Rozdział 66

2.5K 97 30
                                    

Podnieśliśmy się z podłogi, a ja rozejrzałam się po domu. Było tu tak czysto, że nie wiem co zaszło w tym budynku. Blaty i podłogi błyszczały w każdym milimetrze. W kuchni coś szurało, więc zaniepokoiłam się, ale poszliśmy to sprawdzić. Nie zauważyłam nic podejrzanego, do czasu a zza wyspy nie wyskoczył mój tata w kolorowym fartuszku i opasce na włosach.

-Jezu! Tato…- Odskoczyłam do tyłu wpadając w klatkę Brada, który złapał mnie śmiejąc się z całej sytuacji.

-Co córciu? Ale halo, zdejmować  buty, już!

-Powiesz mi co się wydarzyło, że tak czysto wszędzie?

-Przecież maluchy i Kate wracają do domu, wszystko musi lśnić.

-Nie przesadzaj już tak. A właściwie gdzie twoje auto? Myślałam, że nie ma cię w domu.

-Jak to gdzie, w serwisie. Muszą odkazić wszystkie tapicerki, każdy fragment samochodu i w ogóle.

-Ej uspokój się. Nie rób z naszego życia szpitala, wszystko jest okej.

-Ona ma rację, niech pan trochę wyluzuje.

-Młody, zobaczymy co ty zrobisz jak zostaniesz tatusiem.

Prychnęłam i przewróciłam oczami, a tata spojrzał na mnie spojrzeniem ,,nie zamierzam być na razie dziadkiem”, Brad się zaczął szczerzyć, ja po raz kolejny przewróciłam oczami i poszłam zdjąć te buty.

-Nie przewracaj oczami, bo ci tak zostanie.

-Może moja miłość mnie zainspirowała?

-Ja? Nie przypominam sobie.

-Pff, Damon, proszę pana. Damon.

-A ty od kiedy siedzisz w pamiętnikach?

-Jen nawijała i nawijała, to w końcu się skusiłam. Nieważne, że znam już od niej każdy fragment, dla niego warto obejrzeć…

-Halo, masz chłopaka, który aktualnie robi się zazdrosny. Mówi ci to coś?

-Nie za bardzo, oświeć mnie.

Złapał mnie w talii i przyciągnął całując w usta. Odsunął się i chwycił za dłoń prowadząc na górę.

Weszliśmy do pokoju, gdzie odłożył moją torbę i wskoczył na łóżko. Rozłożył się na środku jak król i z założonymi za głowę rękami i szerokim uśmiechem na mnie patrzył.

-Co, tak dawno mnie nie widziałeś?

-Po prostu musze nadrobić caaały ten czas.

-Hę?

-No kiedy byłaś z Adamem, przecież tęskniłem…

-Aaa, no może.

-Wiesz co, przepraszam.

-A to za co?

-Wtedy, kiedy się dowiedzieliście o tym, że to twój kuzyn trochę splułem ci salon tym popcornem.

Ledwo to skończył mówić, jak zaczął zanosić się śmiechem. Starałam się zachować powagę, ale jak tylko na niego spojrzałam przypomniałam sobie cały ten obrazek i zaczęłam się śmiać tak samo jak on. Wskoczyłam na łóżko obok niego i ułożyłam głowę na jego klatce, a on mnie przytulił. Mogłabym tak cały czas, jest idealnie.

Never lose hope.../ZAKOŃCZONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz