Rozdział 49

2.3K 91 9
                                    

-A szkoła, wykłady?

-Wszystko już załatwiliśmy.

-Jasne, rozumiem.

Przez resztę drogi milczałam, miałam w oczach łzy. To oczywiste, że chciałabym spędzić ten czas z nim, ale przecież on ma swoją rodzinę. Nie mogę mu tego odebrać. Mimo wszystko jakaś cząstka mnie teraz uciekła, a wypełniły ją łzy.

Pożegnałam go szybko i poszłam prosto do domu. Rodzice już spali, więc przemknęłam do pokoju na bosaka i stanęłam na balkonie, żeby trochę się przewietrzyć.

Drzewo. Domek. Dwie postacie. Brad i Emily. Bardzo blisko siebie. Wolę nie wnikać i wracam do środka zasuwając rolety.

Kiedy leżałam w łóżku już gotowa do snu, myślałam trochę o tym wszystkim. Zamiast myśleć, jak to źle, że Adam wyjeżdża, powinnam pomyśleć, co zrobić żeby dobrze się z nim pożegnać. Mam jeszcze trochę czasu, pewnie Jen mi doradzi. Spoko Hope, będzie okej.

***

-Zdążysz Hope, wszytsko będzie super. - Cholera by to wzięła, a nie super…

-Uspokój się to dopiero szósty sklep, jeszcze znajdziesz coś odpowiedniego.

Wydawało mi się, że mam dużo czasu, a tu proszę, za dwa dni Mikołajki, a już jutro nasza rocznica, a ja nie mam dla nikogo żadnego prezentu… To zdecydowanie za szybko zleciało. Przez ostatnie dni staraliśmy się z Adamem spędzać jak najwięcej czasu razem. Dzisiaj prosto po szkole przyjechałam z Jen do galerii handlowej. Jeszcze śnieg zasypał w nocy ulice, więc wszędzie są korki.

-Wiem! Tam idziemy! – pociągnęła mnie za ręką, ale kiedy zobaczyłam, że ciągnie mnie do sklepu z bielizną zawróciłam i usiadłam na ławce.

-Nie ma opcji…

-No co, kupisz sobie coś ładnego, a mówię ci, spodoba mu się.

-Jakoś mnie to nie przekonuje, poza tym ja nie…

-Hope, w takim razie tym bardziej musisz tam iść!

-Oj no Jen, nie chcę robić z tego przedstawienia, to miał być nasz moment.

-Dobra, obiecuję że znajdziemy coś ogarniętego.

Stała nade mną z miną dziecka i w końcu jej uległam. Nie wiem, co ona w sobie ma, ale zawsze jej ulegnę.

Wyszłyśmy ze sklepu i jak obiecała znalazła mi delikatny koronkowy czarny komplet. Dobra może to nie taki głupi wydatek, podoba mi się. Eh, nie wiem co ja bym tu robiła bez niej.

-Teraz prezenty. Ty myślałaś co kupisz rodzicom?

-Nie mam bladego pojęcia, ale mamy jeszcze kilka godzin, musimy coś wymyślić.

Po kilku godzinach nareszcie padłyśmy na siedzenia w McDonaldzie.

-Mam dość…

-Przynajmniej mamy już wszystko, nawet zapakowane. Którą w końcu wybrałaś dla Kate?

-Tą bordową, pasuje mi do niej.

Tacie kupiłam nowy, skórzany portfel, bo pamiętam że narzekał ostatnio, a sam nie miał czasu kupić. Dla Kate wybrałam nowy model torebki od Michaela Korsa. Myślę, że jej się spodoba. Dla Adama wybrałam u jubilera brelok do kluczy z wygrawerowanym napisem, żeby jechał ostrożnie bo ma do kogo wracać. I śliczną zimową czapkę w komplecie z szalikiem i rękawiczkami. Później stwierdziłam, że dokupię mu jednak coś jeszcze i padło na zestaw kosmetyków i perfum z nowej serii Gucci. Zaniosłyśmy wszystko do punktu pakowania, a same przyszłyśmy coś zjeść.

Never lose hope.../ZAKOŃCZONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz