Rozdział 52

2K 86 7
                                    

Święta, święta i po świętach. Tak samo było w tym roku. Było miło, ale teraz siedzę z Jennifer i myślę w co się ubrać na imprezę Sylwestrową. Ja nie wierzę, jak ten czas szybko leci. Jeszcze chwila i skończę szkołę, a później studia, dorosłość. Jakoś nie klei się to z moją osobą.

Wróciłam na ziemię i dalej gapię się w wieszaki.

-Mam.

Wyjęłam wieszak, na którym znajdował się kombinezon z krótkimi spodenkami i na cienkich ramiączkach z głębokim dekoltem i sporym wycięciem z tyłu. Był czarny, ale miał tak dobrane elementy, że w świetle cudownie błyszczał, niczym złoto albo jakieś idealnie wyszlifowane kamienie. Do niego założę długi płaszczyk, żeby w nocy było mi ciepło patrząc na fajerwerki, a do tego wysokie, czarne szpilki, które idealnie wydłużą i podkreślą moje nogi.

-Ja dalej się waham.

-Mówię ci, bierz to. Będziesz wyglądać ślicznie.

Podsunęłam jej sukienkę, która dołem była lekko rozkloszowana i w kolorze czarnym, a górę miała pokrytą srebrnymi kamykami i dobrze dopasowaną. Z tyłu miała wycięcie odsłaniające więcej niż połowę pleców. Do tego tak samo wybrała czarne, wysokie szpilki.

-No widzisz. Wyglądamy zajebiście.

-Dobra trafiłaś z tą sukienką.

-Jeśli dzisiaj kogoś nie wyrwiesz , to wychodzi że faceci to głupki.

-No coś w tym jest, ale najważniejsze to, że mamy się razem dobrze bawić.

Zasiadłyśmy przed toaletką i i zrobiłyśmy o wiele mocniejszy makijaż niż zwykle. Na powieki poświęciłam więcej błysku, no bo kiedy jak nie w sylwestra?

Jennifer, też nie żałowała błyszczących cieni. Muszę bezdyskusyjnie przyznać, że obie wyglądamy nieziemsko.

Włosy zakręciłam na prostownicy i mam nadzieję, że utrzymają się do rana. Nie spinałam żadnych pasemek, ale puściłam wszystkie luźno. Wydaje mi się, że wyglądam wtedy bardziej kobieco. Jennifer swoje włosy też zakręciła, bo rozpuszczone były dosyć długie i  zakrywały jej to cudne wycięcie na plecach.

Pociągnęłyśmy jeszcze usta szminką. Ja mocną czerwoną, a Jen bardziej idącą w bordo.

-To co gotowe?

-Gotowe.

Zeszłyśmy na dół, dziś tata ma nas odwieźć. Kate nie może pić, więc stwierdził że jej potowarzyszy i zrobili zapas szampana bezalkoholowego. Jutro też mnie odbierze, więc mogę się bawić na całego.

Przed domem Chrisa było już pełno samochodów. Muzykę było słychać z odległości co najmniej kilometra, może nawet więcej. Myślałam, że ta świąteczna była wystarczająco wielka, ale ostrzegał mnie, że ta będzie lepsza. Nie spodziewałam się, że aż tak.

Przepchnęłyśmy się do pokoju, gdzie zawsze odkładamy bezpiecznie nasze rzeczy, a później wróciłyśmy na parter i rzuciłyśmy się do tańca wśród innych. Thomas przyniósł nam drinki, więc zabawa zrobiła się jeszcze ciekawsza.

Później dołączył do nas gospodarz i przywitał nas tak jak poprzednio.

-Jak się podoba?

-Zapowiada się nieźle.

-Będzie zajebiście mała!

Krzycząc to zniknął w tłumie, a do nas dołączyli Alex, Michael i Thomas. Pierwsza dwójka zajęła się sobą, a Tom porwał Jen. Poszłam chwilę odetchnąć do barku i wpadłam w Emily i Brada. Przywitałam się z nimi przytulasem, tak jak ona robiła to ostatnio. Usiadła obok mnie na wysokim krześle, a Brad poszedł odnieść ich rzeczy. W międzyczasie wymieniłyśmy kilka zdań, między innymi pochwaliłam jej pierścionek, który naprawdę jest śliczny, ale nie przesadzony.

Never lose hope.../ZAKOŃCZONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz