Rozdzia 58

57.3K 1.7K 149
                                    

Święta zbliżały się wielkimi krokami. W radiu już leciały świąteczne piosenki, a sklepy udekorowane były lampeczkami, bombkami i choinkami. Ludzie biegają od sklepów do sklepów, aby kupić sobie nowe ubranie na święta lub prezenty dla rodziny. Ja ciesze sie, że na jakiś czas stąd wyjeżdżam i jade do mojego rodzinnego miasta gdzie spotkam sie z dawno niewidzianymi kuzynami i ciotkami. 

Martwi mnie tylko jedna sprawa-Ian. Gdy powiedział mi, że nie spędza świąt z rodzicami zrobiło mi sie go żal. Kiedyś powiedział mi, że spędzi je z bratem, jego żoną i córkami. Nie będzie życzeń, ani tylu wspaniałych potraw. Żal mi sie ich zrobiło, że spędzają samotnie święta, dlatego w głowie miałam pewny pomysł. Od razu wystukałam telefon do rodzicielki, a ta po chwili odebrała:

-Brooke? Cześć kochanie!-pisnęła.-co tam u ciebie?

-W porządku. A u ciebie jak tam?

-Wspaniale. Właśnie robie jedzenie na święta. Kiedy przyjeżdżasz?

-Za dwa dni-mruknęłam cicho.

-Brooke, wszystko okey? Brzmisz tak cicho.

-Tak. Mam do ciebie tylko jedną sprawe...

-Zamieniam sie w słuch.

Dobra Brooke. Teraz albo nigdy.

-Bo Ian spędza święta bez rodziców i tak pomyślałam, że może mogłabyś...no wiesz...

-Chodzi ci, żebym go przyjęła?-zapytałam.-oczywiście, że to zrobie!-zaśmiała sie, a mi ulżyło, ale tylko w połowie.-Ian jest cudownym facetem. Niech wpada!

-Bo wiesz...on ma brata, żone i dwie córeczki i...

-Uh Brooke-jej głos nie brzmiał już tak radośnie.-pięć osób więcej?

-Bardzo sie z nimi zżyłam, a nie chciałabym, żeby spędzali je sami. A oni są naprawdę cudowną rodziną. 

Po drugiej stronie była chwila ciszy i słyszałam tylko obijanie sie noża o deske albo odgłosy gdzieś w oddali.

-Dobrze-powiedziała po chwili.-możesz ich zabrać.

-Cudownie!Kocham cie!-pisnęłam.

-Tak. Ja ciebie też. W sumie nawet chętnie poznam rodzine twojego chłopaka.

-Ukm...dzięki-odparłam lekko speszona.-dobra mamuś, ja ci nie przeszkadzam. Widzimy sie niedługo.

-Dobrze. Do zobaczenia-zacmokała do słuchawki i rozłączyła się, a ja uszczęśliwiona wybiegłam z domu. Musiałam powiedzieć o wszystkim Ianowi, dlatego wsiadłam do samochodu i odjechałam kierując się do jego willi. Byłam strasznie podekscytowana. Moja mama to cudowna kobieta. Ma wielkie serce, z resztą odziedziczyłam to po niej. Za to ją kocham.

Zatrzymałam się przed jego domem, wyszłam z samochodu i zapukałam. Usłyszałam kroki a po chwili drzwi otworzyły sie. Stanął w nich Ian w szarym podkoszulku i jeansach ze szklanką whisky w ręce. Gdy mnie zauważył zmarszczył brwi.

-Brooke, co ty tu...

-Przepraszam, że tak bez zapowiedzi-przerwałam mu.-ale musze ci coś powiedzieć.

-Chcesz...ze mną zerwać?-zapytał z szokiem.

-Co? Oczywiście, że nie głuptacie-parsknęłam.-to będzie dobra wiadomość.

-W takim razie wchodź-odsunął się troche, a ja weszłam do środka. Ściągnęłam buty, kurtke, szalik i czapke i poszłam obok Iana do kuchni. 

-Więc...o czym chciałaś mi powiedzieć?-oparł się biodrem o blat popijając swoje whisky.

-Dzwoniłam dzisiaj do mamy. I pozwoliła mi, żebyś pojechał do nich na święta!

-Co?-zapytał zdziwiony.

-No powiedział, że jesteś super facetem i że chce żebyś spędził z nami te święta. Świetnie, prawda?-odskoczyłam.

-Brooke, doceniam to, że tak bardzo sie o to starasz, ale musze ci odmówić. Przepraszam, ale nie chce zostawiać tu Ericka i jego żony...

-Daj mi dokończyć-podniosłam ręke do góry.-mama pozwoliła też przyjechać twojemu bratu, żonie i dzieciom. 

-Co?-zapytał ponownie.-przecież...ona ich nie zna.

-Ale ma złote serce, a to wystarczy. Chciałabym, żebyś pojechał tam ze mną. I żeby twój brat też się zgodził. To za dwa dni. Poczujecie w tedy magie świąt. Będzie fajnie. Będzie tam sporo dzieci więc dziewczynki też będą miały co robić.

-Nie wiem Brooke-pokręcił głową.-nie jesteśmy z rodziny, a Erick pierwszy raz zobaczyłby twoją rodzine. Nie czułby się z tym źle.

-Lepiej żeby spędzić święta tutaj? O ile siedzenie przy stole jedząc mrożonki można nazwać świętami. Pogadaj z nimi i poproś, żeby tam ze mną pojechali. Moja rodzina jest bardzo fajna, polubią was.

Ian westchnął i przeczesał swoje włosy a następnie wbił we mnie swój wzrok jakby nad czymś głęboko myślał. 

-Pogadam z nimi-odparł po chwili.-nie obiecuje, że sie zgodzą, ale jest taka możliwość.

-Świetnie-wyszczerzyłam sie.

-I dziękuje, że się tak starasz-chwycił mnie w talii i przyciągnął do siebie.

-Wiesz, że mi na tobie zależy i nie chce, żebyś spędzał święta byle jak-położyłam ręce na jego klatce piersiowej czując idealnie zarysowane mięśnie.

-Wiem. I za to ci dziękuje-schylił się i złączył nasze usta w jeność. Oddałam pocałunek, bo od kąd tu przyjechałam chciałam, aby mnie pocałować. Chwyciłam w ręce jego koszulke gniotąc troche materiał. Ian mocniej mnie do siebie przyciągnął, po czym oparł swoje czoło o moje.

-Mówiłem już, że cie kocham?

-Coś wspominałeć z dwadzieścia razy-zachichotałam.

-To powtórze dwudziesty pierwsyz raz-murknął i cmoknął mnie lekko w usta.-Kocham Cie Brooke.

BossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz