-Hope, dasz redę skarbie, już prawie!
-Nie wiem po co mi to było, to wszystko twoja wina!
-Trzy, czte-ry, pchaj!
-Nie mogę juuuuż.
-Mamy to! Obiecuję, że następnym razem zatankuję, nie zauważyłem no.
-Mogliśmy jechać moim autem, ale nieee bo dojedziemy. Trzeba było zawrócić.
-Wyluzuj już, jesteśmy na stacji, za godzinkę będziemy już na miejscu.
-Spóźnieni. Wiesz jak irytuje mnie spóźnianie się. Zamknąłeś w ogóle mieszkanie?
-Zamknąłem.
-Żelazko i kuchenka wyłączone?
-Wyłączone.
-Garaż zamknięty?
-Yyy, chyba tak.
-Brad!
No spokojnie, przez dwa nic się nie stanie. Może nikt nie będzie sprawdzał każdych drzwi czy są zamknięte.
-Słyszysz się?
-Wsiadaj już, a ja idę zapłacić.
Spóźnić się na przyjęcie zaręczynowe najlepszej przyjaciółki. Świetnie. Jeszcze jestem głodna. Patrzyłam jak znika za rozsuwanymi drzwiami stacji i myślę o tym wszystkim. Jennifer się zaręczyła, to kochane. Są z Liamem już ponad 3 lata. Studia idą jej fantastycznie, on dostał się na sąsiednią uczelnię, więc zamieszkali razem. Cieszę się, że tak im się układa. A ja? Wyjechałam. Jak widać nie rozstaliśmy się. Byłam już tym wszystkim podłamana, ale kiedy pojechałam odebrać nowe mieszkanie byłam w totalnym szoku widząc walizki i kartony mojego chłopaka w środku. Wszystko sobie ukartowali z moim tatusiem. Kocham ich najmocniej, a wtedy myślałam że obydwu uduszę uściskami.
Od tamtego czasu wszystko toczy się swoim rytmem, urządziliśmy razem śliczne mieszkanko, z pomocą rodziców oczywiście, ale najlepiej na swoim, więc jak najbardziej się ucieszyliśmy z ich pomocy. Ja tak jak planowałam dostałam się na moją ekonomię i takie tam sprawy. Przyjęli mnie też na kursy architektoniczne, więc mam pełno roboty na głowie, ale jestem dumna z moich już 3 lat nauki. Kiedy to tak zleciało… Brad studiuje zarządzanie i wszystko co tylko jest związane z finansami i firmą. Też kończy przeróżne kursy, ale z niego też jestem dumna, idzie mu bardzo dobrze. Wie, że będzie miał duży udział w firmie ojca, więc chce się jak najlepiej przygotować, żeby go nie zawieść.
Ma lekcje w innym budynku, więc widujemy się tylko na śniadanie i na kolację, a i tak nie zawsze uda nam się zjeść razem. Jednak staramy się spędzać jak najwięcej czasu razem. Zaczęliśmy podróżować, w końcu spełniam swoje marzenia w ukochaną osobą u boku. Po pierwszym roku byliśmy na Hawajach i w Meksyku, po drugim w Hiszpanii i Maroku, a na najbliższe wakacje planujemy odwiedzić Chiny, a później odpocząć na Fidżi. Trzy lata a nadrobiłam wyjazdy za całe dotychczasowe życie. Jasne, że to kosztuje dlatego w wolnym czasie łapiemy jakieś prace. Zdecydowanie nie chcemy całe życie ciągnąć kasy z rodziców, a uważam że żadna praca nie hańbi.
-Okej, możemy jechać. Wiesz gdzie to dokładnie?
-Nie strasz mnie nawet, że nie pamiętasz adresu…
-To ty z nią rozmawiałaś nie ja.
-Takie domki, w tym lesie, kojarzysz gdzie, te przy tym takim jeziorze.
-Aaa, tak! Te takie przy tym takim na lewo od tego tamtego i na wprost tego pierwszego?
-Śmieszek z ciebie.
CZYTASZ
Never lose hope.../ZAKOŃCZONE/
Teen FictionChciałam go pocałować a z drugiej strony uderzyć i wykrzyczeć jak bardzo go nienawidzę, jak zawsze strzelam tą złą odpowiedź. -Nienawidzę cię! Przyjechałeś tu żeby popatrzyć jak płaczę?! Myślisz, że nie cierpiałam przez ciebie? Szukałam cię, martwi...