Rozdział 59

56.8K 1.7K 308
                                    

Wzięłam swoją walizke i zeszłam na dół. Wczoraj pożegnałam sie na tydzień z Julie. Przytulałyśmy sie i płakałyśmy jakbyśmy rozstawały sie na rok. Ona jedzie z Jasperem do swoich rodziców, a potem do rodziców chłopaka. Obiecałyśmy jednak, że sylwestra spędzimy razem w jakimś klubie i upijemy sie do nieprzytomności.

Brat Iana na początku nie chciał słyszeć o świętach u moich rodziców. Jego żona też nie. Twierdizli podobnie jak Ian; że ich nie zaakceptują i że ich nie znają. Razem z Ianem prawie cały dzień ich błagaliśmy, a gdy sie zgodzili byłam przeszczęśliwa. Podałam im adres więc postanowili, że dojadą swoim samochodem. 

Wsiadłam do auta Iana wcześniej pakując bagaż do samochodu.

-Hej-nachyliłam sie i pocałowałam go w usta, a ten uśmiechnął się i odpalił samochód włączając też nawigacje, aby sie nie zgubić.-twoi rodzice na pewno nie mają nic przeciwko?-zapytał gdy od paru minut siedzieliśmy w samochodzie w ciszy słysząc tylko świąteczne piosenki w radiu.

-Przerabialiśmy to Ian-wywróciłam oczami.-moja mama i tata są szczęśliwi, że znowu cie zobaczą. Po drugie mówią, że chcą poznać te twoje chrzestnice-zaśmiałam sie.

-Dobrze, że kupiłem jakieś prezenty.

-Wiesz, że nie musiałeś...

-Pozwolili, żebym spędził z wami święta więc musze im sie jakoś odpłacić.

-Jesteś niemożliwy-zaśmiałam sie, a on razem ze mną.

-Wiem to kochanie.
***

Po paru godzinach zatrzymaliśmy sie przy małym, jednoosobowym domu. Był w kolorze jasnego brązu. Miał też małe podwórko na którym rosły kwiaty oraz stała altanka.

Wzięliśmy swoje rzeczy i weszliśmy do środka. Poczułam napływające do oczu łzy gdy tu weszłam. Tak bardzo tęskniłam za tym miejscem. W powietrzu unosił sie zapach szarlotki i pierników. Usłyszałam głos mojej mamy oraz telewizor dochodzący zapewne z salonu. Chwyciłam Iana za ręke ciągnąc do kuchni.

-Dzień dobry-przywitałam sie. Moja mama upuściła łyżeczke i do mnie podbiegła mocno mnie przytulając.-cześć mamo-zaśmiałam sie oddając uścisk.

-Brooke, cześć słoneczko. Jak podróż?

-Dobrze-odparłam, gdy ta odsunęła się, aby przytulić lekko zdezorientowanego Iana.

-Witam-przywitał sie grzecznie i podał jakąś paczuszke.-taki wczesny prezent na święta.

-Bardzo dziękuje-odparła odkładając prezent na stół.

-Jesteście!-tata wyszedł z salonu przytulając najpierw mnie, a potem Iana. Mężczyzna podał mojemu tacie podłużną torebke zapewne z alkoholem. Mojemu ojcu aż zaświeciły sie oczy gdy to zobaczył przez co zaczęłam się śmiać.

-Jesteście głodni?-zapytała mama kszątając się w kuchni.

-Jedliśmy na mieście-odparłam.-pójdziemy sie rozpakować do pokoju.

-To jednego?-zapytała zdziwiona roszicielka.

-Mamo, nie mam pietnastu lat. Chyba wiem co to seks i że często spałam w jednym łóżku z Ianem.

-No tak. Ciągle mi trudno sie przyzwyczaić, że mam już dorosłą kobiete, a nie dziecko-zaśmiała sie. W tym momencie usłyszałam stukanie pazurków po panelach, a po chwili podbiegł do mnie mój najkochańszy przyjaciel na świecie.

-Jezu Vegas!-pisnęłam ze łzami w oczach i kucnęłam, aby powitać mojego ośmioletniego golden retrievera. Psiak był już siwy i stary, a mimo to kocham go najmocniej na świecie. Tak dawno go nie widziałam. Strasznie szybko sie zestarzał. Gdy go po raz ostatnio widziałam jeszcze biegał za piłką.

-Ale tęskniłąm staruszku-zaśmiałam sie przez łzy i przytuliłąm to jego miękkiej sierści, a potem spojrzałam na Iana który nam sie przyglądał.-Ian, poznaj mojego najlepszego przyjaciela. 

-Cześć psiaku-schylił sie i pogłaskał zwierzaka, a ten zamerdał leniwie ogonem.

-Przytyło ci sie grubasku-zaśmiałam sie klepiąc go po brzuchu. Wstałam i starłam łzy z policzków, a potem spojrzałam na mężczyzne.-chodź do pokoju.

Ian posłusznie za mną poszedł. Dom nie miał schodów, ale był dość spory. Znajdował sie tam salon, kuchnia, łazienka, trzy pokoje i sypialnia rodziców. Doskonale pamiętałam droge do mojego pokoju gdy tu mieszkałam. Szłam wąskim korytarzem wchodząc do środka. Wszystko zostało w nienaruszonym stanie, jedynie w powietrzu unosił sie kurz, a ściany były lekko zabrudzone.

Pokój miał kolor kawy z mlekiem. Zawsze chciałam mieć kolor takich ścian. Znajdowało sie tam dwuosobowe łóżko-bo zazwyczaj spałam razem z kuzynką albo psem, duża szafa, komoda i półki na których stały zakurzone, stare książki.

-Ładnie tu-odparł Ian rozglądając się.-u, i dwuosobowe łóżko.

-Nie myślałeś chyba, że będziesz spać w salonie-zaśmiałam sie, a Ian podszedł do mnie obejmując w talii.

-Oczywiście, że nie-pocałował mnie w czoło. -kiedy przyjeżdża reszta rodziny?

-Jutro tak pod wieczór. Idziemy na dół? Musze pomóc mojej mamie w przygotowaniach, bo ojciec nie kiwnie palcem.

-Jasne-zaśmiał sie cicho i chwycił mnie za ręke.

-Mamuś, w czym pomóc?-zapytałam. Poczułam jak Ian przytula mnie do tyłu, a moja mama widząc tą scene szeroko sie uśmiecha.

-Mogłabyś pomóc mi lepić pierogi-oznajmiła.

-Pójde do twojego taty, żeby sie nie nudził-wyszeptał mi do ucha Ian delikatnie muskając go zębami przez co zaśmiałam sie cicho.

-Tylko nie krzyczcie głośno przy meczu-powiedziałam.

-Nie obiecuje-pocałował mnie w miejsce za uchem i wyszedł z pokoju, a ja zabrałam sie za robote.

BossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz