Rozdział 42

2.4K 97 57
                                    

Obudziłam się około 9 i zeszłam zrobić sobie śniadanie. Ku mojemu zaskoczeniu Kate właśnie je robiła, bo nie poszli jeszcze do pracy.

-Cześć mała. Jak się spało?

-Bywało lepiej, chyba za dużo emocji przed snem.

-Właśnie. - Przysunęła się bliżej i szepnęła - Bradley właśnie jest w biurze twojego taty.

-Czyli już postanowił odejść.

-Może to i lepiej, nie będziecie oboje cierpieć z wiadomych powodów.

-Może i tak.

Właśnie wtedy z gabinetu wyszedł Brad i lekko się do mnie uśmiechnął.

-Cześć Hope. Do zobaczenia jutro w szkole. - puścił mi oczko, ale widziałam ile emocji stara się ukryć. Znowu poczułam ukłucie w sercu.

-Do widzenia i miłego dnia państwu.

- Na pewno nie zostaniesz na śniadanie?

-Naprawdę dziękuję, ale lecę do mamy, chcę z nią spędzić trochę czasu, tata jest w pracy, a nie chcę żeby sama siedziała w domu przy jej stanie.

-Jasne, pozdrów ją. Trzymajcie się.

Zniknął za drzwiami, a ja miałam poczucie winy. Widzę, że nawet moi rodzice mają z nim kontakt jak z członkiem rodziny. Ale już postanowiłam, nie mogę robić niczego wbrew sobie.

-Hope, o której Adam przyjeżdża?

-Około piętnastej mam być gotowa.

-Za jakąś godzinę mamy być w biurze. Nie wiem czy powinnaś zostawać sama.

-Spokojnie, z tego co ostatnio mówiliście sprawa się zaczyna układać, myślę, że najgorsze już za nami. Gdyby coś się działo zadzwonię po Adama, żeby był wcześniej.

-No dobra, ale jak coś jestem pod telefonem, tata tak samo.

-Będę pamiętać.

Zjadłam owsiankę z malinami i wróciłam do pokoju. Sprawdziłam telefon i odsunęłam wszystkie rolety. Piękna pogoda. Poszłam umyć włosy, a później prosto do garderoby wybrać ciuchy na popołudnie.

Nie wiedziałam co Adam planuje, więc nie ryzykowałam z sukienką i obcasami. Postawiłam na jeansowe spodenki i biały koronkowy top na szelkach, a do tego pudrowy, dłuższy sweterek i białe conversy.

Wysuszyłam i wyprostowałam włosy, ale wciąż miałam jakieś cztery godziny do przyjazdu Adama.

Zadzwoniła do mnie Jen, ale stwierdziła, że zaraz wpadnie i opowiem jej wszystko na żywo. Właśnie usłyszałam dzwonek do drzwi, więc zbiegłam otworzyć.

-Jezu dziewczyno jest południe, a ty w piżamie?

-Te twoje miłe powitania...

-Wybacz. - i wyszła z powrotem za drzwi.

-Jen co ty?

Po czym zaraz otworzyła drzwi i i weszła do domu drugi raz.

-Cześć kochanie! Jak tam leci?

-Zdecydowanie lepiej.

-Co jest, że ty dalej w piżamie?

-Eh, za chwilę mam randkę.

-Adam?

-Yep.

-Nareszcie! - zapiszczała mi przed uchem - Myślałam, że już nigdy cię nie zaprosi...

Never lose hope.../ZAKOŃCZONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz