Rozdział 16

4.2K 146 4
                                    



            Popatrzyłam na Bradleya i podbiegłam do łóżka Chrisa oraz złapałam mocno jego dłoń.

Ścisnął moją rękę i powoli obrócił głowę w stronę chłopaka pod oknem

-Stary… Przepraszam… - powiedział z wielkim trudem, a w moich oczach zebrały się łzy

-Chris, nie możesz się przemęczać, pogadamy jak stąd wyjdziemy, mną się nie przejmuj – powiedział Brad patrząc na Christiana

Wróciłam na swoje łóżko pomiędzy nimi i okryłam się kołdrą. Chris już zasnął,   a Bradley leżał i patrzył w moje oczy bez słowa, nagle wydusił ciche dobranoc. Odpowiedziałam delikatnie się uśmiechając i zamknęłam oczy oddając się w objęcia snu.

******

Co ona tutaj robi?! – przeraziłam się

- Czego znowu ode mnie chcesz? Po co tutaj przyszłaś?!

-Po co tutaj przyszłam? Jak się do matki zwracasz.Ty mała szmato… To przez ciebie moje życie legło w gruzach. Miałam wszystko kasę, bogatego faceta i super figurę, a ty to zniszczyłaś…

Nienawidzę cię z całego serca, gdyby nie to że ojciec kazał mi cię urodzić, już dawno bym cię zabiła, ale jego kasa była najważniejsza…

-Jak możesz tak mówić, gdyby nie tata, już dawno odeszłabym od ciebie… Kocham go i nie mogłam zostawić jego samego z czymś takim jak ty…

-Jak śmiesz… - widziałam furię w jej oczach, ale starała się postarać, w końcu jesteśmy w szpitalu, ale gdzie Brad i Chris?

-Tak, jesteś pieprzonym śmieciem… - nieważne, że to moja matka, od zawsze niszczyła mi życie

Nic nie odpowiedziała tylko podeszła i uderzyła mnie z pięści w policzek tak, że poleciałam i uderzyłam głową w kant stolika.

Obraz stawał się rozmazany, a ja nagle odpłynęłam

******

Zerwałam się z łóżka, Boże jak dobrze, że to tylko sen, dawno ie miałam takich koszmarów, mam nadzieję że to jedyny raz i już nie powrócą.

Spojrzałam na Bradleya, który wciąż przekręcał się na łóżku. Po chwili do moich uszu dobiegły ciche pojękiwania, jakby bał się czegoś, ale nie rozumiałam co on chce powiedzieć

Annie, Annie nie bój się uratuję cię zaufaj mi…

Podniosłam się z łóżka i położyłam obok niego.

Otworzył delikatnie swoje oczy, a ja tylko pokiwałam głową, żeby nie zwracał uwagi.

Po kilkunastu minutach obudziłam się, bo poczułam że jest mi bardzo gorąco, otworzyłam oczy i zorientowałam się, że jestem wtulona w tors Brada, a on mocno obejmuje mnie ramieniem.

Nie ukrywam, czuję się idealnie…

Nie chcę tego przerywać, więc zamykam oczy i zaraz zasypiam

******

Budzę się rano w tej samej pozycji, w której spaliśmy, otworzyłam oczy i spojrzałam prosto w brązowe tęczówki Brada, które wpatrywały się w moje niebieskie.

Poczułam dziwne uczucie w brzuchu, ale podobało mi się ono…

-Dzień dobry – powiedział z uśmiechem

-No hejka – odwzajemniłam uśmiech

Po chwili przypomniałam sobie, że jesteśmy w szpitalu zaraz obok Chrisa, który jeszcze śpi, przynajmniej tak mi się wydaje…

-Przepraszam, ale miałam straszny koszmar, widziałam że ty też, a nienawidzę szpitali. Jeszcze raz przepraszam. – powiedziałam patrząc w sufit

Chciałam wyjść spod kołdry i wrócić do siebie zanim nasz towarzysz wstanie, ale Brad chyba to poczuł, bo zauważyłam, że jego ramię mocniej mnie oplata.

-Spokojnie, nie masz za co… W sumie całkiem miły poranek i w ogóle całkiem wiesz… Gdyby coś się działo zawsze możesz na mnie liczyć - na jego twarzy pojawia się rumieniec, ale też minimalny uśmiech

-Jasne – prychnęłam – pamiętasz, co mówiłam o pierwszym spotkaniu? Jakoś nie pamiętam żebyśmy byli na kolejnym – puściłam mu oczko i poszłam na swoje łóżko

-O to się nie martw, kiedyś to nadrobimy… - uśmiechnął się do mnie i położył na plecach poprawiając pościel

O matko… W moim brzuchu poczułam tysiące motylków. Chociaż w sumie jeżeli będzie w naszej paczce będziemy się często spotykać, więc co ja sobie wyobrażam.

Hope nie rób sobie nadziei, ty przecież nie masz szans u kogoś takiego…

Z przemyśleń wyrwał mnie Christopher

-Dzień dobry – powiedział niepewnie, na co ja od razu mu odpowiedziałam a tuż po mnie Bradley, jakoś ma dzisiaj dobry humor, ciekawe o go tak cieszy

-Jak się czujesz Chris – zapytał Brad, co trochę mnie zaskoczyło, faktycznie jest w dobrym nastroju

-Dzięki, lepiej. Myślę, że niedługo odzyskam siły. – odpowiedział mu chłopak, który był równie zaskoczony jak ja

-Brad, jeszcze raz cię przepraszam. Zachowałem się jak ostatni chuj…

Nawet nie chciałem cię wysłuchać, tylko rzuciłem na ciebie jak idiota… Dzięki Bogu, nie jest ci nic poważnego, nie wiem co by było gdyby – mówił Chris patrząc w okno i spoglądając na Brada

-Cicho! Nie mów tak nawet! Jesteście tutaj obaj i na całe szczęście obaj w jednym kawałku. I przy tym zostańmy… - przerwałam Chrisowi wypowiedź, która mogła skończyć się nieciekawie

-Okej Hope, masz rację przepraszam.

-Chris, nie masz za co przepraszać, gdybym rok temu tak się nie zachował wszystko było bo dobrze. Nie wiem co mi do głowy strzeliło…

-Brad, wtedy, kiedy rozmawiałeś z Jane wszystko słyszałem, wiem, że byłem nieprzytomny, ale słyszałem waszą rozmowę. Nie wiem dlaczego nic nie zauważyliśmy, a po prostu uwierzyliśmy innym…

-Hej, nie masz za co, gdybyście chcieli mi pomóc, mogłoby się to naprawdę źle skończyć, szczególnie dla was…

-Chłopaki… Nie zadręczajcie się przeszłością, a przynajmniej nie tutaj. Pogadacie wszyscy, jak już obaj będziecie zdrowi, okej?

-Tak Hope sorki

-Wybacz, że musisz tego słuchać

Powiedzieli równo i zrobili miny zbitych piesków

-Oj i tak was uwielbiam… - uśmiechnęłam się i wszyscy się śmialiśmy

-Brad jeszcze jedno… - odezwał się Chris – Pamiętaj, że teraz jesteśmy z tobą i za żadną cholerę się nas nie pozbędziesz… - W moich oczach pojawiły się łzy, a Brad chyba również to docenił bo jego mina spoważniała

-Dzięki stary, na mnie też możesz liczyć, już zawsze…

-Nie wiem jak się zachować, oni chyba się pogodzili. Poczułam jakby z mojego serca spadł jakiś ciężar. Teraz musimy poinformować resztę naszej bandy.

Czyżby powoli wszystko się zaczynało układać?

*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
Udanego tygodnia wszystkim życzę, mam nadzieję, że poniedziałek nie taki zły ❤️😜

Never lose hope.../ZAKOŃCZONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz