Rozdział 44

2.1K 98 24
                                    

Jak bardzo cieszyłam się z tego wyjazdu, tak samo teraz jestem załamana, że już dobiega końca. Czuję, że mogłabym tu zostać o wiele dłużej. Niestety życie wzywa z powrotem, szkoła, obowiązki, studia Adama. Nie możemy zawalić tego wszystkiego.

Zaraz po obiedzie posprzątaliśmy dom i spakowaliśmy wszystko do samochodu. Dotrzemy do Nowego Jorku akurat na wieczór, tak że zdążymy odpocząć i przygotować się na jutro.

Droga dzisiaj minęła mi szybciej i właśnie stałam w garderobie myśląc co jutro założę do szkoły. Później sprawdziłam wszystkie zeszyty, czy nie mam jakiegoś zadania, ale na szczęście byłam wolna od nauki tego wieczoru. Wzięłam kąpiel i położyłam się w łóżku. Zadzwoniłam jeszcze do Adama czy dotarł bezpiecznie do mieszkania. Wszystko było w porządku, więc zadzwoniłam do Jen. Stęskniłam się za rozmowami z nią, byłam też ciekawa jak po imprezie. Mam nadzieję, że jutro mi wszystko opowie.

Rano obudził mnie tradycyjny dźwięk budzika, więc zwlekłam się z łóżka i poszłam się ogarnąć do łazienki. Założyłam wcześniej wybrane ciuchy i zrobiłam makijaż, a włosy dzisiaj zaplotłam w warkocza z kilkoma luźnymi pasmami.

Zbiegłam na dół, ale ten widok LEKKO mnie zamurował.

-Coś się stało?

Złapałam jabłko z koszyka w kuchni i chciałam się dowiedzieć po co całe to zbiegowisko w moim domu. Na środku salonu byli moi rodzice, prawie wszyscy znajomi z naszej paczki i Brad, jak się domyślam z rodzicami.

-Hope, dzisiaj nie musisz iść do szkoły.

Skupiłam się i połączyłam fakty, przecież oni wszyscy brali udział w tej całej sprawie Brada.

Zadzwoniłam do Adama i obiecałam, że później wszystko wyjaśnię, a później wróciłam do salonu i usiadłam obok Brada na brzegu kanapy. Widziałam, że cała jego rodzina – poza Annie – była strasznie zdenerwowana. Położyłam mu dłoń na ramieniu w nadziei, że jakoś go to uspokoi. Przykrył ją swoją dłonią i lekko ją uścisnął. Uśmiechnął się blado.

Co najważniejsze, dalej nie miałam bladego pojęcia o co w tym wszystkim chodzi i czemu mają takie zebranie u nas w domu, o wpół do ósmej rano w poniedziałek?!

BRAD POV.

Ostatnie dni spędzałem głównie z mamą, bardzo się do niej zbliżyłem. Ona jako jedyna wiedziała wszystko, co zaszło między mną a Hope. Utwierdziła mnie w tym, że dobrze zrobię, jeśli faktycznie będę tylko znajomym. Przecież złość nic mi nie da, a zrobiłbym wszystko żeby była szczęśliwa, więc dlaczego miałbym przeszkadzać w jej szczęściu z Adamem. Nie chcę jej tracić, więc po prostu się do tego przyzwyczaję, ból chyba z czasem minie.

Mam nadzieję…

W sobotę wieczorem dostaliśmy telefon od pana Josha. Przez to, co usłyszeliśmy czułem spływające po policzkach łzy, drugi raz w ciągu ostatnich dni…

Tym razem ze szczęścia.

Przekazał nam, że sprawa jest zakończona. Moja mała siostra nareszcie wraca do domu, cała i zdrowa. Boże tyle na nią czekaliśmy… Teraz, kiedy o tym myślę wszystkie emocje do mnie wracają, znowu czuję łzy w oczach i mam ochotę wykrzyczeć całemu światu, jak bardzo jestem szczęśliwy.

W niedzielę mieli załatwić wszystkie papierkowe roboty i upewnić się, że Rose i wszyscy jej wspólnicy dostaną odpowiednią karę, a później przepisać resztę firmy znowu do taty Hope.

Teraz siedzimy wszyscy u niej w salonie jak na szpilkach. Czekamy aż wejdą do domu, czekamy aż moja malutka dziewczynka wróci co nas. Tak długo na to czekaliśmy… Żłuję, że przed tym całym porwanie, miałem z nią tak niewielki kontakt. Przecież dla tej małej istotki byłbym w stanie zrobić wszystko bez wyjątku.

Nie wiem, jak moja mama sobie z tym poradziła. Gdybym był rodzicem psychicznie nie wiem czy potrafiłbym to udźwignąć. Spędziłem ostatnie dwie noce w domu, z rodzicami. Od kiedy usłyszeliśmy tą wiadomość, mama praktycznie cały czas płakała. Przy mnie i tacie starała się to ukryć, ale w nocy zauważyłem jak sama siedzi w salonie i ociera chusteczkami łzy. Nie potrafiłem jej pomóc, mogliśmy tylko czekać. To ją tak wiele kosztowało… Podszedłem wtedy do niej i przykryłem kocem, a resztę nocy siedziała wtulona we mnie. Znowu czułem się jak w dzieciństwie. Mały chłopczyk, przytulający się do mamy, ale teraz role się odwróciły. Dorosłem i czuję się za nią również odpowiedzialny.

Cała ta sytuacja uświadomiła mi, jaką wartością jest rodzina. Zrobię wszystko, żeby odbudować z nimi dobry kontakt i spędzić jak najlepiej, jak najwięcej czasu.

Siedzimy teraz w domu Hope i czekamy aż mój aniołek wróci i w końcu będziemy mogli ją przytulić.

Hope siedzi obok mnie i stara się mnie jakoś pocieszyć, ale nerwy ani trochę nie opadają.

Po kilku minutach rozległ się dzwonek do drzwi, a mi momentalnie stanęło serce. Odwróciłem się i czekałem aż ktoś otworzy drzwi. Josh pociągnął za klamkę, ale nikt nie wchodził. Podniosłem się na równe nogi, byłem przerażony, że coś się nie udało i moja mama znowu się załamie. Nie wiem, czy kolejny raz poradziła by sobie z czymś takim.

Ale wtedy zobaczyłem, jak przez próg przechodzi mały bucik, a po chwili widziałem, już swoją Annie. Nie umiałem powstrzymać łez. W dupie mam to, że jestem facetem, moja siostra się odnalazła i to jest teraz najważniejsze.

Podbiegłem i wziąłem ją w ramiona.

-Brad?! Tak długo cię nie widziałam…

-Wiem kochanie, to już się nigdy nie powtórzy, już zawsze będę z wami.

-Obiecaj, że nigdy nie mnie nie zostawisz, nie chcę tego drugi raz.

-Obiecuję. Nigdy nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić. Przysięgam. Czułem jak łzy kapią mi na koszulkę, zaniosłem ją do rodziców. To oni najbardziej cierpieli przez cały ten okres. Wszyscy wyszli do kuchni, żeby zostawić ich na chwilę samych, musiałem wyjść do ogrodu i zaczerpnąć trochę świeżego powietrza, uspokoić się.

-Brad! Zaczekaj!

Odwróciłem się i zobaczyłem, że Hope idzie w moją stronę. Podeszła do mnie i mocno objęła. Wtuliłem się w zagłębienie jej szyi i opanowałem trochę łzy.

-Hope, dziękuję. Dziękuję za to wszystko, co dla nas zrobiliście… - Odsunęliśmy się od siebie, tak że mogłem spojrzeć jej w oczy.

-Ja również ci dziękuję.

-Za co?

-Że zostałeś. Nie chcę cię tracić.

Patrzyłem na nią i widziałem, że mówi szczerze. Teraz jestem pewien, że decyzja którą podjąłem była słuszna. Nie potrafiłbym jej zostawić i odejść, żyć bez niej w pobliżu…

-Zostanę, pamiętaj że chcę dla ciebie jak najlepiej. Przepraszam, ale chyba wrócę do rodziców.

-Jasne, powinieneś spędzić z nimi teraz dużo czasu. – odwróciłem się i miałem już odejść w stron domu, kiedy znowu usłyszałem swoje imię. – Brad!

-Tak?

-To co, znajomi?

-Znajomi.





















Hejka, bardzo przepraszam, bo rozdział miał być wczoraj, ale dopadła mnie choroba i trochę poprzestawiała plany😞 mam nadzieję, że rozdział się podobał ❤️
Poprawa kingsiaz💕

Never lose hope.../ZAKOŃCZONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz