57

162 16 1
                                    

***Perspektywa Mariki, kilka dni później***

- Psst, Mari.

Przekręciłam się na drugi bok, mrucząc coś niezrozumiałego.

- Mari obudź się.

- Jeszcze chwilka...

Ktoś delikatnie zaczął mną trząść. Na ślepo odtrąciłam tą osobę. Usłyszałam huknięcie.

- Nie ma tego dobrego. Wstajemy!

Osobnik krzyknął mi do ucha i zabrał kołdrę. Natychmiast się przebudziłam. Przetarłam oczy poszukując osobę, która miała czelność tak wcześnie budzić mnie w weekend. Na podłodze siedziała Mel trzymająca moją kołdrę.

- Widze, że z powrotem jesteś sobą.

Zakryłam usta ziewając. Byłam masakryczne zmęczona. Do świtu studiowałam księgę, dowiadując się sporo rzeczy o świecie Melody.

- Yup, nie ma to jak swoje ciało.

- Mhm, daj mi kołdrę.

Wyszarpnełam swoje źródło ciepła i krainy snów z rąk Mel. Otuliłam się i położyłam zamierzając zasnąć.

- Wstawaj noooo, jest już 13:00. Co ty robiłaś przez całą noc?

- Nie ważne. Co tu robisz?

- Cóż, z racji, że wtedy nie mogłam przyjść i byłam trochę zajęta przez ostatnie dni, to przyszłam teraz.

Usiadłam na łóżku trzymając przy piersi poduszkę.

- Jeśli chcesz przyjść to musisz w towarzystwie Alex'a, inaczej cię nie wypuszczą.

- Powiedzieliście mu?

- Tak, był nie co zdziwiony, ale ogólnie dobrze to przyjął.

- Cieszę się.

- Wiesz, że musisz przyjść w sukience?

- Tiaa, niestety.

- Na szczęście goście muszą mieć maski, więc nie musisz się martwić o to, że ktoś cię rozpozna.

- O tyle dobrze... Połóż się, wyglądasz gorzej niż Jeff.

Mel wstała i skierowała się do drzwi. Nie dobudzona, bez namysłu zadałam pewne pytanie.

- Coś jest jeszcze między wami?

Zatrzymała się trzymając klamkę w dłoni.

- Nie, on jest dla mnie jak brat. Wiem jak to niekiedy wygląda, ale już dawno doszliśmy do wniosku, że jesteśmy dla siebie jak rodzeństwo.

Po tym wyszła zostawiając mnie samą. Położyłam się i powróciłam do krainy Morfeusza.

***Perspektywa Melody***

Weszłam na posesję oddaloną od miasta. Mieszkało tu pewne małżeństwo, a konkretniej facet z którym miałam do pogadania. Poprawiłam kaptur i weszłam do środka niszcząc zamki w drzwiach, przy użyciu magii. W domu panowała cisza, na pozór nikogo nie było w domu. Przeszłam się po nim poszukując sejfu. Owy przedmiot znalazłam w gabinecie za kopią obrazu ,,Mona Lisa". Zdjęłam portret odsłaniając skrytkę. Uderzyłam w nią z całej siły. Oczywiście włączył się alarm, lecz nie przejęłam się tym. Wyjęłam pieniądze, odłożyłam na biurko i czekałam. Po paru minutach do pokoju wbiegł mężczyzna z karabinem, który we mnie wymierzył. Wyjęłam zapałkę zamieniając ją w miecz.

,,Zabójczyni" // ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz