Rozdział 35

2.7K 97 6
                                    

HOPE POV.

Co tu się dzieje? Czuję jakby coś chciało mi wypalić twarz…

Otwieram oczy, a nade mną wisi jakiś chłopak, nie mam pojęcia kim on jest. Skądś go kojarzę, ale nie mam pojęcia skąd. Pamiętam jedynie Alexa, Adama i tatę, wiem że były przy mnie jakieś dwie kobiety, jedna trochę starsza, a druga w moim wieku, ale nie mogę sobie za żadne skarby przypomnieć kim one były.

Zaczęłam panikować i wołać Alexa, a potem krzyczeć żeby mnie zostawił i wyszedł. Wydawało mi się, że się wścieka, ale po chwili popatrzył na mnie załamanym spojrzeniem i wybiegł z sali.

A co jeśli on był dla mnie kimś ważnym? Może powinnam z nim najpierw porozmawiać…

Leżałam na łóżku i starałam się przypomnieć jak znalazłam się w szpitalu, ale miałam w głowie totalną pustkę. Po kilkunastu minutach zobaczyłam w drzwiach mojego tatę i Alexa i od razu się uspokoiłam.

-Alex, tak za tobą tęskniłam! Ktoś tutaj był, nie wiem co to za chłopak.

-Spokojnie Hope, to był Bradley – tata patrzył na mnie i mówił powoli. 

Bradley… Wszystko zaczyna mi się przewracać w głowie, wiem że znałam kogoś takiego, ale nie umiem sobie nic przypomnieć…

-Hope, niedługo wyjdziesz do domu, za chwilę pojedziesz na badania, ale o nic się nie martw. 

-Tato, dlaczego mam takie dziury w pamięci? Nie wiem kim był ten Bradley, ani jakim cudem się tutaj znalazłam. Pamiętam tylko was, chłopaka który mnie uratował i dwie kobiety, jedną w moim wieku, a drugą trochę starszą.

-Na razie odpoczywaj, porozmawiam z lekarzem, a później porozmawiamy.

BRAD POV.

Pojechałem do domu rodziców, tak w końcu postanowiłem się do nich wybrać. W sumie to nawet nie wiem, jak trzymają się bez Annie, zawsze była ich księżniczką. Zaparkowałem na podjeździe i wszedłem po schodach do głównego wejścia. Wcisnąłem dzwonek i czekałem aż ktoś zejdzie otworzyć. Nawet nie wiem kiedy, zacząłem się trochę stresować. Otworzyła mi mama. Widziałem, że ma podkrążone oczy i wygląda, jakby była chora… Co było między nami to było, ale w tym momencie serce mi się kroiło, jak na nią patrzyłem. Panowała między nami cisza, a ja patrzyłem prosto w jej oczy, tak jak robiłem to będąc dzieckiem. Staliśmy chwilę w tej pozycji, aż zobaczyłem spływającą po jej policzku łzę, wtedy poczułem jej ramiona na swojej szyi i nie potrafiłem zostawić tego obojętnie. Objąłem ją i wtuliłem głowę w zagłębienie jej szyi. Tak cholernie za tym tęskniłem…

-Camilla coś się stało, długo cię nie… Brad?

Odsunąłem się trochę od mamy i spojrzałem na tatę

-Tato…

Może i jestem dorosły, ale podszedłem i go przytuliłem, wiele się wydarzyło, ale to mój ojciec, którego kocham.

-Boże, synu tyle cię nie widzieliśmy…

-Przepraszam, ale wiesz dlaczego to wszystko się działo.

-Zamknijcie drzwi, chodźmy razem zjeść obiad.

Usiedliśmy razem przy stole, a ja już nie pamiętam, kiedy ostatnio się tak czułem. Wróciły wspomnienia z dzieciństwa, jak mam codziennie robiła obiad, razem jedliśmy, śmialiśmy się, byliśmy naprawdę zżytą, kochającą się rodziną. 

-Mamo, wszystko w porządku? Prawie nic nie zjadłaś. 

-Brad, odkąd Annie zaginęła, mama słabo się czuje. Myślę, że zrozumiesz.

Never lose hope.../ZAKOŃCZONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz