Rozdział 65

54.5K 1.6K 241
                                    

-Będe tęsknić-powiedziała Julie mocno mnie do siebie przytulając.

-To tylko pare minut drogi samochodem. Będe cie odwiedzać. 

-Ja ciebie też. Codziennie-wyszlochała wciąż mnie do siebie tuląc.

-Nie płacz Julie-zaśmiałam się mimo, że sama miałam łzy w oczach.-nie wyjeżdżasz na drugi koniec świata.

-Wiem, ale przyzwyczaiłam sie do zamieszkania z tobą. 

-Ja też. Będe sie musiała jakoś przyzwyczaić. Ale dam rade. Teraz masz rodzine, musisz o nią dbać.

-O tobie i tak nigdy nie zapomne.

-Nie mów tak jakbyśmy żegnały sie na zawsze. Gdy tylko urządzicie sie od razu was odwiedze. Ciebie i mojego chrzestniaka.

-Możesz wpadać nawet codziennie. Zawsze, o każdej porze dnia i nocy/

-Wszystko spakowane-do domu wszedł Jasper i stanął obok Iana.-wypłakane?

-Mhm-mruknęła blondynka ścierając z oczu łzy. Poszła na chwile do salonu, a po chwili wróciła z nosidełkiem w którym spał niemowlak.

-Jakie w końcu wymyśliliście mu imie?-spytałam przyglądając się mojemu chrześniakowi. Julie popatrzyła na swojego chłopaka i powiedziała cicho:

-Myśleliśmy nad imieniem Chris.

-Chris-powtórzyłam.-piękne będziesz miał imie-powiedziałam do chłopczyka który w dalszym ciągu spał. 

-Ubierz go i jedziemy-powiedział Jasper do Julie, a potem podszedł i przytulił mnie.-trzymaj sie Brooke. Pamiętaj, że możesz wpadać cały czas.My z resztą też będziemy częstymi gośmi.

-Byle nie za częstymi-odezwał sie Ian stojący obok mnie.

-Rozumiem. Też chcecie mieć troche prywatności-zaśmiał sie i podszedł do Julie która kończyła ubierać Chrisa. Miał ciepły, niebieski kombinezon, białe rękawiczki, gruby szalik i malutką, uroczą czapeczke.

-Chodź już, bo zaraz będzie mu gorąco-powiedziała Julie całując mnie w policzek.-wpadaj kiedy chcesz. Zajmij sie nią Ian.

-Zajme-pomachał im gdy całą trójką wyszli z domu, a po chwili odjechali.-kiedy chcesz iść odwiedzić?-zapytał obejmując mnie w talii.

-Jak sie już urządzą. Jeszcze musze pomyśleć nad sukienką. Do chrztu zostało mało czasu.

-Brooke-zaśmiał sie Ian całując mnie w nos.-do chrztu kupe czasu. Nie myśl o tym. Zabieram cie na obiad. Nie chce mi sie gotować i tobie pewnie też nie.

-Okey. Ubiore tylko coś ciepłego i idziemy.
***

Weszliśmy do przytulnej restauracji czując na swojej skórze ciepło. Ściągnęłam kurtke wieszając ją na oparcie krzesła i usiadłam na przeciwko Iana. Przez kolejne minuty wybieraliśmy dania, a gdy kelner odebrał zamówienia zaczęliśmy rozmawiać. 

-Ehh, będe tęsknić za Julie-powiedziałam.

-Wiem. Przyzwyczaiłaś sie do niej, ale będe jak najczęściej cie odwiedzał-położył dłoń na mojej która leżała na stole. Posłałam mu lekki uśmiech.-zawsze możesz też wpadać do mnie i zostawać na noc. Mam duże łóżko.

-Niewątpie-prychnęłam.-ciesze sie, że Julie założyła rodzine.

-Ja wiem, że na jednym dziecku sie nie skończy-zaśmiał sie.

-Być może-wzruszyłam ramionami.-ale to mój ulubiony chrześniak.

-Bo nie masz innych-wywrócił oczami.

-Oh zamknij sie. Będe jeszcze miała.

-Ty być pewnie wolała mieć swoje dzieci, hm?

-Kocham dzieci, ale raczej narazie nie. Narazie praca. A ty?

-Mi dwie szatańskie chrześnice wystarczą. I trzeci chrześniak w drodze. Na dziecko też mi sie nie śpieszy mimo trzydziestki na karku. Może kiedyś...póki co raczej nie.

Skończyliśmy temat gdy kelner przyniósł nam nasze dania i przez kolejne minuty jedliśmy w ciszy. Zjadłam pyszny obiad i deser. Po wszystkim wsiedliśmy do samochodu.

-Do mnie czy do ciebie?-zapytał Ian odpalając samochód.

-Nie znudziłam ci sie?-zaśmiałam sie.-pare dni już ze mną jesteś.

-Nigdy mi sie nie znudzisz-powiedział, a mi zrobiło się cieplej na sercu.-skoro ty nie odpowiadasz to ja wybieram. Jedziemy do mnie.

-Niech będzie-wywróciłam oczami.-a będą dziewczynki?

-Dzisiaj ich nie mam.

-To po co ja mam tam jechać-droczyłam sie z nim.

-Zapewniam cie, że jestem dużo ciekawszy od dzieci.

-Czyżby?-zagryzłam warge chcąc pohamować śmiech.

-Wątpisz we mnie?-spojrzał na mnie kątem oka, a potem skupił wzrok na drodze.

-Ależ skąąą.

-To był sarkazm Brooke?

-Nieee-przeciągnęłam.

-Denerwujesz mnie.

-Więc jednak. Denerwuje cie ciągłym przesiadywaniem u ciebie w domu i w samochodzie?

-Nie. Twoimi tekstami-warknął.

-Oh poprostu mówie, że pobawiłabym sie z dziewczynkami.

-Ze mną też możesz sie pobawić-poruszał brwiami.

-Ty tylko o jednym-prychnęłam.

-Chodziło mi o zabawe w chowanego, ale nie wiem co ty tam masz w tej twojej zboczonej główce.

-Wiem, że nie chodziło ci o zabawe w chowanego-wywróciłam oczami.

-Skąd możesz to wiedzieć?-zapytał z cwanym uśmieszkiem.

-Poprostu wiem, że miałeś coś innego na myśli. Przyznaj sie-dźgnęłam go palcem w żebro.

-Prowadze kobieto-warknął z rozbawieniem.

-Wybacz, nie będe ci przeszkadzać-zaśmiałam sie, a Ian razem ze mną. Nagle chwycił mnie jedną ręką za dłoń, bo drugą nadal prowadził kierownice.

-Kocham Cie.

BossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz