-Mówiłem panu, nie mam żadnych istotnych informacji.-To chcemy usłyszeć te nieistotne.
-Badania trwają, za jakąś godzinę będziemy mieć wyniki, wtedy z państwem porozmawiam. Na razie wszystko, co mogę powiedzieć, to że pani Johnson straciła w karetce przytomność. Badania wszystko na wykażą. Teraz dziękują, ale to wszystko.
-Tak, my również.
Złapał mnie ponownie za dłoń i wyszliśmy z gabinetu. Brad trochę wściekły, no ale trudno, nic nie zdziała. Puścił moją rękę i stanął obok mamy, a ja poczułam pustkę. Usiadłam przy tacie i przytuliłam się do niego.
-Tato, będzie dobrze.
-Wiem córciu, wiem…
Siedzieliśmy tak chwilę, czas płyną powoli, a my dalej nie mogliśmy widzieć się z mamą.
10 minut, nic…
25, też nic…
40 i dalej siedzimy…
Dopiero po półtorej godziny przewieźli ją na salę i podłączyli do tych wszystkich maszynek. Ma cały czas zamknięte oczy.
Lekarz wezwał tatę do siebie, a my we trójkę czekaliśmy przed drzwiami gabinetu. Po 5 minutach tata wyszedł z niego blady jak ściana. Złapałam odruchowo Brada za rękę, a on objął mnie ramieniem dodając otuchy.
-Z Kate wszystko w porządku, to głównie osłabienie. – emocje ze mnie spłynęły i wzięłam głębszy oddech. Ale po policzku taty spłynęła łza, czuję że najgorsze dopiero przede mną…
-Tato?
-U jednego z dzieci wykryli poważną wadę serca. Operacja teraz jest niemożliwa. Ono prawdopodobnie nie przeżyje.
Łzy spłynęły mu po twarzy, a pani Evans przytuliła go do siebie. Wbiłam twarz w klatkę Brada i zaczęłam wyć, dosłownie wyć. Mam gdzieś, że cała jego bluzka robi się już mokra.
Życie chce zabrać mi kolejną osobę i to takie maleństwo…
Poczułam w kieszeni kluczyki i oderwałam się od chłopaka. Wybiegłam ze szpitala i wsiadłam do auta taty. Chcę jechać. Gdziekolwiek, byle daleko od tego miejsca. Nie obchodzi mnie w jakim jestem stanie, jeśli to czas na moją śmierć, proszę bardzo, jestem gotowa…
BRAD POV.
-Pójdę za nią. – powiedziałem mamie i wybiegłem ze szpitala za Hope. Widziałam jak idzie w kierunku samochodu. Co ona do cholery robi?! W takim stanie, to chce się chyba zabić.
Biegnę do samochodu szukając w między czasie kluczy po kieszeniach, ale przypomniałem sobie, że mama je wciąż ma. Jak błyskawica wbiegłem i je od niej zabrałem. Kiedy wyleciałem na pole, Hope wyjeżdżała właśnie z parkingu. Wsiadłem do auta i nie patrząc na nic dookoła ruszyłem za nią.
-Kurwa! – przekląłem, bo właśnie zaświeciło mi się czerwone światło. Trudno, ona jest ważniejsza. Z piskiem opon przebiłem się między trąbiącymi samochodami, żeby tylko jej nie zgubić. Jak zginiemy to przynajmniej razem.
Ha-ha, ale śmieszne Brad.
Staram się ją dogonić, ale cały czas jakieś auta mi przeszkadzają, więc robię slalom po całej jezdni. Gdzie ona nauczyła się tak jeździć?!
Widzę, że jedzie w kierunku wyjazdu z miasta, wiem którędy będzie jechać. Skręciłem gwałtownie i zjechałem z głównej drogi. Jeśli się pospieszę, zdążę ją złapać za lasem.
CZYTASZ
Never lose hope.../ZAKOŃCZONE/
Teen FictionChciałam go pocałować a z drugiej strony uderzyć i wykrzyczeć jak bardzo go nienawidzę, jak zawsze strzelam tą złą odpowiedź. -Nienawidzę cię! Przyjechałeś tu żeby popatrzyć jak płaczę?! Myślisz, że nie cierpiałam przez ciebie? Szukałam cię, martwi...