Rozdział 51

2.1K 92 25
                                    

No to zapowiada się ciekawe popołudnie… Żyję nadzieją, że jakoś się dogadamy. A co, jeśli ten uśmiech na imprezie był zamierzony? Pewnie wiedział o tej kolacji i zrobił to żeby mnie wkurzyć. Cokolwiek, teraz muszę się ogarnąć, pasuje jakoś wyglądać.

Weszłam pod prysznic i pozwoliłam spływać ciepłej wodzie po moim ciele, tak tego mi trzeba było.

Wyszłam z łazienki zawinięta w szlafrok i z ręcznikiem na głowie. Usiadłam przed toaletką i wysuszyłam włosy, a zaraz po tym zmyłam resztki makijażu. Poszłam do garderoby i rozglądałam się po półeczkach i wieszakach, co mogłabym ubrać. Chcę wyglądać ładnie, ale bez przesady, w końcu to tylko kolacja z nimi.

Wybrałam obcisły czarny półgolf, a do niego welurową, ciemnozieloną, dopasowaną spódniczkę. Włożyłam bluzkę do spódnicy, teraz czas wybrać buty. Postawiłam na klasyczne szpilki, nie zamierzam siedzieć w domu w botkach ani kozakach. Usiadłam przed toaletką i zrobiłam makijaż, wyraźny ale nie przesadzony. Na nadgarstek założyłam bransoletkę od Adama, z na uszy złote dłuższe kolczyki.

Włosy rozczesałam i upięłam kilka pasemek ładnie z tyłu, a część wypuściłam luźno na czoło i boki twarzy. Tak gotowa zeszłam na dół i pomogłam ustawić wszystko na stole oraz w dokończeniu potraw. Widzę, że Kate coraz ciężej z takimi rzeczami, więc staram się ją przynajmniej lekko odciążyć.

Kiedy skończyłam, usadowiłam się wygodnie przed telewizorem i pisałam chwilę z Adamem. Powiedziałam mu na kogo czekam, żałuje że nie może być ze mną, ale już za kilka tygodni się widzimy.

Pożegnałam się i odłożyłam telefon na stolik, bo usłyszałam dzwonek do drzwi. Tata poszedł otworzyć, a my z Kate stałyśmy dalej, za jego plecami.

Myślałam, że oczy mnie mylą, ale najwyraźniej przegapiłam coś. Duże coś.

Znaczy nie dosłownie duże, ale dosyć odważne posunięcie, nie myślałam, że rodzice Brada tak szybko to określą.

Przed drzwiami stała Annie z rodzicami, a tuż obok nich Bradley z Emily.

-Josh, mam nadzieję, że to w niczym nie przeszkodzi, że Emily jest z nami, ale to właściwie już członek naszej rodziny.

Dokładnie tak. Właśnie ten tekst. Dosłownie ściął mnie z nóg. Okej, sama mam chłopaka i to dłużej niż Brad dziewczynę, ale nie nazwałam go jeszcze członkiem rodziny. Najwidoczniej coś mnie ominęło.

Tata zaprosił ich do środka i każdego powitałam uściśnięciem dłoni.

Każdego poza tą dwójką. Wszystko poszło by tak jak należy, dopóki nie zawiesiła mi się na szyi, co później musiałam powtórzyć z Bradem. Dobra, jakoś przeżyłam, widocznie już mu przeszło to wszystko po tych wydarzeniach w szkole.

Zdjęli kurtki, a później wszyscy usiedliśmy przy stole, a ja musiałam dołożyć jeszcze jedno nakrycie. Emily miała na sobie szarą, zamszową spódniczkę zapinaną z przodu na guziki, a w nią włożony z przodu biały sweter z luźnym golfem. Włosy ma piękne w kolorze jasnego blondu, teraz są rozpuszczone i falami opadają jej na ramiona i plecy. W czasie kolacji niewiele mówiłam, ale kiedy już siedzieliśmy po skończonym posiłku, zamieniłam z nią kilka zdań. Muszę przyznać, że jest bardzo miła, a przy tym śliczna. Wydaje się naprawdę fajna.

Rodzice poprosili, żebym zabrała ich do siebie. Nie mogłam odmówić, Dziwnie by to wyglądało z mojej strony. Lekko zmieniłam plany, bo zamiast do swojego pokoju, zaprosiłam ich do pokoju gościnnego, a dla Annie przyniosłam trochę zabawek ze schowka. To jeszcze moje stare zabawki, które przywieźli tutaj z naszego domu w LA. Kiedy mała wypakowywała je wszystkie po prostu stałam przy ścianie i wspominałam wszystkie radosne, ale i smutne chwile związane z nimi. Rozbudziłam się dopiero, kiedy zobaczyłam w jej dłoniach małą figurkę dwóch aniołków.

Never lose hope.../ZAKOŃCZONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz