-Nareszcie, siedzę tu już z godzinę, ale twój tata chyba mnie lubi. - podszedł i powiedział to wszystko na ucho, a mnie przeszedł dreszcz.
-Co ty tu do cholerny robisz, hmm?
-Nie tak agresywnie, mam baaardzo dobre intencje.
Rodzice kręcili się w salonie, Adam stał obok nich zabijając Brada spojrzeniem, a ten jedynie odpowiadał mu szerokim uśmiechem.
Idiota, no idiota jak nic. Brad oczywiście nie Adam, żeby nie było ...
-OK, a tak serio to co chcesz?
-Impreza u Thomasa, każdy z paczki ma być. Ten twój boy też może wpaść.
-Nie wybieramy się.
-Oho, niech będzie nie wnikam może w końcu humorek ci się poprawi. Wracając, przewidzieli to i oto jestem. - wskazał na siebie rękami i strzelił swój jak się domyślam najlepszy uśmiech, jakby miał się za jakiegoś Boga, oj Brad, Brad... Jakiś ty dojrzały.
-Nigdzie nie idę.
-W takim razie albo idę sam z Adamem, albo zostaje z wami w trójkąciku. Co wybierasz?
-Wal się.
-Nie ma problemu, ale jesteś pewna że tak na jego oczach? - nachylił się do mnie i machnął wskazujac na Adama kciukiem, a ja prychnęłam i ominęłam go idąc po coś do picia.
-Dawaj stary, zbieramy się.
Popatrzyłam na mojego chłopaka, który uniósł ręce na znak kapitulacji i uśmiechnął się porozumiewawczo do Brada. Co do cholerki?! Oni, uśmiech, chyba coś się w głowach poprzewracało...
-Nienawidzę cię, wiesz o tym prawda?
-Ooo, jesteś taka śliczna jak się wściekła aż, jeszcze ten rumieniec na całych policzkach, cudo. - usiadł opierając pięści na policzkach z miną jak małe dziecko na widok słodkiego szczeniaczka.
-Pamiętasz jeszcze o kimś takim jak Emily?
-Owszem, mój największy skarb, który od godziny na mnie czeka. Więc zrób nam tą przyjemność i nie każ wsyztskim przesuwać imprezy hmm?
-Spierdalaj...
-Dziękuję!
Podreptałam po schodach do swojego pokoju, wszystko leżało ładnie poukładane, tak jak zostawiłam to przed wyjazdem. Poszłam wziąć szybki prysznic, a później do garderoby wybrać jakiś strój. Nie mam ochoty na imprezę a poza tym zaraz szkoła. Założyłam białą koszulkę, pudrowy sweterek i czarne spodnie. Do tego wzięłam swój ulubiony czarny płaszczyk i botki na koturnie. Makijaż zrobiłam rano, więc teraz tylko go poprawiłam go na troszkę bardziej wyrazisty, a włosy rozczesałam i część złapałam gumką z tyłu, a pozostałe rozpuściłam.
Wsyztsko zajęło mi nieco ponad 30 minut, więc mogą być ze mnie dumni.
Zeszłam po schodach do kuchni, gdzie Adam z Bradem siłowali się na ręce. Naprawdę?
Stanęłam na ostatnim stopniu, a Brad podniósł na mnie wzrok i w tym momencie Adam jednym ruchem przygniótł jego dłoń do blatu stołu w jadalni.
-Stary, to nie fair! - Brad starał się z usmiechem obrócić to w żart, ale na jego twarz wkradł się minimalny grymas bólu. Adam nie puszczał jego dłoni, nawet nie wiem czy nie dociskał jej bardziej.
-Możemy jechać. - Przerwałam im obejmując mojego chłopaka od tyłu, poczułam jak rozluźnia rękę, a Brad podnosi się i zarzuca swoją skórzaną kurtkę idąc w stronę wyjścia.
CZYTASZ
Never lose hope.../ZAKOŃCZONE/
Teen FictionChciałam go pocałować a z drugiej strony uderzyć i wykrzyczeć jak bardzo go nienawidzę, jak zawsze strzelam tą złą odpowiedź. -Nienawidzę cię! Przyjechałeś tu żeby popatrzyć jak płaczę?! Myślisz, że nie cierpiałam przez ciebie? Szukałam cię, martwi...