15

401 20 3
                                    

Obudziłam się jakoś o 23:00. Ogień w kominku był jedynym źródłem światła co dawało pomieszczeniu przyjemną atmosferę. Okryłam się szczelniej kocem którym ktoś mnie przykrył. Uśmiechnęłam się sennie wpatrując się w ogień. Przy moich nogach smacznie spał Smile niekiedy powarkując. Ziewnełam będąc nadal zmęczona. Przytuliłam się do poduszki wracając do krainy snów.

***Perspektywa Dawida***

Szedłem ścieżką w parku blisko jeziora. Usiadłem na trawie wpatrując się w tafle wody. W mojej dłoni znajdował się mały kamyczek którym się bawiłem podrzucając nim.
- Kurwa!
Gwałtownie wstałem rzucając owym kamieniem w wodę. Mój oddech stał się cięższy a mięśnie rąk spięte. Ukucnołem łapiąc się za włosy, pociągając je. Podniosłem się rozglądając czy nikt nie chodzi po parku. Zdjołem skórzaną kurtke a następnie pomarańczową bluzkę. Wyjołem telefon sprawdzając godzinę. Trzecia w nocy powinno ,więc być bezpiecznie. Rozebrałem się do naga zaczynając powoli wchodzić do jeziora. Gdy chłodna woda otuliła moje ciało do klatki piersiowej, zanurzyłem się. Czułem w piersi wirującą cząstkę magii której pozwoliłem się wydostać. Mała kuleczka obkrążyła mnie kilka razy powodując zmianę nóg na ogon. Dolne kończyny połączyły się tworząc jedność. Po sekundzie pojawiły się granatowe łuski i oskrzela na bokach szyi. Przyjrzałem się mu przez chwile po czym ruszyłem na dno. Zafascynowany spojrzałem w górę patrząc na rozmyte niebo i księżyc. Popłynołem w górę ciągle przyspieszając. Wyskoczyłem z wody robiąc saldo w tył. Zrobiłem jeszcze kilka kółek tu i tam po czym popłynołem na brzeg. Usiadłem na piasku pozwalając magii robić swoje. Wstałem sięgając po rzeczy. Po ubraniu się wróciłem na parking. Założyłem kask i ruszyłem do domu.

***Perspektywa Melody***

Otworzyłam powoli oczy przyzwyczajając je do światła. Złapałam się za głowe wciskając się mocniej w kanapę. Z ociąganiem wstałam zdejmując bluze. Otworzyłam okno i udałam się do kuchni. Ignorując głosy wspiełam się na blat i otworzyłam szafke sięgając po tabletkie. Zeskoczyłam po czym wzięłam ją popijając wodą. Odłorzyłam szklankę siadając przy stole. Wzięłam kanapkę powoli ja konsumując. Usłyszałam po lewej stronie głos Suicide.
- Mel wszystko dobrze?
- Ta~.
- Napewno?
Przełknełam pokarm, obojętnie wpatrując się w ścianę przed sobą.
- Umarła.
W pomieszczeniu nastała cisza.
- Kto?
- Dziewięciolatka.
- Gdzie?
- Na stole... Miała operacje płuc ale nie powiodła się. Jej organizm nie przyjął przeszczepu.
Po chwili wahania Suicide zabrała głos.
- Skąd wiesz?
Wstałam i odłorzyłam talerz do zlewu.
- Miałam wizję.
Pociągnęłam palcami bluzkę która zmieniła się na ciut obcisłą czarną z krótkim rękawem. Wzięłam plecak i z cichym ,,Narazie" wyszłam z domu. Założyłam tradycyjnie kaptur i pojawiłam się przed klasą z akompaniamentem krzyków strachu. Usiadłam pod ścianą zamykając oczy. Zmarszczyłam brwi gdy zamiast czerni zobaczyłam szarość i rozmyte czarne postacie. Otworzyłam oczy na dźwięk dzwonka. Leniwie wstałam. Oparta czekałam na cierpliwie na nauczyciela.

***Budynek tajnej korporacji***

-Znaleźliście ją?
W białym gabinecie znajdowało się trzy postacie. Pierwsza siedziała za biurkiem stukając w owy mebel patrzył chłodno na dwójkę przed sobą. Czuć było od niego potęgę i siłę. Stojący przed nim mężczyzna i kobieta wzdrygneli się ledwo dostrzegalne.
- Nie szefie, ale mamy jej prawdopodobne miejsce pobytu.
Głos blondyna brzmiał pewnie, lecz była w nim nutka obawy.
Ręką uderzyła o biurko powodując u dwójki strach.
- Macie ja jak najprędzej znaleźć do cholery! Ona jest nam potrzebna!
Drobna kobieta bawiła się ze zdenerwowana palcami otwierając i zamykając usta.
- Wiemy szefie, znajdziemy ją jeszcze w tym miesiącu.
- Oby bo jak nie...
Brunetka patrzyła na podłogę nie mając odwagi spojrzeć mężczyźnie w oczy. W oczach których się zakochała.
- Idźcie już.
Dwójka wyszła zostawiając go samego. Splótł dłonie kładąc na nie głowe, zamyślając się. O czym? Tego nikt nie wie, lecz z pewnością nie jest to nic dobrego.

***Perspektywa Melody***

Szłam zmęczona korytarzem idąc na chemię. Chociaż tyle dobrego. Przymknełam na chwilę oczy idąc dalej. I to był  błąd. Poczułam jak na kogoś wpadam. Otworzyłam szybko oczy odrazu zauważając niebieskie tęczówki. Chłopak złapał mnie jedną ręką w pasie, zaś drugą położył między łopatkami ratując przed upadkiem. Położyłam swoje dłonie na jego ramionach zaciskając je.
- Melody'a?
- Książę?
Uwolniłam się z jego objęć i cofnełam się kilka kroków. Brunet uśmiechnął się patrząc na mnie przyjaźnie.
- Mów do mnie Alex.
- Dziękuję... Alex'ie i przepraszam.
Poprawiłam plecak oraz kaptur ruszając pod klasę. Ominęłam go czując jak na mnie patrzy. Widziałam jak dziewczyny patrzą się na mnie zazdrośnie i złowrogo. Ignorując je weszłam do klasy, bo akurat zadzwonił dzwonek informując uczniów, że to koniec przerwy. Usiadłam na swoim miejscu wyciągając potrzebne mi rzeczy. Zaczęła się powtórka z wczoraj. Nauczycielka tłumaczyła nam system oceniania i te inne pierdółki. Wszyscy zapisywali słowa kobiety łącznie ze mną lecz od czasu do czasu zerkałam na pewną brunetke. Czarnowłosa nauczycielka zaczęła nam mówić co będzie w pierwszym rozdziale. Z nudów zaczęłam sobie rysować po ręce czarnym markerem. Na środkowym palcu była gwiazda, na serdecznym serduszko a na wskazującym chmurka. Zadowolona odłorzyłam marker skupiając się na lekcji. Kobieta właśnie wyjaśniała jeden z przyszłych tematów. Westchnełam czując na sobie czyjeś spojrzenie. Zerknełam na klasie lecz nic nie zauważyłam. Przyjrzałam się dokładniej i natrafiłam na błękitne oczy. Mierzyłyśmy się wzrokiem lecz po chwili Marika jakby zrozumiała że patrze się na nią. Zdenerwowana szybko odwróciła głowe w stronę tablicy. Patrzyłam na nią z ciekawością w oczach dopóki nie zabrzmiał dzwonek. Spakowałam się i wyszłam z pomieszczenia. Z racji, że była to ostatnia lekcja opuściłam szkołę. Chowając dłonie do kieszeni skierowałam się do bramy lecz po chwili usłyszałam czyjś głos.
- Zaczekaj!
Odwróciłam się. Podbiegł do mnie Alex uśmiechając się tak jak wcześniej.
- Idziesz do domu?
- Nie, do burdelu.
Ruszyłam zostawiając oniemiałego chłopaka. Ten po chwili zrównał się ze mną patrząc wątpliwe.
- Serio?
- Nie, palancie.
Brunat odetchnął z ulgą na co zareagowałam śmiechem.
- A tak poza tym to czego chcesz?
- Odprowadzić cie.
Zatrzymałam się podnosząc brew do góry
- Ty chyba nie myślisz że pokaże ci gdzie mieszkam?
Chłopak pomasował się po karku zerkając nerwowo na boki.
- Może.
Przewróciłam oczami wznawiając chód. Brunet ruszył nie pewnie za mną.
- Czemu chodzisz do budy? Powinieneś mieć prywatne nauczanie, nie?
- Niby tak ale jakoś mnie nie kręci być samemu z nauczycielem.
Między nami nastała cisza. Szliśmy spokojnie ramię w ramię nie odzywając się do siebie. Po kilku minutach przerwałam ją.
- Czemu tak ryzykujesz?
Alex spojrzał na mnie z pytaniem w oczach.
- No wiesz, idziesz ze słynną morderczynią która na dodatek jest Odmieńcem. Mogłabym zabić cie w każdej chwili.
Niebieskooki wzruszył ramionami.
- Nie masz za co mnie zabić.
Zmrużyłam delikatnie oczy spoglądając na niego.
- Co masz na myśli?
- Przejrzałem twoje akta. Do tej pory zabijałaś tylko ludzi którzy byli skazani lub nie dosięgła ich sprawiedliwość.
Na mojej twarzy zagościł uśmieszek.
- Widzę że interesuje cię moja osoba.
Patrzyłam cały czas przed siebie wiec nie zauważyłam jak policzki Alexa lekko się rumienią.
Zatrzymałam się niedaleko autostrady.
-Tutaj się żegnamy.
- To do jutra.
Alex podał mi rękę którą złapałam. Po dłuższej chwili puścił ją i odszedł. Dziwne. Zamyśliłam się chwilę po czym znikłam.

Siemka! 😁 Jak tam weekend? Następny rozdzialik będzie (chyba) za tydzień. Zapraszam gorąco do komentowania i gwiazdkowania. ^^ 🔥🌟
Do nastepnego! 😙







,,Zabójczyni" // ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz