Rozdział 9

5.3K 159 4
                                    

Całą noc nie mogłam zasnąć, bo myślałam o moich znajomych. Kiedy, już udało mi się zasnąć o 3 nad ranem, zaraz obudził mnie okropny koszmar, w którym była moja matka, znalazła nas tutaj, aby znowu uprzykrzyć nam życie.

Owinęłam się kołdrą, ponieważ dochodziła dopiero 5, ale nie udało mi się zasnąć, sprawdziłam w tym czasie czy nie mam żadnych nowych wiadomości - nic cisza...

Postanowiłam, że póki wszyscy śpią pójdę pobiegać, szybko ubrałam swój strój i wyszłam z domu zamykając drzwi na klucz. Włożyłam do uszu moje słuchawki i włączyłam ulubioną muzykę.

Po kilkunastu minutach biegu poczułam na swojej twarzy poczułam czyjąś klatkę piersiową. Podniosłam głowę do góry, a moje serce zamarło. Zobaczyłam wpatrujące się we mnie brązowe tęczówki, takie same jak wtedy w pizzerii... Nie wiedziałam kim on naprawdę jest, bo nikt z moich znajomych wciąż nie raczył mnie poinformować.

Postanowiłam posłuchać Jennifer i unikać tego typa, zapewne nie bez powodu mnie przed nim ostrzegała. Szybko się otrząsnęłam rzuciłam niewyraźne przepraszam i pobiegłam w swoją stronę, widziałam że jego wzrok podążał za mną, ale nie zwracałam na to uwagi.

Wróciłam do domu i poszłam prosto pod prysznic. Wyszłam w bieliźnie i szybko włożyłam na siebie białe szorty i pudrowo różową hiszpankę, zrobiłam delikatny makijaż, a włosy związałam w wysoką kitkę.

Zeszłam na dół i zaczęłam przygotowywać śniadanie dla naszej trójki, chciałam żeby Kate czuła się akceptowana w naszym domu.

Zrobiłam sobie herbatę, a dla nich włączyłam ekspres , w którym po kilku sekundach czekała gotowa kawa.

Zrobiłam również gofry, ale owoce ułożyłam w miseczkach, bo nie wiedziałam co Kate lubi, naprawdę zależy mi na dobrych kontaktach z nią.

Nagle usłyszałam czyjeś kroki na schodach. Odwróciłam się i zobaczyłam, jak tata z tuż za nim Kate przyglądają mi się.

-Hej wszystkim, jak się spało? - zapytałam z miłym uśmiechem, ale oni tylko się zarumienili, Boże jaka ja jestem głupia, co może robić dwójka dorosłych w nocy, którzy nie widzieli się kilka tygodni... muszę myśleć nad tym co mówię

-Cześć - przywitali się równio odwzajemnili mój uśmiech

-Jeeejku, co tak pięknie pachnie - zapytała Kate i podeszła bliżej mnie

-Zrobiłam dla was świeżą kawę i gofry, nie wiedziałam z czym lubisz, więc dodatki wybierzesz sobie sama -

-Hope, postarałaś się, dzięki, a teraz siadaj i zjedz z nami - tata puścił mi oczko

Zjedliśmy razem śniadanie w całkiem przyjemnej atmosferze, a później tata i Kate poszli się przygotować do pracy, bo za godzinę muszą być w swoich firmach. Może i są właścicielami i nie muszą martwić się o spóźnienia i takie tam, ale oni naprawdę dbają o swoje biznesy, a pracowników szanują i doceniają ich wysiłek.

Starałam się dodzwonić po kolei do każdego z moich znajomych, ale bezskutecznie. Nielubię przebywać sama w domu, a szczególnie tak wielkim, więc postanowiłam iść do Jennifer osobiście skoro nie chce odebrać telefonu.

Już po kilku minutach spaceru stałam pod drzwiami mojej przyjaciółki, pukałam ale nikt nie otwierał. Drzwi były uchylone, więc myślałam, że cos się mogło stać. Weszłam powoli do salonu, gdzie zobaczyłam całą moją paczkę, chyba nikt mnie nie zauważył, więc stanęłam za ścianą, skoro nikt nic mi nie mówi, to sama się dowiem.

Wychyliłam lekko głowę i usłyszałam ich rozmowę

-Jen, on wrócił... - powiedział zaniepokojonym głosem Matt

-Wiem widziałam przecież, ale jak on mógł po tym wszystkim co nam zrobił...

-My tutaj jesteśmy najmniejszym problemem - stwierdził Chris - a co będzie

z Hope ? - na te słowa moje ciało całe się spięło, czemu oni się o mnie martwią

-Prosiłam ją aby starała się go unikać - odpowiedziała mu zdecydowanym tonem Jennifer

-Dobrze wiesz, że jeżeli on czegoś chce to zdobędzie to mimo wszystko i choćbyśmy nie wiem jak się starali to może nie wystarczyć... - no teraz to dopiero się przestraszyłam, no bo kto do cholery może chcieć mi coś zrobić

-Nie było go tutaj rok, może się zmienił? - wtrąciła niepewnie Alice

-Proszę cię, tacy ludzie się nie zmieniają... - powiedziała zrezygnowanym tonem Nathalie

-A szczególnie mordercy... - dopowiedział Thomas

O JA PIERDOLE..... jeszcze sekunda a na zawał tutaj zejdę, jacy kurwa mordercy, jakie zmienianie się i co ja do tego wszystkiego mam...

-Musimy jej o tym powiedzieć, ale teraz nie jest na to jeszcze gotowa... - powiedziała smutnym tonem Amy

-Masz rację, unikanie jej wcale nie pomoże nam ją ochronić - odparł Chris

-Niby tak, ale wiesz kiedy nie jest z nami ten kretyn, może nie będzie od niej nic chciał... - oznajmiła wyraźnym tonem Jennifer

Teraz już nie wytrzymałam, muszę wiedzieć wszystko...

-O czym wy do jasnej cholery mówicie?! - starałam się mówić spokojnym tonem, ale naprawdę było to trudne

Ich miny mówiły wszystko... oczy prawie im wyleciały na mój widok, a kolor twarzy równał się bieli ścian w domu

-Może mi ktoś to wszystko wyjaśnić?! - tym razem miałam gdzieś trzymanie nerwów na wodzy, miałam wszystko gdzieś, chciałam tylko wiedzieć o co im chodzi

Nikt mi nie odpowiedział, wciąż patrzyli na mnie jakby zobaczyli ducha...

-Odezwie się ktoś czy mam powtórzyć? - mówiłam już wyraźnie wściekłym głosem

-Jak długo tutaj stoisz - zapytała przerażona Alice

-Wystarczająco długo, aby usłyszeć wszystko co potrzebuję - odparłam pewnym siebie tonem, jednak oczy zaczęły zachodzić mi łzami

-Proszę cię uspokój się, na razie wszystko jest pod kontrolą - podeszła bliżej mnie Jennifer

-Jak mam być spokojna, kiedy mówicie o powrocie mordercy, a w tym wszystkim jestem ja?! - odskoczyłam do tyłu kiedy chciała mnie przytulić

-Ej Jen, to już czas, ona musi wiedzieć - zdecydował Thomas

-No nareszcie łaskawie mi coś powiecie... - powiedziałam z szyderczym uśmiechem

-Siadaj i proszę cię nie przerywaj nam, to nie jest taka prosta historia. Obiecaj, że choćbyś usłyszała tutaj najgorsze rzeczy zaufasz nam... - powiedział opanowanym tonem Matt

-Po takiej akcji mam wam zaufać?! Nie dawaliście mi znaku życia przez cały dzień, co u was jest ,,bardzo normalne'' - powiedziałam z sarkazmem

-Hope proszę cię, to naprawdę nie są żarty... - powiedziała błagalnym tonem Nat

-Postaram się, ale wy też macie obiecać, że od teraz jesteście ze mną całkowicie szczerzy. - postawiłam im również warunek, no co ja mam im ufać a oni to mogą wywijać takie akcje? No chyba nie...

-Okej, więc to wydarzyło się kilka lat temu... - zaczął Chris, a ja siedziałam cicho i gapiłam się w niego jak w obrazek, aby tylko wszystko dobrze zrozumieć

Po tym co usłyszałam, miałam ochotę zatrzasnąć się sama i nie wychodzić nigdy więcej...








Hejj, rozdział tak na nadchodzący weekend ❤ udanego odpoczynku i zachęcam do zostawiania gwiazdek, zapraszania znajomych do czytania itp.

Dziękuję za każde wejście i gwiazdkę, liczę że zostaniecie z tą książką do końca 😉

Never lose hope.../ZAKOŃCZONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz