Rozdział 53

2.1K 90 13
                                    

Te usta rozpoznam wszędzie, zarzuciłam mu ręce na szyję i odwzajemniłam pocałunek. Odsunęliśmy się od siebie, kiedy wszyscy zaczęli radośnie wrzeszczeć i wznosić toasty.

-Adam, co ty tutaj robisz?!

-Nie potrafiłem, jakoś odpuścić takiego dnia. Musiałam cię zobaczyć, wyglądasz cudownie.

-Tak za tobą tęskniłam…

Wtuliłam się w niego, a on objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Staliśmy tak przytuleni, wpatrując się w fajerwerki. Rozejrzałam się dookoła, a moją uwagę przykuła Jen, cały czas całowała się z Thomasem, a mnie trochę to zaskoczyło. Nigdy nie wspominała, że coś do niego czuje.

Fajerwerki się skończyły, a my wróciliśmy do środka. Złapałam go za dłoń i zaprowadziłam za sobą na górę, zamykając drzwi do jednego z pokojów. Zrzucił nasze kurtki, a później podsadził tak, że obejmowałam go nogami w pasie. Zaniósł mnie na łóżko i  upewnił się, że nikt nam nie przeszkodzi.

-Tęskniłem… Nawet nie wiesz jak.

-Zaraz się dowiem. – przyciągnęłam go na łóżko obok siebie, a co było dalej to dużo by mówić.

***

Nie miałam ochoty stąd wychodzić, ale pasuje zejść, póki impreza jeszcze trwa. Poprawiłam swoją fryzurę i makijaż, a później założyłam kombinezon. Wciąż wyglądam dobrze, co Adam potwierdził.

Wróciliśmy razem do naszych znajomych. On poszedł do swoich kumpli, a ja znalazłam Jen. Ciekawość nie dawała mi spokoju.

-Hej! Od kiedy ty i Tom…?

-Nie, nie, nie, nie, nie zapędzaj się. Uznajmy, że tego nie było.

-Jak nie było, skoro ewidentnie było. I to bardzo było.

-Porozmawialiśmy sobie później i zgodnie stwierdziliśmy, że to na pewno nie to. Nasza relacja to jedynie przyjaźń. I nic więcej. – ostatnie słowa mówiła z naciskiem i patrząc mi prosto w oczy.

-To na co jeszcze czekasz, atakuj kogoś innego tygrysico!

-Spierdzielaj głupku. –zaczęła się śmiać i wpadła plecami w Adama

-Siemka Jen, jak widzę zabawa udana.

-Skąd ty się tu wziąłeś?! Myślałam, że będziesz za kilka dni.

-No bo tak miało być, ale dla tej pani nie mógłbym przepuścić takiej imprezy. – uśmiechnął się do mnie, a ja dałam mu gest, żeby porwał ją chwilę potańczyć.

Odczytał mój przekaz i zniknęli w tłumie, a ja czekałam na nich przy barku. Po kilku piosenkach dołączył do mnie Adam, a Jen została na parkiecie z Jasonem o ile dobrze widzę.

-Odwieźć cię?

-Nie musisz, zostajemy dziś na noc u Chrisa.

-Skoro nie wracasz na noc do domu, to może skoczymy lepiej do mnie? Nikt nie będzie nam przeszkadzał.

-Kusząca propozycja… Ale najpierw chodźmy jeszcze trochę potańczyć! – pociągnęłam go za brzeg koszuli i poszliśmy szaleć na parkiet.

Tak jak chciałam, przetańczyliśmy kilka piosenek, a później pożegnaliśmy się ze wszystkimi i pojechaliśmy do jego mieszkania. Byłam tutaj już kilka razy, ale od mojej ostatniej wizyty wiele się nie zmieniło. Jedynie kwiatki były klapnięte.

Nie, czekaj, cofnij.

To już nie są kwiatki, a jedynie jakieś suche patyczki. Najwidoczniej pod jego nieobecność nikt tu nie bywał. Zresztą nie wiem czemu mnie to dziwi, skoro cała jego rodzina mieszka na innym kontynencie. Nie zdążyłam się więcej rozejrzeć, bo moje usta zetknęły się z jego w namiętnym pocałunku. Odwiesił nasze kurtki i zaraz wrócił kontynuować to co zaczęliśmy. Weszliśmy do sypialni, a nasze buty i jego koszula zostały gdzieś po drodze.

Never lose hope.../ZAKOŃCZONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz