Rozdział 10

85.5K 2.3K 363
                                    

Obudziłam się w zupełnie ciemnym pomieszczeniu. Przetarłam oczy czując nacisk na klatce piersiowej. Z przerażeniem stwierdziłam, że śpią do mnie przytulone dziewczynki i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że usnęłam w domu własnego szefa. Jasna cholera.

-No to mogę pożegnać się z pracą-wyszeptałam sama do siebie. Stwierdziłam, że jestem przykryta, a na pewno tak nie zasypiałam, więc Ian musiał tu przyjść. Jeszcze lepiej. Żegnaj praco. Bardzo delikatnie wyszłam z łóżka, a dziewczynki przykryłam kocem. Przewróciły się na jeden bok, ale spały dalej. Sięgnęłam do mojej torebki i spojrzałam na zegarek. Pierwsza w nocy.

-Zajebiście-westchnęłam widząć nie tyle godzine co dwanaście nieodebranych połączeń i dziesięć sms'ów od Julie. Bardzo po woli-wręcz na palcach szłam w stronę drzwi, aby ich nie obudzić. Musiałam pomóc sobie latarką w telefonie, aby przypadkiem nie nadepnąć na porozrzucane zabawki. Wyszłam z ich pokoju szybko zamykając drzwi. Najciszej jak mogłam poszłam po schodach na dół.

-Czuję się jak złodziej-wyszeptałam do siebie.Zobaczyłam w korytarzu szpilki więc wzięłam je do ręki nie chcąc ubierać je teraz i stukać nimi o podłogę.

-Wybierasz się gdzieś?-podskoczyłam z piskiem słysząc ten znajomy, zachrypły głos. Przełknęłam gulę w gardle i odwróciłam się do mężczyzny. Rzuciłam buty na podłogę wraz z torebką. Moje oczy omal nie wyskoczyły z orbit, a ja prawie zakrztusiłam się powietrzem. Skoro moje serce galopowało gdy widziało go w garniturze no na widok jego w samych bokserkach dudniło jakby właśnie przebiegło maraton. Słodki Jezu! Przede mną stał mój szef prawie nagi! Widziałam jego tatuaże na rękach, brzuchu i na nogach, a także jego każde mięśnie które wyglądały jak z okładki czasopisma. Przecież...to Bóg! Jego umięśniony brzuch i te cudowne tatuaże. Ian wydawał się nie skrępowany całą sytuacją. Oparł się o framugę drzwi i skrzyżował ręce na piersi, a ja w dalszym ciągu jeździłam wzrokiem po jego twarzy i po klatce piersiowej. Nie mogę. Zaraz zemdleje. Czuje się jakby w pokoju było conajmniej czterdzieści stopni. 

-Gdzie idziesz?-ponowił pytanie marszcząc brwi i spojrzał na swojego złotego rolexa na nadgarstku.-o pierwszej w nocy?

-Ja...uhm...właściwie to już wychodzę. Trochę się zasiedziałam, właściwie to zasnęłam z nimi w łóżku i-plątał mi się język, a ja nie mogłam wypowiedzieć sensownego zdania.

-Serio chce ci się wracać o pierwszej w nocy do domu?

-Muszę. Przepraszam pana, że się zasiedziałam, ale...

-Brooke, jesteśmy poza pracą. W tedy mówimy sobie po imieniu. Ian, po prostu Ian-uśmiechnął się lekko. 

Cholera, załóż coś na siebie, bo zaraz się na ciebie rzucę!

-Dobrze, więc...Ian-odchrząknęłam.-muszę wracać do domu. Jest pierwsza w nocy, trochę mi się przysnęło, w sumie nie troche, bo spałam...

-Przystopuj kobieto-zaśmiał się meldyjnie, a ja musiałam oprzeć się o ściane, aby nie upaść.-wiem, że usnęłaś, ale nie miałem serca cie budzić. Po drugie dziewczynki cie chyba polubiły. Czułem się odrzucony-złapał się za serce, a ja parsknęłam śmiechem.

-Potrzebowały kobiety która mogłaby się z nimi pobawić.

-Fakt. Sophia...znaczy nasza gosposia tylko je karmi i ubiera. W sumie nie ma się kiedy z nimi bawić. Także w sumie dzięki, że się nimi trochę zajęłaś.

-Drobiazg. Ja już pójdę-zaczęłam się cofać w stronę wyjścia.

-Czekaj Brooke-odwróciłam się do mojego szefa. Pragnę przypomnieć, że nadal stał przy mnie w samych bokserkach.-zostań tutaj. Będe miał cie na sumieniu jak coś ci się stanie. Jazda o tej porze nie jest bezpieczna. Prześpisz się w pokoju gościnnym.

-Ja...naprawdę nie mogę. Muszę jechać do domu.

-Nalegam-powiedział podchodząc pare kroków bliżej. Nie gap się na jego klate. Nie gap się. Cholera! Nie dam rady!-prześpisz się, a rano wrócisz do domu. Co ty na to?

-Ekm...w sumie-popatrzyłam w jego ciemne oczy i westchnęłam.-dobrze. 

-Chcesz może jakąś koszulkę czy coś?-zapytał drapiąc się po karku.-w spódnicy będzie ci niewygodnie.

-Dam radę. To tylko parę godzin.

-Dobrze. Skoro chcesz...chodź, zaprowadze cie do pokoju.

Poszłam za Ianem na górę i cały czas patrzyłam na jego niesamowicie umięśnione plecy. Dostrzegłam też tatuaż stóp na jego plecach. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc jakie mają znaczenie, ale wolałem nie pytać.

-Muszę cie ostrzec, że w tym domu śpimy do dziesiątej. A czasem i dużej-odezwał się mężczyzna.

-Rozumiem-wymamrotałam tylko. Ian otworzył drzwi i zapalił światło, a ja weszłam do dużego, gościnnego pokoju. Ściany były kremowe, a podłoga wykonana pewnie z najlepszej jakości paneli. Pod ścianą stało dwuoosbowe łóżko z baldachimem, komoda i jakiś telewizor.

-Chcesz coś do jedzenia czy picia?-zapytał. Cholera, nadal byłam zdenerwowana tym, że będe nocować u swojego szefa którego ledwo znam!

-Nie. Dziękuje. Chciałabym się już położyć.

-Dobrze. Rozumiem. Dobranoc Brooke.

-DObranoc Ian-wyszeptałam gdy drzwi zostały zamknięte. Położyłam się na łóżku i stwierdziłąm, że jest dużo wygodniejsze od mojego. Było mi niewygodnie w obcisłej spódnicy i koszuli więc rozpięłam wszystkie guziki czując się odrobinę lepiej. Następnie położyłam głowę na poduszce i zamknęłam oczy czując, że robie się coraz bardziej śpiąca.

BossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz