-A szkoła, wykłady?
-Wszystko już załatwiliśmy.
-Jasne, rozumiem.
Przez resztę drogi milczałam, miałam w oczach łzy. To oczywiste, że chciałabym spędzić ten czas z nim, ale przecież on ma swoją rodzinę. Nie mogę mu tego odebrać. Mimo wszystko jakaś cząstka mnie teraz uciekła, a wypełniły ją łzy.
Pożegnałam go szybko i poszłam prosto do domu. Rodzice już spali, więc przemknęłam do pokoju na bosaka i stanęłam na balkonie, żeby trochę się przewietrzyć.
Drzewo. Domek. Dwie postacie. Brad i Emily. Bardzo blisko siebie. Wolę nie wnikać i wracam do środka zasuwając rolety.
Kiedy leżałam w łóżku już gotowa do snu, myślałam trochę o tym wszystkim. Zamiast myśleć, jak to źle, że Adam wyjeżdża, powinnam pomyśleć, co zrobić żeby dobrze się z nim pożegnać. Mam jeszcze trochę czasu, pewnie Jen mi doradzi. Spoko Hope, będzie okej.
***
-Zdążysz Hope, wszytsko będzie super. - Cholera by to wzięła, a nie super…
-Uspokój się to dopiero szósty sklep, jeszcze znajdziesz coś odpowiedniego.
Wydawało mi się, że mam dużo czasu, a tu proszę, za dwa dni Mikołajki, a już jutro nasza rocznica, a ja nie mam dla nikogo żadnego prezentu… To zdecydowanie za szybko zleciało. Przez ostatnie dni staraliśmy się z Adamem spędzać jak najwięcej czasu razem. Dzisiaj prosto po szkole przyjechałam z Jen do galerii handlowej. Jeszcze śnieg zasypał w nocy ulice, więc wszędzie są korki.
-Wiem! Tam idziemy! – pociągnęła mnie za ręką, ale kiedy zobaczyłam, że ciągnie mnie do sklepu z bielizną zawróciłam i usiadłam na ławce.
-Nie ma opcji…
-No co, kupisz sobie coś ładnego, a mówię ci, spodoba mu się.
-Jakoś mnie to nie przekonuje, poza tym ja nie…
-Hope, w takim razie tym bardziej musisz tam iść!
-Oj no Jen, nie chcę robić z tego przedstawienia, to miał być nasz moment.
-Dobra, obiecuję że znajdziemy coś ogarniętego.
Stała nade mną z miną dziecka i w końcu jej uległam. Nie wiem, co ona w sobie ma, ale zawsze jej ulegnę.
Wyszłyśmy ze sklepu i jak obiecała znalazła mi delikatny koronkowy czarny komplet. Dobra może to nie taki głupi wydatek, podoba mi się. Eh, nie wiem co ja bym tu robiła bez niej.
-Teraz prezenty. Ty myślałaś co kupisz rodzicom?
-Nie mam bladego pojęcia, ale mamy jeszcze kilka godzin, musimy coś wymyślić.
Po kilku godzinach nareszcie padłyśmy na siedzenia w McDonaldzie.
-Mam dość…
-Przynajmniej mamy już wszystko, nawet zapakowane. Którą w końcu wybrałaś dla Kate?
-Tą bordową, pasuje mi do niej.
Tacie kupiłam nowy, skórzany portfel, bo pamiętam że narzekał ostatnio, a sam nie miał czasu kupić. Dla Kate wybrałam nowy model torebki od Michaela Korsa. Myślę, że jej się spodoba. Dla Adama wybrałam u jubilera brelok do kluczy z wygrawerowanym napisem, żeby jechał ostrożnie bo ma do kogo wracać. I śliczną zimową czapkę w komplecie z szalikiem i rękawiczkami. Później stwierdziłam, że dokupię mu jednak coś jeszcze i padło na zestaw kosmetyków i perfum z nowej serii Gucci. Zaniosłyśmy wszystko do punktu pakowania, a same przyszłyśmy coś zjeść.
CZYTASZ
Never lose hope.../ZAKOŃCZONE/
Teen FictionChciałam go pocałować a z drugiej strony uderzyć i wykrzyczeć jak bardzo go nienawidzę, jak zawsze strzelam tą złą odpowiedź. -Nienawidzę cię! Przyjechałeś tu żeby popatrzyć jak płaczę?! Myślisz, że nie cierpiałam przez ciebie? Szukałam cię, martwi...