Rozdział 46

2K 91 34
                                    

Rano załatwiłam wszystkie potrzeby i ubrałam się do szkoły. Dzisiaj jadę sama do szkoły. Już przywykłam, że jeździłam z Bradem, Adamem lub tata mnie podrzucał po drodze do pracy.

W końcu znalazłam miejsce na parkingu szkolnym i zamknęłam za sobą samochód. Przeszłam chodnikiem do wejścia i zaraz znalazłam się pod salą od biologii, gdzie czekała na mnie już Jen. Przywitałyśmy się i gadałyśmy, do czasu kiedy w pół słowa ją coś zawiesiło i stała jakby zobaczyła ducha. Dopiero kiedy ją wołałam i się ocknęła pociągnęła mnie za rękaw żebym się obróciła. Przez korytarz szedł właśnie Brad z jakąś dziewczyną. Trzymali się za ręce.

-Hope? Hope! – teraz to Jen pstrykała mi palcami przed oczami, żebym znowu na nią spojrzała – Już się tak nie gap.

Na korytarzu rozległ się dzwonek, więc weszliśmy do klasy, a ja już nic więcej nie widziałam.

Przez całą lekcję nie mogłam skupić myśli, bardzo mi ulżyło, kiedy nareszcie usłyszałam dzwonek. Wyszłam na korytarz tuż za Bradem.

-Hej. Moglibyśmy porozmawiać?

-Jasne, może na następnej - długiej – przerwie?

-Pewnie.

Zaczekałam na Jen, a on mnie ominął i poszedł przed siebie.

Na fizyce było jeszcze gorzej. Myślałam cały czas jak zacząć tą rozmowę, ale chyba najłatwiej będzie wprost. Tym razem słysząc dzwonek, serce mi przyspieszyło. Muszę iść z nim porozmawiać, trochę mnie to stresuje. Ale cały czas mam wyrzuty sumienia, muszę to z nim wyjaśnić.

-Hope!

-O tutaj jesteś. Nie zajmę ci długo.

-Coś się stało?

-Gratuluję dziewczyny i życzę szczęścia, ale jeśli to tylko po to, żeby o mnie zapomnieć, lepiej jej tego nie rób.

Stał bez słowa, a jego wyraz twarzy trochę spoważniał.

-Przepraszam, że tak cię zostawiłam, ale…

-Hope, przestań. Jeśli myślisz, że byłbym z kimś tylko z takiego powodu, a nie miłości, to się mylisz. Może powinnaś przyjąć, że moje życie nie obraca się tylko wokół ciebie, co?! Ty jesteś szczęśliwa, ja też. Po co szukasz jakiegoś drugiego dna? Jesteśmy znajomymi? Jesteśmy. I przy tym zostań.

-Ja… Ja przep…

-Nie przepraszaj, tylko pogódź się z tym, że jestem szczęśliwy z Emily i nie drąż tego, okej?

Nie czekając na moją odpowiedź odwrócił się i zniknął w tłumie, a ja stałam oparta o ścianę i nie wiedziałam czy się rozpłakać czy co.

Zadzwonił dzwonek, więc poszłam pod salę i opanowałam trochę emocje.

-Hope, co jest?

-Rozmawiałam z Bradem. Wiesz co? Byłam głupia… Chyba ma rację, muszę się pogodzić z rzeczywistością.

-Czekaj, bo jakoś nie ogarniam.

-Jesteś samochodem?

-Nie, Chris mnie zgarnął po drodze.

-I bardzo dobrze. Po lekcjach przy moim aucie.

Obawiałam się, że będzie drążyć temat, ale nasza nauczycielka tego nienawidzi, już wolę sobie bardziej nie psuć tego dnia.

Lekcje dłużyły mi się niemiłosiernie. To cud, że dożyłam do lunchu. Dzisiaj usiadł z nami Adam, jego obecność jakoś mnie uspokaja. Wystarczy, że jest obok, a wszystko mija. Niestety przerwa się zdecydowanie za szybko skończyła, a Adam pożegnał się ze mną buziakiem i zniknął między ludźmi.

Never lose hope.../ZAKOŃCZONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz