IAN
Poprawiłem szybko swoje włosy i usiadłem przy biurku w chwili gdy drzwi do gabinetu otworzyły się i stanęła w nich wkurzona Martha.
-Co cie tu sprowadza?-zapytałem opierając się o biurko.
-Ty sie jeszcze pytasz?-warknęła wyrzucając ręce w góre.-zobaczyłem jak ta nowa pracownica wychodziła z twojego gabinetu z rozpiętymi guzikami i rozmazaną szminką. Masz mi coś do powiedzenia?
-Nie będe ci sięz niczego tłumaczył.
-Jak to?! Przecież to ty ze mną zawsze bzykałeś się na tym biurku!-pisnęła, a ja zaśmiałem się.
-I co? Myślałeś, że tylko ciebie pieprze? Nie bądź śmieszna-prychnąłem.
-Jakim prawem pieprzyłeś tą idiotkę na NASZYM biurku!?
-To jest moje biurko Martha. Nie nasze. A teraz wyjdź. Chce pracować.
-Ile jeszcze dziwek pieprzyłeś na tym biurku!?-ryknęła.
-Zachowujesz się jak kurwa moja pieprzona dziewczyna której nie mam-syknąłem.-Martha, nie rób scen. Jesteś tylko laskądo zaspokajania moich potrzeb. Inaczej już dawno straciłabyś pracę.
-Ty śmieciu.
-Nie zapominaj z kim gadasz-wstałem z krzesła i oparłem się pare metrów od Marthy która aż kipiała złością.
-Więc tym dla ciebie byłam? Tylko dziwką?
-Ty sama nawet mówiłaś, że to seks bez zobowiązań-wywróciłem znudzony oczami.-więc o co ci teraz chodzi?
-Jesteś popieprzony Ian!-wyrzuciła ręce w powietrze.-najpierw bzykasz się ze mną, a potem z tą idiotką.
-Powiem ci coś-warknąłem.-nie rób scen, bo to nic nie da. Jesteś tylko dziwką. Pogódź się z tym. Po drugie istnieje różnica między pieprzeniem kogoś, a kochaniem sięz kimś.
Martha nagle szeroko się uśmiechnęła, a jej oczy dziwnie się zaświeciły.
-Na prawdę?-zapiszczała radośnie.
-Tak. O co ci chodzi?
-Ian!-podskoczyła i zarzuciła ręce na moją szyje.-nie wiedziałam...
-Niby czego...
-No, że tyle dla ciebie znacze. Że nasze relacje weszły na nowy poziom.
-Nie rozumiem-posłałem kobiecie pytające spojrzenie, a ta popatrzyła na mnie spod sztucznych rzęs.
-Oh...kotek. Powiedziałeś, że istnieje różnica między pieprzeniem, a kochaniem cie-odpowiedziała radośnie, a ja nadal nie wiedziałem o co jej może chodzić.-fajnie, że wreszcie coś dla ciebie znacze. Że już sie nie pieprzymy, a kochamy.
-Co proszę!?-krzyknąłem podchodząc bliżej niej.-ty sie do kurwy słyszysz!?
-Sam powiedziałeś...
-Wiem co powiedziałem-przerwałem jej groźnie.-i skąd w ogóle pomysł, że mówiłem o tobie?
-No chyba nie o tej wywłoce-warknęła.
-Zrozum jedno Martha-wycedziłem przez zaciśnięte zęby.-z tobą łączą mnie tylko kontakty seksualne. Ja cie tylko pieprze, bzykam...jak wolisz. Nie kocham sie z tobą. Nie wiem co sobie wmówiłaś.
-Ty dupku!-uderzyła mnie pięścią w klatke piersiową.-jak mogłeś?!
-Sama to sobie ubzdurałaś-wzruszyłem ramionami.-a teraz wracaj do pracy i skończ ten temat.
-Jesteś skończonym sukinsynem Ian-wycedziła.
-Wiem to-posłałem jej kpiący uśmieszek.-i wracaj jeżeli jeszcze chcesz mieć tą robotę.
Martha prychnęła i wyszła z mojego gabinetu trzaskając drzwiami, a ja wróciłem do swoich obowiązków.
***Wyszedłem z pracy o dziewiętnastej mijając po drodze pare biegających sprzątaczek. Gdy tylko znalazłem się na świeżym powietrzu poczułem zimny wiatr przez co zasunąłem moją niebieską kurtke. Miałem już wsiąść do swojego samochodu gdy zobaczyłam dwie kłócące się dziewczyny. Po krótkiej miniówce rozpoznałem Marthe, a obok niej...Brooke. Dziewczyny kłóciły się i gestykulowały. Wiedziałem, że Martha może zrobić jej krzywdę, aja chcąc nie chcąc podszedłem do niej.
-Martha, co robisz?-warknąłem, a kobieta popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się uroczo.
-Ja? Nic. Tylko gadamy. Uświadamiam jej pare spraw.
-Tak? Jakich?
-TAKICH, ŻE JESTEŚ MÓJ!-krzyczała wymachując rękami.
-Nigdy nie byłem twój. I nie jestem twój-wycedziłem łapiąc Brooke za łokieć.-więc uspokój się, bo zawsze moge cie zwolnić.
-Nie zrobisz tego-warknęła.
-Chcesz sie przekonać?-spytałem pewny siebie.
-Kto...kto cie będzie zaspokajał?!
-Znam w cholere takich osób. A ciebie nie potrzebuje, więc jak chcesz mieć tą robote to wreszcie sie zamknij i idź z tąd.
-Policzymy sie jeszcze-syknęła do Brooke i odeszła, a ja stanęłam naprzeciwko dziewczyny. Wyglądała nieziemsko w czarnej, obcisłej spódniczce, czarnym płaszczu i zaczerwienionym nosie.
-Wszystko w porządku?-zapytałem.
-Tak. Dzięki. Wyszłam z pracy i poprostu się na mnie rzuciła.
-Martha taka jest-westchnąłem.-omijaj ją szerokim łukiem.
-Rozumiem. No, a jak tam...Charlotte?-zapytała opierając się o swój samochód.
-W porządku. Za dwa dni wyjdzie ze szpitala.
-To dobrze-uśmiechnęła się.
-Tak. Nie może już się doczekać, aż wyjdzie. Jade do niej jutro, chcesz sie zabrać?
-Chętnie-uśmiechnęła się co odwzajemniłem.-musze jej coś kupić. Jakąś zabawke czy coś.
-Ma w ciul zabawek-zaśmiałem się cicho.-wystarczy jej twoja obecność.
-Coś i tak kupie-wzruszyła ramionami, a ja uśmiechnąłem się pod nosem.-będe już spadać do domu, bo przychodzi Jasper i je z nami kolacje.
Słysząc imie jakiegoś fagasa spiąłem wszystkie mięśnie co nie było do mnie podobnie. Zacisnąłem usta w wąską linie i wycedziłem groźnie:
-Kto to Jasper?
-Aaa...wybacz. Nie powiedziałam ci. Mój narzeczony.
-Masz...narzeczonego?-syknąłem. Byłem na maksa wkurzony i najchętniej coś bym rozwalił. Całowała się ze mną, dwa razy...uprawiała ze mną seks, a teraz kurwa mi mówi, że ma narzeczonego?! Gdy miałem ochotę wykrzyczeć jej to w twarz, ta zaczęła się głośno śmiać.
-Żartuje-powiedziała między napadami śmiechu.-to chłopak mojej przyjaciółki.
Moje mięśnie od razu się rozluźniły gdy to powiedziała.
-Oh...to...fajnie.
-Tak. Są cudowną parą. Dobra, będe spadać.
-Mhm-mruknąłem. Nie mogłem siępowstrzymać.Oparłem się o samochód po bokach jej nóg i musnąłem lekko jej usta.-do jutra mała.
-Pa-oblana czerwonym rumieńcem wsiadła do swojego samochodu i odjechała.
CZYTASZ
Boss
RomansaGdy dwudziesta dwu letnia Brooke podejmuje się pracy jako asystenka w biurze nie spodziewa się, że jej szefem zostanie nieziemsko przystojny, tajemniczy mężczyzna. Od tej pory życie Brooke zmieni się o sto osiemndziesiąt stopni za sprawą swojego prz...