Moja przyjaciółka wparowała mi do pokoju o 9 rano. 9 rano w wakacje. Z zamiarem morderstwa wypisanym na twarzy odwróciłam się w jej kierunku, a ona puściła mi buziaczka w powietrzu.
-Ile razy mam ci mówić, że cię nienawidzę żeby w końcu dotarło?!
-Skarbie, słyszę to od ciebie każdego dnia. W twoich ustach to brzmi dosłownie jak ,,oh Jennifer, uwielbiam cię moja ukochana przyjaciółko”, więc odpowiem ci od razu, ja też cię uwielbiam słoneczko.
-Dwa słodkie zdrobnienia w jednym zdaniu. Czego chcesz mendo?
-Już nie wolno być miłym, bo niebiologiczna prawie siostra wyszła ze szpitala?
-Okey, bo twoje słownictwo dzisiaj wykracza poza skalę. Jakie plany na dzisiaj?
-Ubieraj się, lecimy na miasto.
-Od rana?
-A jakiś problem?
-Daj mi pół godziny…
Zwlekłam się z łóżka, waląc ją przypadkowo łokciem. Stanęłam przed lustrem w łazience i wyglądałam jak trup. Bardzo niewyspany, żywy trup. Jakim ona cudem potrafi rano wyglądać tak ślicznie i latać cała w skowronkach. Sprawiedliwości zero na tym świecie.
Umyłam twarz oraz ząbki i poszłam do garderoby po ubrania.
-Ciepło na zewnątrz?
-Jest lato, domyśl się…
-Nie myślę o tej godzinie!
Ubrałam czarne spodenki z wysokim stanem, biały krótki t-shirt i moje ulubione Vansy.
-A zapomniałabym, nie bierz krótkich spodenek.
-Nienawidzę cię.
-Wow, jestem tu 20 minut i już 2 raz słyszę komplement.
Wróciłam do stania przed jedną z szaf i tym razem wzięłam czarne spodnie, też z wysokim stanem, z przetarciami na kolanach i biały, troszkę dłuższy t-shirt, a jego przód włożyłam w spodnie. Buty zostawiłam bez zmian. Wzięłam torebkę i rzuciłam ją na łóżko i usiadłam przed toaletką.
Makijaż robiłam delikatny, czarne długie spodnie to średnie połączenie jeśli w południe mamy siedzieć na mieście, więc nie chcę żeby makijaż spłynął mi razem z potem. Robiłam wszystko żeby nie wybić sobie oka, ale jedyne co mi siedziało w głowie to spać, spać i jeszcze raz spać.
Co sekundę słyszałam dźwięk powiadomienie jej telefonu, a co spojrzałam w lustro to się chichrała do wyświetlacza. Chyba już kumam o co chodzi z tym humorkiem. Jeśli chodzi o gościa którego mam na myśli, to mam nadzieję że sama mi o tym powie. Raczej nie będzie ukrywać, że związała się z moim byłym chłopakiem, a obecnym kuzynem. No w każdym razie dam jej czas do wieczora, potem sama zapytam.
-Chodź na dół, muszę coś zjeść.
-Spoczko.
Czuję się dziwnie. Czuję się taaak cholernie dziwnie. Jakbym w jedną noc postarzała się o 20 lat a ona odmłodniała o 10. Spojrzałam najpierw na siebie, która z trudnością próbuję wycelować sokiem do szklanki ruchami prędkości emeryta, a później na nią która zeskakuje ze schodów kipiąca energią i radością, jak jakaś mała sarenka.
-Chcesz?
-Nieee, jadłam już naleśniki.
-Kim ty jesteś i co do cholery zrobiłaś z moją Jennifer? O której wstałaś, bo normalnie cię nie poznaję.
-Coś po szóstej było.
-C O.
-No spać mi się nie chciało, więc trochę pobiegałam i wróciłam do domu.
CZYTASZ
Never lose hope.../ZAKOŃCZONE/
Roman pour AdolescentsChciałam go pocałować a z drugiej strony uderzyć i wykrzyczeć jak bardzo go nienawidzę, jak zawsze strzelam tą złą odpowiedź. -Nienawidzę cię! Przyjechałeś tu żeby popatrzyć jak płaczę?! Myślisz, że nie cierpiałam przez ciebie? Szukałam cię, martwi...