Rozdział 26

3.5K 126 19
                                    

  -Hej, chodź coś zjeść gofry Kate są genialne. – siedzieli sobie razem popijając herbatkę z różowych kubków – chwila? Hope co ci się stało z włosami?

-Hope, skarbie on ma rację. Wyglądasz jakbyś się spotkała z jakimś wściekłym szopem… Wszystko okej?

-Jest… cudownie. – wysyczałam przez zaciśnięte zęby. 

Posłałam im mordercze spojrzenie i usiadłam obok. Nikt się już nie odzywał, a jedynie Brad powoli podsunął mi talerz gofrów pod nos, trochę się uspokoiłam, do czasu…

-Jedz podobno słodycze pomagają no wiesz… - szepnął mi na ucho i jakoś tak się złożyło, że zahaczyłam nogą i jego krzesło, a on razem ze swoim gofrem leżeli słodko na podłodze. 

W tym momencie Kate zaczęła się śmiać tak, że mało nie udusiła się pudrem, który był na gofrze. Mogli mnie nie denerwować…

Po chwili chłopak podniósł się z ziemi i wytrzepywał ubrania z pudru, chyba humor mi się trochę poprawił, więc z niewinną miną chrupałam swojego gofra.

-Ty, faktycznie, one są przepyszne! – mówiłam patrząc na Bradleya, a ten zabijał mnie spojrzeniem, ale widziałam, że nie może już stłumić śmiechu.

-To od kiedy jesteście razem? – zapytała Kate wprowadzając mnie w zakłopotanie.

Właściwie to my jesteśmy razem? Byliśmy tylko na jednej randce, ale było cudownie. Ale to chyba nie znaczy… Może jednak? Ale z zamyślenia wyrywa mnie Brad.

-Jesteśmy przyjaciółmi.

Mało się nie zadławiłam popijając herbatę, coś mnie ukłuło w sercu, czyli jednak miałam rację, jestem zbyt naiwna żeby to było prawdziwe…

Kątem oka dostrzegłam, że jego wyraz twarzy posmutniał, mój zresztą też…

-Chyba muszę już lecieć, pójdę do góry po kurtkę i telefon, bardzo dziękuję za pyszne śniadanie – i poszedł do góry.

-Przepraszam, zaraz wrócę. – i pobiegłam za nim.

Weszłam do pokoju i zobaczyłam go stojącego przy oknie.

-Wszystko w porządku?

-W sumie… Nie nic nie jest w porządku. Wczoraj było świetnie i naprawdę zależy mi na tobie, ale w nocy dużo myślałem i postanowiłam, że sam muszę zacząć działać w sprawie mojej siostry, a nie mogę cię przy tym narażać…

-Jak to nie możesz narażać?! Przecież Kate nam pomaga, podobno mi ufasz…

-Hope, naprawdę ufam ci, ale zrozum nie mogę pozwolić, aby cokolwiek stało się tobie lub komuś z twojej rodziny.

-Skoro ci na mnie zależy nie możesz mnie zostawić po tym jak cudownie było wczoraj, ja… zależy mi na tobie.

Nic nie odpowiedział, a po prostu pocałował mnie i wyszedł z mojego domu.

Stałam jak osłupiała w pokoju nie wierząc w to co się stało przed chwilą, on tak po prostu wyszedł i mnie zostawił samą, ale co mogło się zmienić przez te kilka godzin…

Nagle do pokoju weszła Kate.

-Skarbie przepraszam, niepotrzebnie to mówiłam…

-Nic się nie stało to ja byłam zbyt głupia – usiadłyśmy obie na łóżku i wtulona w nią zaczęłam płakać.

-Opowiedz mi wszystko…

-Wczoraj byliśmy razem na randce, pocałowaliśmy się i było świetnie, ale dzisiaj… poprostu powiedział, że nie może narazić mnie na niebezpieczeństwo i wyszedł, a przynajmniej tak to odebrałam

Never lose hope.../ZAKOŃCZONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz