HOPE POV.
Mój pełen emocji monolog przerwał niespodziewanie Bradley.
Poczułam jego cudowne usta na swoich, chciałam tego, jest cudownie… Wplatam swoje palce w jego włosy a po chwili odsuwa się ode mnie, abyśmy mogli normalnie oddychać. Patrzymy sobie nawzajem w oczy i uśmiechamy.
-Może wrócimy na górę? – zapytał z troską w głosie i okrył mnie szczelnie swoją bomberką – trzymaj, nie pozwolę ci się przeziębić
-Tak niedługo będzie robiło się zimno, chodźmy… Pociągnęłam go za rękę i popłynęliśmy w stronę brzegu, znaczy on płynął i mnie holował, jak na jeden dzień mam zdecydowanie dosyć wody, ale muszę przyznać od dziś będzie mi przypominać ten cudowny moment.
-Mówiłam już, że drugi raz mnie tutaj nie wydrzesz…
-Coś mi się obiło o uszy, ale nie mam zamiaru cię tutaj zostawić, a szczególnie dziś, wskakuj…
Nie musiał powtarzać, a już siedziałam u niego na plecach, mocno się złapałam i oplotłam wokół niego, było mi cudownie
Po chwili marszu znaleźliśmy się z powrotem na naszym kocu na szczęście zabrał ze sobą termos herbaty, punkt dla niego.
-Cholera Brad! Mój telefon tam w wodzie chyba został! – zaczęłam się wiercić jak małe dziecko i łapać za włosy, mimo okoliczności pewnie wyglądało to komicznie
Spokojnie, jak wysiadałaś z samochodu wyleciał ci z kieszeni, więc wziąłem go i wrzuciłem do koszyka, później tak wyszło, że zapomniałem oddać, ale w tym wypadku to chyba całe szczęście
Uspokoiłam się i usiadłam już w spokoju, panowała między nami cisza, ale chciałam ją już przerwać
-Skąd znasz to miejsce?
-Szczerze? Nie znam. Obiecałem ci niespodziankę, ale to była w sumie też dla mnie niespodzianka, po prostu jechałem przed siebie i ta okolica mi się spodobała, a coś jest nie tak?
-Nie, tak jest idealne. – powiedziałam i usiadłam bliżej przytulając się do niego i okrywając nas kocem.
Położyliśmy się tak przytuleni do siebie i patrzyliśmy w pełne gwiazd niebo.
-Hope
-Tak?
-Dziękuję
-Za co?
-Za to, że jako pierwsza we mnie uwierzyłaś, po prostu za to że jesteś przy mnie mimo wszystko
Nie odpowiedziałam mu a jedynie podniosłam się i pocałowałam go w usta, co zaraz odwzajemnił
Leżałam wtulona w jego tors i myślałam o swoim życiu.
Gdyby ktoś dwa miesiące temu powiedział mi, że wyprowadzę się na drugi koniec kraju, odnajdę tylu przyjaciół z tak barwną historią, a teraz będę leżała obok chłopaka, na którym mi cholernie zależy, wyśmiałabym go na każdy możliwy sposób.
Że też życie może się tak pozmieniać w tak krótkim czasie, ale co na to poradzić, jeszcze wszystko przed nami, nie wiadomo co będzie jutro, za rok za 10 lat…
CZYTASZ
Never lose hope.../ZAKOŃCZONE/
Teen FictionChciałam go pocałować a z drugiej strony uderzyć i wykrzyczeć jak bardzo go nienawidzę, jak zawsze strzelam tą złą odpowiedź. -Nienawidzę cię! Przyjechałeś tu żeby popatrzyć jak płaczę?! Myślisz, że nie cierpiałam przez ciebie? Szukałam cię, martwi...