ramieniem.
- Spróbuję przekonać rodziców żeby przed szkołą ujawnić naszą tożsamość.
Prychnełam.
- Myślisz że się zgodzą? Absurd.
Jego lewy kącik ust podniósł się do góry. Roztrzepał mi moje rozpuszczone włosy i zaczoł gilgotać. Po pokoju rozniósł się mój śmiech. Kopałam go i uderzyłam o ramię błagając by przestał. Odepchnełam go po czym pobiegłam w stronę kominka. Złapałam za szpade którą wycelowałam w jego pierś.
- Tak się bawisz?
Rozbawiony również sięgnoł bo broń. Naparłam na niego, a w pokoju rozległ się odgłos uderzanych o siebie kling. Po jakiś 10 minutach Paweł "ukradł" mi szpade wyrywając mi z dłoni. Zanim zdążył coś zrobić ja w trybie ekspresowym zawiązałam chustę z tyłu głowy i uciekłam z pokoju. Mijałam drugi korytarz gdy usłyszałam że za mną ktoś biegnie.
- Wracaj tu ty koczkodanie!
Paweł ze szpadą w ręce niebezpiecznie szybko zbliżał się do mnie. Nagle zatrzymałam się i odskoczyłam w bok. Gdy Paweł mnie wyminoł ruszyłam w przeciwną stronę.
- Żegnaj patafianie!
Krzyknełam zostawiając
zdezorientowanego brata w tyle.

***Perspektywa Melody***

Zdjełam bluze zostając w białym topie. Aktualnie mieliśmy przerwę więc podeszłam do Hoodie'go który rzucił mi butelkę wody.
- Dzięki.
Napiłam się upróżniając połowę. Usiadłam koło chłopaka wzdychając. Popatrzyłam w niebo mróżąc oczy. Było prawie że bezchmurne, tylko raz na jakiś czas pojawiała się biały obłok. Położyłam się pozwalając by źdzbła trawy muskały moją twarz. Zamknęłam oczy wsłuchując się w dźwięki dookoła. Słyszałam w oddali jak spłoszone ptaki wznoszą się w powietrze szybko machając skrzydłami. Skupiłam się na dźwięku biegnących sarn i wilków. Nagle poczułam jak zimna woda spotyka się z moją skórą. Krzyknełam i wstałam pocierając twarz by cokolwiek zobaczyć. Spojrzałam na roześmianych chłopaków którzy trzymają wielkie wiadro.
- Wy.
Śmiechy natychmiast ustały, a chłopcy zaczęli powoli się wycofywać.
Skrzyżowałam ręce a woda zaczęła "wychodzić" z moich ubrań jak i włosów. Jeff podrapał się po szyi rozglądając się po reszcie.
- To my już może... Wiać!
Każdy podbiegł w inną stronę. Dziewczyny zaciekawione spojrzały w naszą stronę. Woda która unosiła się wokół mnie wystartowała w stronę chłopców. Z wrednym uśmieszkiem podgrzałam jej temperaturę.
- Macie za swoje.
Szepnęłam w akompaniamencie krzyków. Odwróciłam się z zamiarem pójścia do domu, lecz przedemną siedział Smile trzymając w pysku piłeczkę i patrząc na mnie błagalnie. I jak tu ci odmówić? Pies puścił zabawkę, popchnoł ją nosem oraz położył się na plecach. Zaśmiałam się klękając i tarmosząc go po brzuchu. Wzięłam piłeczkę i rzuciłam, a Smile natychmiast za nią pobiegł. Pies zatrzymał się i zaczoł szukać zabawki. Poczułam jak ktoś kładzie mi łokieć na ramię opierając się o mnie. Spojrzałam w lewo i zobaczyłam zapatrzoną w Smile'a Jill.
- No to ma zajęcie, nie?
Jej twarz rozpromieniła się pod wpływem uśmiechu, pokazując swoje ostre jak brzytwa zęby.
- Taaak. Nie czekajcie na mnie.
Strzepnełam jej rękę z ramienia i ruszyłam w strone lasu.
- Co? Gdzie idziesz?
- Przejść się.
Gdy zniknęłam ich oczów przeteleportowałam się nad niewielkie jezioro. Wokół niego rosły krzaki róży nie licząc miejsca gdzie można było do niego wejść i na most. Odetchnełam lecz natychmiast spiełam się gdy usłyszałam kroki. Spojrzałam na przybyłych którzy okazali się być dwójką chłopaków. Już miałam do nich podejść jednak dostrzegłam dziewczynkę schowaną za drzewem. Stanęłam będąc ciekawa rozwoju wydarzeń. Jeden z pietnastolatków trzymał w ręce kij baseballowy machając nim. W mojej głowie zaświeciła się czerwona lampka. Skupiłam się na każdym ruchu chłopaków.
- Dalej wychodź!
- Przecież nic ci takiego nie zrobimy.
Zaśmiali się paskudnie spoglądając na siebie. Roześli się w dwie strony idealnie otaczając drzewo za którym była dziewczyna. Gdy tylko ją spostrzegli podbiegli do niej nie dając jej szansy na ucieczkę. Czarnowłosa rozpłakała się próbując wyrwać się im.
- Teraz nam nie uciekniesz.
Brunet położył jej dłoń na tyłku mocno ściskając.
- Zostawcie!
Natychmiast pojawiłam za nimi. Złapałam obu za nadgarstek wykrecając im ręce do tyłu.
- Co jest kurwa!
Zdjełam z siebie czar niewidzialności patrząc się na dziewczynę.
- Idź na most.
- A-ale...
- Jest za tobą.
Zielonooka odwróciła sie i poszła na wyznaczone miejsce. Puściłam chłopaków i odwróciłam ich przygniatając do drzewa.
- Kim ty do kurwy...
Blondyn odrazu się zamknoł gdy zrozumiał z kim ma do czynienia. Wyrwałam mu kija i uderzyłam lekko nim o swoją rękę patrząc na nich.
- To teraz sobie troszkę porozmawiamy.

Hejo~, wróciłam! Jak sie macie? Ile to mnie już tu nie było? Hehehee... Ale wracając to spróbuję kolejny rozdział wcześniej dodać. Jakoś nie miałam głowy do tego. :/ Do nastepnego! 😄
Ps: Komentarzyk? 😜

,,Zabójczyni" // ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz