11

461 27 4
                                    

Chłopcy patrzeli na mnie ze strachem w oczach. Pierwszy cios wymierzyłam w brzuch bruneta który odrazu zgioł się w pół. Następnie w to samo miejsce uderzyłam blondyna. Odrzuciłam kij i złożyłam ręce w pięści. Obydwoje dostali w nos z którego zaczęła lecieć krew. Złapałam ich za ramię blisko szyi i nacisnełam. Po chwili zemdleli. Poszłam w stronę mostu zakładając znowu czar. Usiadłam na przeciwko dziewczyny której wzrok był wbity we mnie. Na jej policzkach były jeszcze mokre ślady łez.
- Dziękuję.
Jej cichy i delikatny głos przerwał ciszę pomiędzy nami. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Drobnostka. Teraz powinni ci dać spokój.
Dziewczyna posłała mi również delikatny uśmiech.
- Andżelika, jak długo cie nękają?
Jej twarz wyrażała zaskoczenie jak i cień niepokoju.
- Skąd znasz moje imię?
- Najpierw ty odpowiedz na moje.
Nela zaczęła się wiercić i pocierać dłonie. W końcu odezwała się niepewnym głosem.
- Od niedawna w sumie to nic takiego...
- Nie kłam.
Przerwałam jej stanowczo. Ona podniosła głowe i zaczęła mi się patrzeć w oczy. Widziałam co zaraz powie.
- Czemu masz różnobarwne oczy?
- Miałam że tak to ujme wypadek który spowodował zmianę koloru prawego oka.
Dziewczyna patrzyła na mnie z zachwytem.
- Piękne, niebieskie i fioletowe.
Jej oczy ukazywały rozmarzenie, a uśmiech nieznacznie się powiększył.
- Uwierz nie chciałabyś przez to przechodzić. Bolało jak cholera.
- Rozumiem.
Pogadaliśmy jeszcze na kilka luźnych tematów jak nasze zainteresowania. Siedziałyśmy w ciszy, każda pogrążona w swoich myślach. Andżela wstała i zaczęła się rozglądać wokoło.
- Pięknie tu. Jak odkryłaś to miejsce?
Podeszłam do niej i oparłam się o ceglaną balustrade. Spojrzałam w dół i zapatrzyłam się w wodę.
- Sama je stworzyłam.
Dziewczyna zerkneła na mnie z ciekawością. Powtórzyła moją czynność jednak zamiast w dół spojrzała na mnie.
- Jak? To musiało ci zająć dużo czasu.
- Nie aż tak, tylko miesiąc. Szczerze mówiąc to przez przypadek je zrobiłam. Wtedy uczyłam się panowania nad żywiołami i fatalnie mi szło. Wściekła wyszłam z domu i po dotarciu tutaj, nieświadomie zaczęłam wykopywać dół przez podnoszenie kawałków ziemi i rzucaniu ich w dal. Gdy ochłonełam zauważyłam że dziurę napełniła woda, która była pod ziemią. Wtedy wpadłam na pomysł, by zrobić tutaj swoje miejsce gdzie będę mogła poćwiczyć, śpiewać, odpocząć sama.
Między nami zapadła cisza przerywana odgłosami natury. Wyprostowałam się biorąc głęboki oddech. Uśmiechnęłam się gdy wiatr zmierzył mi włosy. Spojrzałam na Andżelike która uważnie mnie obserwowała.
- Nie boisz się?
Zmarszczyła brwi przez chwile się zastanawiając.
- Nie, w końcu uratowałaś mnie.
- Skąd pewność, że zaraz cie nie zabije?
Podniosłam lewą brew patrząc się na nią obojętnie. Dziewczyna lekko zestresowana zaczęła gestykulować.
- Sporo o tobie czytałam zabijasz tylko tych którzy na to zasłużyli, prawda?
Niepewność i nuta strachu była dobrze słyszalna w jej głosie. Założyłam ręce i zamknęłam oczy.
- Prawda.
Wypuściła trzymane powietrze z ust i natychmiast się rozluźniła. Wyjęła telefon z kieszeni i sprawdziła godzinę.
- O Jezus, musze iść. Mogłabyś mnie wyprowadzić z lasu?
Kiwneła głową otwierając już oczy. Ruszyłyśmy w ciszy bez zbędnych słów. Gdy dotarliśmy do końca lasu zatrzymałam Nele, a ona spojrzała na mnie pytająco. W mojej lewej ręce pojawiła się róża. Dałam ją w ręce zachwyconej dziewczyny.
- Gdy będziesz miała kłopoty, pomyśl o mnie.
Nim zdążyła coś powiedzieć zniknełam razem z powiewem wiatru. Przejrzałam się krzakowi, któremu wyrosła kolejna gałązka a na niej czerwono-błękitna róża. Z uśmiechem na twarzy chciałam już ruszyć do domu lecz przypomniałam sobie o chłopakach. Z wrednym uśmieszkiem podeszłam do nich i powiesiłam ich na gałęzie za gacie. No, teraz mogę iść.

***Perspektywa Jeff'a***

- Gdzie ona znów się zapodziała?
Usiadłem na fotelu kładąc jedną nogę na poręczy. Oprócz mnie w salonie byli jeszcze Masky, Howdy, Pop, Judge, Suicide, Panda i Kao. Reszta poszła gdzieś ze Slendim.
- Znasz ją, pewnie jest gdzieś w lesie.
- No tak, ale ile można tam przebywać? Chodzi tam niemal codziennie.
- Kekeke. Nie pamiętasz już, że od początku ją ciągnęło do niego?
Oparłem głowe na dłoni, przewracając oczami.
- Wtedy były inne czasy i dobrze o tym wiesz.
Podczas gdy pozostali pogrążyli się w rozmowie, ja wspominałem dawne lata. Nasze pierwsze spotkanie które było bardzo spięte. Jak powoli zaczynała nam ufać. Z rozmyśleń wyrwał mnie trzask drzwi. Spojrzałem za siebie zauważając Mel.
- Siemka wszystkim.
Usiadła koło Howdy'ego porywając z jego ręki ciastko.
- Gdzie się szwendałaś?
- Byłam nad jeziorem, a cio?*
Wszyscy spojrzeliśmy na siebie poruzmiewawczo. Ona zaś patrzyła na nas niezrozumiale.
- O co chodzi?
Pierwsza odezwała się Ann.
- Powiedz, co takiego jest w tym lesie?
Mel zastanowiła się i zaczęła wyliczać na palcach.
- Pomyślmy, są drzewa, zwierzęta, jezioro, trawa, krzewy, rośliny...
Zaśmiałem się po czym jej przerwałem.
- Wiesz o co nam chodzi.
Ona westchneła i oparła rękę o poręcz kanapy.
- Gdy jeszcze was nie znałam często uciekłam do lasu, by uciec policji. Później zaczęłam tam chodzić ot tak sobie. Polubiłam odgłos natury tym bardziej że odkryłam w sobie wampira i wszystkie dźwięki były dla mnie głębsze. Tam zaczęłam uczyć się panować nad magią. W mieście nie mogłam tego robić bo bym kogoś skrzywdziła, a tego bardzo nie chciałam.
Wszyscy siedzieliśmy przez kilka minut w ciszy, przyswajając nowe informacje.
- No patrzcie tyle lat, a jeszcze nie wiemy o tobie wszystkiego.
Pop delikatnie się uśmiechnął.
- A co do wapiryzmu. Kiedy musisz napić się tego jakże błogiego napoju bogów?
W salonie rozszedły sie odgłosy śmiechu. Mel uśmiechając się odpowiedziała.
- Bogów? A nie potworów?
- Jak chcesz księżniczko.
- Mel księżniczką? Ona w sobie gracji przecież nie ma.
Masky oberwał w łeb za swoje słowa.
- Ty za to ją masz co?
- Oczywiście.
Brunet krzyknoł gdy oberwał po raz drugi.
- Znalazł się książę na koniu.
Prychneła i wzięła ciastko z talerza.
- Za co to?
Spytał urażony masując swoją czupryne. Melody spojrzała na niego gniewnie.
- Za szczerość.
Wstała i udała się na górę. Tym czasem Masky siedział zdezorientowany.
- Nie rozumiem kobiet.
Wszyscy po raz kolejny wybuchneliśmy śmiechem.

Siemka! W końcu zkończyłam ten rozdział 😥. Jeśli się spodobało to pozostaw po sobie jakiś ślad. 😜
Do nastepnego!

*błąd zrobiony specjalnie




,,Zabójczyni" // ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz