Rozdział 61

1.8K 94 49
                                    

Zamurowało mnie, puściłam jego dłoń, a on rzucił kwiaty, które trzymał na stół.

-Carl, możesz mi to wyjaśnić? – odezwała się ciocia, a ja chętnie przyłączę się i posłucham wyjaśnień.

-Kochanie, mamo, tato, bracie. Poznajcie mojego syna. Hope, poznaj swojego kuzyna.

Ostatnie co usłyszałam, to jak Brad wypluwa niczym z pistoletu całą zawartość swojej buzi na moją podłogę, a potem osunęłam się na ścianę i omal nie spadłam na podłogę, ale tata mnie złapał.

-Jak – jak to kuzyna?

-Jestem ojcem Adama, urodził się długo przed naszym ślubem, moja dziewczyna chciała go wychować sama, nie myślałem, że jeszcze go kiedyś spotkam.

-Jesteś pewien? Może to pomyłka, minęło tyle lat…

-Jestem, jakiś rok temu nawiązałem z nim kontakt, wiedziałem jak wygląda.

Adam nic nie odpowiedział, jedynie wyszedł z domu trzaskając mocno drzwiami i odjechał…

Byłam załamana, łzy płynęły mi po policzkach, ale jeszcze nie docierało do mnie to co się stało. Teraz wszystkie oczy zwrócone było na Brada, który klęczy na podłodze i zbiera wszystkie wyplute przez siebie okruszki wgapiając wzrok wciąż we mnie i wszystkich dookoła.

Zbieram wszystkie możliwe siły i już na własnych nogach idę do pokoju zatrzaskując za sobą drzwi. Słyszałam, że Brad odjeżdża, dobrze, nie chcę jeszcze jego w to plątać.

Usiadłam na brzegu łóżka i układam sobie to wszystko w głowie. Na razie chyba nic do mnie nie dociera.

Chodziłam z moim kuzynem.

Spałam z moim kuzynem.

Przeżyłam pierwszy raz z moim kuzynem.

Wciąż jestem zakochana w moim kuzynie.

Adam to mój kuzyn…

Nie możemy być razem…

Ocierałam łzy powtarzając sobie w głowie te zdania. Cały mój świat w jednym momencie legł w gruzach. Zerwałam się nagle z łóżka i popędziłam do łazienki czując że zaraz zwrócę wszystko co jadłam, to pewnie przez nerwy.

Uspokoiłam się trochę i wróciłam na dół, chcę być pewna, że to już koniec tej historii. Chciałabym, żeby to byłą cholerną pomyłką, czemu moje życie zawsze pieprzy się w momencie, gdy wszystko się zaczyna układać? Zajęłam przy stole wolne krzesło i z kamienną miną siedziałam w ciszy, myśląc jedynie o tym, żeby nie dać zaraz łzom płynąć.

-Wnusiu tak mi przykro…

-Babciu, czego ci przykro? Tego, że zakochałam się we własnym kuzynem, spałam z nim, planowałam przyszłość, a teraz to wszystko przekreśliło kilka słów?!

Wszyscy patrzyli na mnie z żalem w oczach, a ja przestałam nad sobą panować. Łzy płynęły potokami, a ja zachodziłam się w płaczu. Tata kucnął obok mnie i przytulał mnie, abym się uspokoiła.

Opanowałam lekko emocje, teraz chcę usłyszeć wszystko od początku, przekonać się, że to na pewno jakiś błąd, albo cholerny żart.

-Wujku, o co tutaj chodzi. Niech ktoś mi to w końcu wyjaśni…

-Hope, Adam to mój syn, jestem tego pewien. Nie miałem pojęcia, że cokolwiek może go łączyć z kimkolwiek z mojej rodziny, on też widocznie nie miał pojęcia , że łączą was jakiekolwiek więzy krwi. Wiedz, że mi te jest naprawdę przykro, ale nie możecie być razem..

Never lose hope.../ZAKOŃCZONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz