Rozdział 38

2.4K 99 12
                                    

38.

Kolejny dzień

Kolejne godziny…

…spędzone z Bradleyem

Adam miał rację, otwieram nowy rozdział i mój kontakt z Bradem będzie wyłącznie w formie jego pracy.

Ogarnęłam się ładnie i zeszłam na śniadanie, gdzie jak się spodziewałam czekał Bradley, z chyba lepszym samopoczuciem niż wychodząc wczoraj.

-Hej córciu, smacznego

-Dzień dobry tato, gdzie Kate?

-Już w pracy, mamy postępy w sprawie Brada i jego siostry, jest szansa na rozwiązanie, więc chciała załatwić to jak najszybciej

Zrobiło mi się trochę głupio, że tak go traktowałam. Może za bardzo zareagowałam na to co mówiła mi Jennifer. Sama nie wiem, co mam o tym myśleć…

-Hope, zaraz rozpoczyna się szkoła, myślę, że powinniście pojechać po wszystkie podręczniki inne przybory. Dzwonili ze szkoły, po drodze musisz skoczyć i podpisać jakieś papiery. Myślę, że Brad ci pomoże, już trochę zna tą szkołę.

-Jasne proszę pana, poradzimy sobie ze wszystkim.

-W takim razie ja lecę do firmy, nie chcę zostawiać Kate samej, do zobaczenia wieczorem.

Dokończyłam śniadanie i właściwie, Jen ma rację. Chyba powinniśmy się na nowo poznać.

-Słuchaj Brad – w końcu się zdobyłam na odwagę i chcę z nim porozmawiać, myślę, że tak będzie najlepiej – nie mam pojęcia, co między nami było, jeśli w ogóle coś było. Przepraszam za moje zachowanie, uznajmy to za nieporozumienie. Uważam, że nasze stosunki powinny zostać oficjalne, pracujesz dla mojego taty, a ja to zaakceptuję. Z czasem może pamięć zacznie wracać, ale proszę daj mi czas, żebym mogła poznać cię, że tak powiem na nowo?

Nic nie mówił, wciąż patrzył mi w oczy, jakby chciał coś przekazać. Wydawało mi się, jakbym widziała w nich błysk nadziei?

-Hope – poczułam jego dłoń na swojej, ale musiałam ją zabrać, nie chcę aż tak bliskiego kontaktu – ok, racja, przepraszam. Zrobię wszystko, co będziesz chciała, dziękuję, że w ogóle ze mną rozmawiasz na ten temat, dużo to dla mnie znaczy.

-Mimo wszystko, wciąż dla nas pracujesz i na razie zostańmy wyłącznie przy tym, resztę czas sam pokaże. W takim razie jedźmy załatwić te papiery i książki.

-Dobrze, czekam w samochodzie przed domem.

Nie wiem czy dobrze robię, ale jego oczy… widziałam tą nadzieję. Nie mogę nic mu obiecać, nawet nie mogę w pełni mi ufać dopóki sobie czegoś nie przypomnę. Nie potrafię go tak po prostu odtrącić.

Wsiadłam do samochodu tak samo jak wczoraj, znowu otworzy mi tylne drzwi, a podróż minęła w ciszy. Chyba rozumie o co mi chodziło w rozmowie z nim. Podręczniki i zeszyty załatwiliśmy szybko, plecaków mam już tyle, że przez kilka tygodni mogę chodzić codziennie w innym, myślę że kolejnego nie potrzebuję. Teraz jedziemy do szkoły, trochę boję się pierwszych dni, ale myślę, że jakoś sobie poradzę. Weszliśmy do całkiem wielkiego budynku, a ja grzecznie kierowałam się za Bradem, bo nie miałam zielonego pojęcia gdzie jest sekretariat.

Never lose hope.../ZAKOŃCZONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz