Rozdział 43

2.5K 95 22
                                    

Budzę się rano i  uśmiecham, bo wiem że wczorajszy wieczór to nie był tylko sen. Dzisiaj piątek, ostatni dzień szkoły i weekend. Minęły jakieś dwa miesiące, a mam już trochę dosyć. Jutro jadę z Adamem do domku jego rodziców nad jeziorem. Spędzimy trochę czasu we dwójkę i się zrelaksujemy.

Ubrałam się w lekką sukienkę i sandałki, a włosy ładnie pofalowałam. Makijaż też zrobiłam delikatny, pasujący do sukienki. Złapałam torbę z książkami i zeszłam na dół zjeść śniadanie, bo zaraz przyjedzie po mnie Adam.

-Hejka.

-Cześć kochanie. – spojrzeli na mnie z uśmiechem i powiedzieli to równocześnie, a potem na siebie i zaczęli się śmiać, a ja razem z nimi. Cieszę się, że wszyscy mamy miły poranek.

-Hope, jesteś pewna co do tego wyjazdu jutro?

-Tato, nie martw się. Patrząc na to jak się poznaliśmy, to nic mi przy nim nie grozi.

-Spokojnie Josh. Jest już dorosła, a gdyby coś się działo to ma Adama i telefon do nas.

Właśnie w tym momencie zobaczyłam, że jego samochód parkuje przed naszą bramą, więc szybko ucałowałam ich w policzek i wyszłam z domu.

-Dzień dobry. Jak się spało?

-Dzień dobry. – wspięłam się na palce, żeby móc go pocałować i poczułam jego dłonie na swojej talii. To przyjemne uczucie znowu wróciło, zawsze przy nim wraca - Świetnie.

-Właśnie widzę, chyba ktoś tu ma dobry humor.

Wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy razem do szkoły. Tak jak się spodziewałam, nie obeszło się bez kilku spojrzeń na nasze splecione dłonie. Jednak najpiękniejszą minę z tych wszystkich miała Jen. Boże ile ja bym dała, żeby zobaczyć ją jeszcze raz. To był szok, radość i pełna buzia picia, którego ledwo nie wypluła. Przywitałam się z nią i właśnie całowałam Adama w policzek na pożegnanie, kiedy podszedł do nas Brad.

-Cześć wam, gratulacje.

Stanął obok Jen i wystawił dłoń w kierunku Adama, a do mnie się uśmiechnął. Mam wrażenie, że to szczery gest. A czego ty Hope oczekiwałaś? Że zrobi awanturę na całą szkołę? Nie pamiętam go dokładnie, ale wiem, że on nie jest typem faceta, który odstawiałby taki cyrk.

Adam poszedł w swoją stronę, a Brad do chłopaków, więc zostałam sama z Jennifer.

-Już?!

-Oboje tego chcieliśmy, więc na co czekać.

-Gratulacje kochana! Jutro u Amy impreza, będziecie, prawda?

-Impreza? Chyba nie damy rady…

-Hej, nie może cię tam zabraknąć.

-Wyjeżdżamy na weekend nad jezioro.

-Nie wkręcaj mnie, że tylko wy we dwójkę!

-Yep. Do domku jego rodziców, mają tu wpadać na wakacje i takie tam, więc kupili go ostatnio.

-Nooo, to ja nie wiem co tam się będzie działo…

-Nic z tych rzeczy, akurat wypadek pamiętam, nie jestem na to gotowa. Jeszcze nie teraz.

-Jezu, przepraszam. Nie powinnam poruszać tego tematu.

Akurat dołączyły do nas dziewczyny z paczki

-Wow, promieniejesz! Coś się wydarzyło?

Nie zdążyłam nawet otworzyć ust bo Jen je zgarnęła i wypiszczała wszystko. Jak mogłam się domyślić, zareagowały podobnie jak ona. Po chwili zaczęły mi gratulować i przytulać. Czuję się jakbym co najmniej wzięła ślub, dawno nie słyszałam tyle życzeń i gratulacji…

Never lose hope.../ZAKOŃCZONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz