-Będe tęsknić-powiedziała Julie mocno mnie do siebie przytulając.
-To tylko pare minut drogi samochodem. Będe cie odwiedzać.
-Ja ciebie też. Codziennie-wyszlochała wciąż mnie do siebie tuląc.
-Nie płacz Julie-zaśmiałam się mimo, że sama miałam łzy w oczach.-nie wyjeżdżasz na drugi koniec świata.
-Wiem, ale przyzwyczaiłam sie do zamieszkania z tobą.
-Ja też. Będe sie musiała jakoś przyzwyczaić. Ale dam rade. Teraz masz rodzine, musisz o nią dbać.
-O tobie i tak nigdy nie zapomne.
-Nie mów tak jakbyśmy żegnały sie na zawsze. Gdy tylko urządzicie sie od razu was odwiedze. Ciebie i mojego chrzestniaka.
-Możesz wpadać nawet codziennie. Zawsze, o każdej porze dnia i nocy/
-Wszystko spakowane-do domu wszedł Jasper i stanął obok Iana.-wypłakane?
-Mhm-mruknęła blondynka ścierając z oczu łzy. Poszła na chwile do salonu, a po chwili wróciła z nosidełkiem w którym spał niemowlak.
-Jakie w końcu wymyśliliście mu imie?-spytałam przyglądając się mojemu chrześniakowi. Julie popatrzyła na swojego chłopaka i powiedziała cicho:
-Myśleliśmy nad imieniem Chris.
-Chris-powtórzyłam.-piękne będziesz miał imie-powiedziałam do chłopczyka który w dalszym ciągu spał.
-Ubierz go i jedziemy-powiedział Jasper do Julie, a potem podszedł i przytulił mnie.-trzymaj sie Brooke. Pamiętaj, że możesz wpadać cały czas.My z resztą też będziemy częstymi gośmi.
-Byle nie za częstymi-odezwał sie Ian stojący obok mnie.
-Rozumiem. Też chcecie mieć troche prywatności-zaśmiał sie i podszedł do Julie która kończyła ubierać Chrisa. Miał ciepły, niebieski kombinezon, białe rękawiczki, gruby szalik i malutką, uroczą czapeczke.
-Chodź już, bo zaraz będzie mu gorąco-powiedziała Julie całując mnie w policzek.-wpadaj kiedy chcesz. Zajmij sie nią Ian.
-Zajme-pomachał im gdy całą trójką wyszli z domu, a po chwili odjechali.-kiedy chcesz iść odwiedzić?-zapytał obejmując mnie w talii.
-Jak sie już urządzą. Jeszcze musze pomyśleć nad sukienką. Do chrztu zostało mało czasu.
-Brooke-zaśmiał sie Ian całując mnie w nos.-do chrztu kupe czasu. Nie myśl o tym. Zabieram cie na obiad. Nie chce mi sie gotować i tobie pewnie też nie.
-Okey. Ubiore tylko coś ciepłego i idziemy.
***Weszliśmy do przytulnej restauracji czując na swojej skórze ciepło. Ściągnęłam kurtke wieszając ją na oparcie krzesła i usiadłam na przeciwko Iana. Przez kolejne minuty wybieraliśmy dania, a gdy kelner odebrał zamówienia zaczęliśmy rozmawiać.
-Ehh, będe tęsknić za Julie-powiedziałam.
-Wiem. Przyzwyczaiłaś sie do niej, ale będe jak najczęściej cie odwiedzał-położył dłoń na mojej która leżała na stole. Posłałam mu lekki uśmiech.-zawsze możesz też wpadać do mnie i zostawać na noc. Mam duże łóżko.
-Niewątpie-prychnęłam.-ciesze sie, że Julie założyła rodzine.
-Ja wiem, że na jednym dziecku sie nie skończy-zaśmiał sie.
-Być może-wzruszyłam ramionami.-ale to mój ulubiony chrześniak.
-Bo nie masz innych-wywrócił oczami.
-Oh zamknij sie. Będe jeszcze miała.
-Ty być pewnie wolała mieć swoje dzieci, hm?
-Kocham dzieci, ale raczej narazie nie. Narazie praca. A ty?
-Mi dwie szatańskie chrześnice wystarczą. I trzeci chrześniak w drodze. Na dziecko też mi sie nie śpieszy mimo trzydziestki na karku. Może kiedyś...póki co raczej nie.
Skończyliśmy temat gdy kelner przyniósł nam nasze dania i przez kolejne minuty jedliśmy w ciszy. Zjadłam pyszny obiad i deser. Po wszystkim wsiedliśmy do samochodu.
-Do mnie czy do ciebie?-zapytał Ian odpalając samochód.
-Nie znudziłam ci sie?-zaśmiałam sie.-pare dni już ze mną jesteś.
-Nigdy mi sie nie znudzisz-powiedział, a mi zrobiło się cieplej na sercu.-skoro ty nie odpowiadasz to ja wybieram. Jedziemy do mnie.
-Niech będzie-wywróciłam oczami.-a będą dziewczynki?
-Dzisiaj ich nie mam.
-To po co ja mam tam jechać-droczyłam sie z nim.
-Zapewniam cie, że jestem dużo ciekawszy od dzieci.
-Czyżby?-zagryzłam warge chcąc pohamować śmiech.
-Wątpisz we mnie?-spojrzał na mnie kątem oka, a potem skupił wzrok na drodze.
-Ależ skąąą.
-To był sarkazm Brooke?
-Nieee-przeciągnęłam.
-Denerwujesz mnie.
-Więc jednak. Denerwuje cie ciągłym przesiadywaniem u ciebie w domu i w samochodzie?
-Nie. Twoimi tekstami-warknął.
-Oh poprostu mówie, że pobawiłabym sie z dziewczynkami.
-Ze mną też możesz sie pobawić-poruszał brwiami.
-Ty tylko o jednym-prychnęłam.
-Chodziło mi o zabawe w chowanego, ale nie wiem co ty tam masz w tej twojej zboczonej główce.
-Wiem, że nie chodziło ci o zabawe w chowanego-wywróciłam oczami.
-Skąd możesz to wiedzieć?-zapytał z cwanym uśmieszkiem.
-Poprostu wiem, że miałeś coś innego na myśli. Przyznaj sie-dźgnęłam go palcem w żebro.
-Prowadze kobieto-warknął z rozbawieniem.
-Wybacz, nie będe ci przeszkadzać-zaśmiałam sie, a Ian razem ze mną. Nagle chwycił mnie jedną ręką za dłoń, bo drugą nadal prowadził kierownice.
-Kocham Cie.
CZYTASZ
Boss
RomanceGdy dwudziesta dwu letnia Brooke podejmuje się pracy jako asystenka w biurze nie spodziewa się, że jej szefem zostanie nieziemsko przystojny, tajemniczy mężczyzna. Od tej pory życie Brooke zmieni się o sto osiemndziesiąt stopni za sprawą swojego prz...