-Cześć Brooke!-powiedział rozweselony Tony.
-Hej, co taki szczęśliwy?-zapytałam robiąc dla Iana kawe. Oczywiście nikt nadal nie wie, że jesteśmy parą, ale jestem pewna, że większość coś podejrzewa.
-Po prostu mam dobry humor-oparł się ościane obok mnie.-może przyjechałbym dzisiaj po ciebie? Poszlibyśmy na jakiś spacer czy gdzież-wzruszył ramionami.
-Nie dam rady-westchnęłam.-umówiłam się dzisiaj z...koleżankami-skłamałam.
-Nawet nie wiesz o której godzinie-zaśmiał się cicho.
-To nieistotne. Pójdziemy pewnie do klubu.
-W środku tygodnia?-zakpił. Cholera, kłamstwa nie idą mi najlepiej, ale co mam powiedzieć? "Tony, nie rób sobie nadzieji. Jestem z Ianem i go kocham?".
-Ym...no bo to taka domówka. Koleżanka ma urodziny-powiedziałam unikając jego wzroku.
-Rozumiem. To może innym razem?
-Chętnie. A teraz przepraszam, ale musze zanieść kawe-odparłam, wzięłam filiżanke i wyszłam z bufetu kierując się do windy.
Gdy zatrzymałam się na dwudizestym pierwszym piętrze skierowałam się do gabinetu Iana. Moje spzilki odbijały się na marmurowej podłodze. Mój strój nie różnił się od poprzednich do pracy. Czarna, obcisła sukienka, ciemne rajstopy i kremowe szpilki. Zapukałam, a zaraz potem weszłam do środka.
-Cześć kochanie-Ian uśmiechnął się po czym wstał i podszedł do mnie bliżej. Zdążyłam odstawić kawe na szafke obok drzwi zanim Ian złapał za moje policzki i wpił się w moje usta, a ja oparłam się o drzwi oddając pocałunek. Zaczynam mieć wrażenie, że uzależniam się od jego ust i...od jego całego. Mogłabym się z nim cały dzień całować i przytulać.-ciężko?-zapytał gdy się od siebie oderwaliśmy.
-Ujdzie-wzruszyłam niewinnie ramionami.-jest w porządku.
-To dobrze-położył ręce na moich biodrach.-gdzie spędzasz święta?-zapytał po chwili muskając moje usta.
-No tak. Święta już za półtora miesiąca-zaśmiałam się.-prawdopodobnie pojade do rodziców na święta, a ty?
-Pewnie je spędze z...bratem.
-Tylko?-zmarszczyłam brwi.-a rodzice?
-Wyjadą na Malediwy czy gdzieś-wzruszył ramionami.-normalka.
Nie powiem-zrobiło mi się strasznie smutno. Tylko on, jego brat, Kendall i dzieci? W jego oczach też widziałam ból przez co miałam ochote sie rozpłakać.
-Musze wracać do pracy-zmienił nagle temat uśmiechając się.
-Mhm. Ja też. Do potem?
-Do potem-mruknął i złączył nasze usta na pare sekund, a gdy wychodziłam uderzył mnie lekko w tyłek. Musiałam iść na dół odebrać jakieś papiery więc postanowiłam iść schodami jedno piętro, a nie wsiadać do windy.
Niestety nie zdążyłam zrobić pierwszego kroku, a poczułam jak ktoś łapie mnie za ramie a potem odwraca w swoją strone.
-Martha? Co ty robisz?
-Myślisz, że jesteś głupia?-syknęła zakłądając ręce na biodra i patrząc na mnie kpiąco.
-O co ci chodzi?-zmarszczyłam brwi.
-Myślisz, że nie wiem, że kręcisz z Ianem?-warknęła.-widze jak na ciebie patrzy, że coraz częściej przebywasz w jego gabinecie, albo on u ciebie? Powiem ci coś-podeszła do mnie bliżej na swoich wysokich szpilkach.-on jest mój i odpieprz się od niego?
-Twój? Chyba w twojej głowie-prychnęłam.
-On jest mój!-podniosła głos.-gdy ciebie nie było to ze mną sie pieprzył!
-Właśnie skarbie-warknęłam.-z tobą cie pieprzy, a nie kocha tak jak ze mną. Po drugie już cie nie chce, prawda? Odkłada cie z kwitkiem.
-W cale nie!-krzyknęła.
-Nie? Widze jak z naburmuszoną miną wychodzisz z jego gabinetu po minucie więc mi nie mów, że jest twój bo nawet mu sie nie podobasz.
-A w tobie co widzi?-pisnęła.
-Może nie jestem sztucznym plastikiem ze sztucznymi cyckami która wkłąda do ust każdego napotkanego kutasa?
-Ty dziwko-syknęła.
-Nie wiem kto jest większą dziwką-zakpiłam.-to ty rozkładasz nogi przed każdym facetem. Nawet przed bezdomnym. Więc zanim coś powiesz to sie zastanów.
-Od kąd sie pojawiłaś wszystko pieprzysz! Ian miał być mój, ale zjawiła sie jakaś puszczalska szmata i Ian o mnie zapomniał.
-Znajdź sobie innego-wywróciłam oczami.
-Nigdy. Ian będzie mój i zrobie wszystko żeby z nim być ty wredna szujo! Gdy o tobie zapomni będzie ze mną!
-Mhm. Powodzenia. A teraz jeśli pozwolisz to wróce do pracy-odwróciłam się chcąc odejść, ale usłyszałam jeszcze jej głos:
-Ian będzie mój wredna kurwo-po czym pchnęła mnie, a ja nie utrzymałam równowagi. Upadłam prosto na schody czując paraliżujący ból głowy. Moje ciało sturlało się ze schodów a ja jak przez mgłe słyszałam krzyki i piski przerażonych osób. Moja głowa co chwile obijała się o schody przez co trafiłam świadomość, świat wirował, a ból był wecz niedoopisania. Pojawiły mi się mroczki przed oczami i nim całkowicie spadłam z piętra zamknęłam oczy.
IAN
Wyszedłem na chwile z gabinetu, a po chwili usłyszałem dwa damskie głosy. Jeden należał do Marthy, a drugi do...Brooke. O co chodzi? Zobaczyłam jak dziewczyny kłócą się o coś przy schodach i jestem pewna, że to Martha zaczęła. Brooke miała już odejść gdy Martha ją pchnęła, a ta zaczęła spadać ze schodów. Serce mi się zatrzymało, a w uszach słyszałem szum własnej krwi. Myślałem, że zaraz upadne. Że to sen.
-Jasna cholera!-złapałem się za głowe pędząc ile sił w nogach. Dobiegając do schodóz zobaczyłem prawie na każdym stopniu krew. Przed oczami miałem najczarniejszy scenariusz. Ludzie patrzyli na to wszystko w szoku, ale nikt nie reagował.
-Brooke!-krzyknąłem biegnąc do nieprzytomnej dziewczyny. Z jej głowy ciekła krew, a ona sama była nieprzytomna. Padłem na kolana i dotknąłem jej twarzy.-Brooke, nie rób mi tego. Musisz żyć, słyszysz? Zadzwońcie po karetke!-wrzasnąłem, a po chwili ktoś wyciągnął telefon i wybrał numer. Popatrzyłem nienawistnym wzrokiem na Marthe która cały czas się uśmiechała.-ty suko!-krzyknąłem.-jak mogłaś!
-Jak mogłam? To ona mi ciebie odebrała.
-Nie daruje ci tego! Zgłosze to na policje, słyszysz?!
-Nie odważysz się-wywróciła oczami.
-Odważe i wiesz co? Już tutaj nie pracujesz!
-Co?-spytała zszokowana.
-To co słyszałaś puszczalska kurwo. Wynoś się z tej pracy! Zobaczymy sie w sądzie.
-Ona mi ciebie odebrała!-zaczęła krzyczeć.-ty miałeś być ze mną!
-Zabrać ją-zarządziłem, a po chwili dóch ochroniarzy zaczęło wynosić ją z budynku, a Martha szarpała się i coś wrzeszczała, ale ja już nie słyszałem bo zobaczyłęm dwóch lekarzy podbiegających z noszami do Brooke. Później wszystko pamiętam jak przez mgłe. Tego dnia nigdy się tak nie bałem. Nawet płakałem i miałem gdzieś, że pracownicy to widzą. Moja Brooke może umrzeć. Nie...ona przeżyje! Nie ma innej opcji...
CZYTASZ
Boss
RomanceGdy dwudziesta dwu letnia Brooke podejmuje się pracy jako asystenka w biurze nie spodziewa się, że jej szefem zostanie nieziemsko przystojny, tajemniczy mężczyzna. Od tej pory życie Brooke zmieni się o sto osiemndziesiąt stopni za sprawą swojego prz...