3.

993 39 7
                                    

Byłam otoczona przez drapieżniki. Pysk Alfy zbliżał się coraz bardziej do mojej twarzy. Łapy naciskały mi na klatkę. Chwilę po tym cała wataha rzuciła się na mnie.
- Ignis! Hahaha T-Terra! Prze-haha-stańcie. Lux!
Po kilku minutach uwolniłam się od wilków.
- Co wy tu robicie? Też się steskniłam, Tenebrae.
Pogłaskałam czarnego wilka po głowie. Większość zaczęła się do mnie łaśić, podskakiwać i lekko lecz natrętnie ciągnąć spodnie.
- Już, już spokojnie. Znajdę dla was chwilkę.
Pochodziłam troche szukając odpowiedniej gałązki. Gdy ją znalazłam, zamachnełam się rzucając znalezisko 15 metrów dalej. Dziesięć wilków rzuciło się za nią. Ja w tym czasie wzięłam siekiere odnawiając przerwaną czynność. By poszło sprawniej użyłam magii odwracając i zabierając gotowe kawałki drewna. Gdy rąbałam 30 kawałek poczułam sturchanie. Ventus trzymał gałąź w paszczy. Posłusznie mi go oddał. Powtórzyłam ruch po raz drugi. Robiłam tak przez następną godzinę. Zmęczona odłorzyłam siekiere i położyłam się wśród watahy. Młode usadowiły się obok mnie, bawiąc się ze sobą i przy okazji moimi spodniami. Pozwoliłam im na to, jak coś to Bezoki mi zeszyje. Po krótkiej drzemce pożegnałam się z wilkami. Udałam się do domu mając w planie naprawić ten cholerny taras. Chociaż... Weszłam do domu zmieniając plan.
- Ben! Silver! Na dół!
Krzyknełam. Przesiadujący w salonie osoby patrzyły na mnie z zaciekawieniem.
- Za chwile!
Odkrzykneli chórem.
- NATYCHMIAST!!!
Siedzący na oparciu kanapy Laughing i Clockwork, spadli pod wpływem wywołanego wiatru.
- Sorry.
Gdy szanowni panowie nie zeszli po 5 minutach. Wtargnełam do ich pokoju. Grali razem w Majora siedząc na pufach. Wyłączyłam Xboxa i złapałam ich za kark.
- Co ty zrobiłaś?!
- Wy na pewno nie jesteście bliźniakami?
Zapytałam ze stoickim spokojem. Oboje krzyczeli i szarpali się schodząc na taras.
- Macie.
Podałam im skrzynie z narzędziami.
- Co mamy z tym zrobić?
- Naprawić taras.
- Co?! Czemu?!
- Macie czas do wieczora, inaczej zero gier do września.
Weszłam do domu zostawiając chłopaków z otwartymi ustami. W środku towarzystwo śmiało się w najlepsze z nich. Z uśmiechem na ustach udałam się to pokoju. Zmęczona położyłam się na wielkie fioletowe łóżko. Zrywanie nocy robi swoje. Zasnęłam od razu, tym razem nic mi się nie śniło. Obudziłam się o 15:00, po czym zeszłam na obiad.
- O śpioch przyszedł.
- Oczywista oczywistość, Zero.
Podczas obiadu panowała wesoła atmosfera, jedynie chłopcy byli niezadowoleni z powodu pracy. Patrzyli na mnie złymi spojrzeniami, mówiąc coś. Uśmiechnęłam się niewinnie do nich, ci odwrócili głowy naburmuszeni. Zaśmiałam sie. Przejechałam wzrokiem po wszystkich, przypominając sobie dobre i złe chwile. Jesteśmy dla siebie jak rodzina. Właśnie, rodzina. Ciekawe czy jakąś w ogóle mam. Odtrącając nieprzyjemne myśli, wróciłam do rozmowy z Helenem na temat jego prac.
- Wczoraj skończyłem jeden z moich obrazów.
- Co przedstawia?
- Zamek królewski.
Wyszczerzył się.
- Wiesz że mogli cie złapać?
- Wiem.
- I zaryzykowałeś wiedząc że to mógł być Twój ostatni obraz.
- Dla takich widoków warto się poświęcać.
Na tą odpowiedź strzeliłam face palma. On jest niemożliwy, nawet ja nie zbliżam się do zamku. Jest tam za dużo ochrony. Może i bym sobie poradziła lecz wole nie kusić losu.
- Daj mi Boże siłe.
- Do czego?
Wtrąciła się Judge. Jej całkowicie czarne oczy patrzyły na nas z ciekawością.
- Nie ważne.
- OK, idziesz potańczyć?
Ożywiłam się.
- Zawsze i wszędzie.
- Ej, a co ze mną?
Naburmuszony Helen patrzył na mnie gniewnie.
- Pogadamy kiedy indziej.
Słyszałam jeszcze jego narzekania gdy wychodziłyśmy z kuchni. Wyciągnęłam prawą rękę przesuwając kanapy i stolik, w międzyczasie blondyna włańczała grę ,,Dance Central 3". Gdy wszystko było gotowe wybrałyśmy piosenke Kelly Clarkson ,,Stronger". Reszta przyszła zobaczyć naszą "rywalizacje". Z początku nic się nie działo. Wygrałam z Judge, później tańczyłam z Suicide.

***Perspektywa Jack'a***

Po 3 piosence zaczęła wydobywać się z Mel niebieskie nitki magii. Jill specjalnie zgasiła światło. Strużki magii zaczęły świecić z większym blaskiem. Oplatały każdego niczym tarcza, jednak gdy miały już dolecieć do kolorowookiej odbijały się od niewidzialnej bariery omijając ją. Każdy z nas się zastanawiał czemu tak się dzieje. Za każdym razem. O 19 wyłączylismy grę i ustawiliśmy meble na miejsce. Melody wydawała się jak nowa, wypoczęta, szczęśliwa. Po kolacji każdy udał się do pokoju. Ben i Silver chodzili z bananem na twarzy bo udało im się skończyć przed czasem. Po kąpieli położyłem się spać jednak przed tym myślałem o ostatnich latach. Ona nas zmieniła. To była ostatnia myśl nim ogarnoł mnie sen.

Nareszcie przerwa od szkoły. Co prawda tylko 2 tygodnie ale jednak. 😁 Informuje że w Święta i po nich raczej nic nie wstawie. Ewentualnie coś pojawi się dzień przed Sylwestrem.
Życzę wam duuuuuużo szczęścia, zdrowia i weny. 😉 Miłej świątecznej atmosfery, byście spędzili te dni w rodzinnym gronie. Spełnienia marzeń. No i oczywiście szampańskiej zabawy w Sylwka.

Ps: Dajcie znać czy wam się podoba w komentarzu. Będę wdzięczna.😄

,,Zabójczyni" // ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz