Wysiadłam na dwudziestym piątym piętrze kierując siędo swojego gabinetu. Słyszałam tylko stukot moich szpilek i biegania pracowników. Gdy zobaczyłam obok mojego gabinetu szefa przełknęłam gule w gardle i cała się spięłam. Po tym co wydarzyło się...zaledwie dwa dni temu boje się obok niego przechodzić i staram się go unikać co w pracy nie jest niestety możliwe.
-Dzień dobry-wydusiłam tylko, alemężczyzna nic nie odpowiedział. Idąc dalej czułam jegopalące spojrzenie na swoich plecach więc czym prędzej weszłam do swojego zacisza.
***Brooke,poproszę czarną kawę i sałatke grecką-usłyszałam przez głośnik głos szefa. Wcisnęłam czerwony guziczek i powiedziałam tylko:
Zaraz przyjdę.
Poszłam do bufetu gdzie zrobiłam mu kawę, a z lodówki wyjęłam sałatkę grecką. Im bliżej jego biura tym bardziej się denerwowałam. Byłam już bardzo blisko. Coraz bliżej, ażwkońcu stanęłam pod jego gabinetem. Przełknęłam głośno ślinę starając się, aby moje ręce nie drżały, bo inaczej nie utrzymam kawy która jest jeszcze gorąca. Weszłam w końcu do biura, a Ian podniósł wzrok znad papierów i cały czas na mnie patrzył.
-Pańska kawa i sałatka-powiedziałam kładąc mu na biurko jedzenie i picie.
-Brooke-usłyszałam gdy byłam przy drzwiach, ale udawałam, że tego nie słyszałam i po prostu wyszłam z jego biura kontynuując swoją pracę.
***-Głodna?-zapytał Tony zaglądając do mnie.
-Bardzo. Trzeba TO nakarmić-pokazałam na swój burczący brzuch, a blondyn się zaśmiał.
-W takim razie zapraszam na najlepszy obiad na świecie.
-Oczywiście-kiwnęłam głową i wyszłam z gabinetu idąc tuż obok Toniego, a nasze dłonie co chwile ocierały się o siebie nie wiem czy z przypadku czy nie.
-Wybieracie się gdzieś?-warknął szef opierając się o ścianę.
-Na obiad. Mamy przerwe-powiedział dumnie chłopak, a ja zadrżałam gdy Ian popatrzył na mnie jakby gniewnie i zacisnął dłonie w pięść co oczywiście zauważyłam. Mimo, że stałam pare metrów od niego widziałam przez elegancką koszulę jego napięte mięśnie.
-Za niedługo będziemy-powiedział Tony łapiąc mnie za ręke i ciągnąc w stronę wyjścia. Odwróciłam się za siebie i zobaczyłam, że mój szef patrzy się na mnie zimnym i zupełnie innym spojrzeniem niż zawsze. Usta miał zaciśniętą w wąskąlinie, a dłonie zaciśnięte w pięść. Gdy zauważył, że na niego spojrzałam odwrócił się i szybkim krokiem zniknął za zakrętem, a ja zostałam pociągnięta do wyjścia.Razem udaliśmy się na obiad nieustannie rozmawiając i śmiejąc się. Tony jest na prawdę ciepłym i zabawnym chłopakiem. Przy nim nawet na chwile nie można się uspokoić, bo cały czas mówi kawały albo gada na różne, nawet najgłupsze tematy byleby tylko podtrzymać jakąś rozmowę.
Usiedliśmy przy dwuosobowym stolku naprzeciwko siebie, a po paru minutach przyszedł kelner. Ja zamówiłam pierogi z serem i do tego wodę, a Tony drytki z kurczakiem plus coca-cole. Jedzenie było pyszne, ale i tak nie zjadłam całego w przeciwieństwie do blondynka.
-Nie jesz już?-zapytał.
-Najadłam się. Mój brzuch jest już spokojny-powiedziałam, na co chłopak się zaśmiał i nabił na sój widelec mojego pieroga wkładając go sobie do buzi i to samo zrobił z posotałymi trzema.
-Masz spory apetyt-powiedziałam.-a mimo to nie grubniesz.
-Siłownia skarbie-mrugnął okiem dopijając swoją cole.-wracamy? Zaraz skończy nam się czas.
Przytaknęłam, wzięłam swój czarny płaszcz z oparcia, założyłam go na siebie i wyszliśmy gdy tylko Tony uregulował rachunek.
-Było pyszne. Dziękuje-powiedziałam gdy odprowadził mnie pod sam gabinet.
-Nie ma za co. Jutro też gdzieś pójdziemy. Może coś niezdrowego? Hamburger albo pizza?
-O boże tak!-zaśmiałam się razem z Tonym.-to...do jutra.
-Do jutra Brooke-pocałował mnie w policzek w chwili gdy zjawił się Ian. Czy ja zawsze muszę mieć takiego pecha. Odszedł pewnym krokiem mówiąc tylko do mężczyzny "Dzień dobry szefie". Ian miał spięte mięśnie do granic możliwości, a żyłka na jego czole niespokojnie się ruszała przez co zaczynałam się go bać. Wyglądał jak napakowany ochroniarz który zraaz ma kogośzabić.
Ale niesamowicie przystojny w dodatku.
-Wracaj do pracy Brooke-warknął.-godzina minęła.
Zmarszczyłam brwi słysząc, że mężczyzna mówi do mnie lodowatym, zimnym tonem, a na jego twarzy nie błąka się cień uśmiechu czy choćby rozbawienia. Jest zły. Ale na co? Przecież nic mu nie zrobiłam. Pracuje i dobrze sobie radze, a ten się wścieka gorzej niż kobieta przed okresem. Eh...nigdy nie zrozumiem facetów, ale nie chciałam się już z nim kłócićco mogłoby skutkować wyrzuceniem z pracy tylko po prostu weszłam do swojego gabinetu bez żadnego, choćby najmniejszego słowa.
Ian chyba zazdrosny?
Co myślicie? XD
Buziaki :*
CZYTASZ
Boss
RomansaGdy dwudziesta dwu letnia Brooke podejmuje się pracy jako asystenka w biurze nie spodziewa się, że jej szefem zostanie nieziemsko przystojny, tajemniczy mężczyzna. Od tej pory życie Brooke zmieni się o sto osiemndziesiąt stopni za sprawą swojego prz...