Rozdział 62

57.7K 1.6K 407
                                    

-Ian, przestań!-zapiszczałam gdy ten starał sie rozsunąć moją sukienke w drodze do pokoju.-Ian.

-Strasznie kusisz-musnął wargami mój kark, a ja odskoczyłam od niego.

-Przestań. Tu są dzieci i moi rodzice.

-No i co z tego. Nie mogę kochać sie z moją dziewczyną?-pocałował mnie lekko w usta.

-Najpierw to ja dam ci prezent-odparłam.

-Właśnie-uderzył się ręką w czoło.-prezent, chodź-pociągnął mnie za ręke i posadził na łóżku, a potem podał mi czerwone, małe pudełeczko.-Wesołych Świąt.

-Dziękuje-wymruczałam odbierając prezent. Otworzyłam wieczko i wyciągnęłam prezent ze środka. Otworzyłąm usta w literke O, a z oczu wypłynęły łzy. Był to złoty łańcuszek z kluczykiem i sercem na którym wygrawerowane było Brooke+Ian

-Boże...to...to jest śliczne-wyszeptałam ze łzami w oczach.

-Wiesz dlaczego taki prezent-nachylił sie i wyszeptał.-bo tylko ty odnalazłaś klucz to mojego serca.

-Dziękuje-zarzuciłam mu ręce na szyje i mocno sie w niego wtuliłam.

-Dla ciebie wszystko-odszepnął oddając uścisk.-daj, założe ci.

Podałam mu łańcuszek i odwróciłam sie tyłem, a ten odgarnął moje włosy na jeden bok i zarzucił mi biżuterie na szyje, a następnie pocałował w kark, a mnie przeszły dreszcze.

-Teraz mój prezent-powiedziałam wyciągając z szafy dość duży, prostokątny prezent zapakowany w świąteczny papier.

-Wow, ale wielki.

-Otwórz-zaśmiałam sie.-nie wiedziałam co mogłabym ci kupić, bo masz już w sumie wszystko więc zrobiłam coś od siebie.

Ian zaczął zdejmować papier, a po chwili popatrzył z szerokimi oczami na prezent. Była to ramka z naszymi zdjęciami; jak sie całowaliśmy, przytulaliśmy,jak razem spaliśmy, zrobiłam mu nawet zdjęcie gdy śmiesznie tańczył, jak razem gotowaliśmy i nasze śmieszne selfie.

-Podoba ci się?-zapytałam cicho. Ian jest bogaty, może mieć wszystko, więc to nie jest jakiś super prezent.

-Żartujesz? Ten prezent jest przepiękny-powiedział po czym wstał odkładając delikatnie ramke i pocałował mnie trzymając moją twarz.-ten prezent jest śliczny-wyszeptał mi do ust.

-Zostawiłam jedno wolne miejsce na środku. Ty zdecydujesz co tam będzie.

-Musze cie poważnie zastanowić-zaśmiał sie ponownie łącząc nasze usta. Delikatnie mnie pchnął, a ja upadłam na miękki materac. 

-Teraz moge ściągnąć z siebie tą kiecke-wyszeptał mi do ust.

-Tylko delikatnie. Była droga-odszepnęłam, a Ian odsunął zamek od mojej sukienki i rzucił ją gdzieś w kąt. Nie wiedzieć kiedy zostaliśmy całkiem nadzy i spragnieni swoich ciał. Ian delikatnie we mnie wszedł, a ja jęknęłam z przyjemności. Wygięłam ciało w łuk gdy Ian zaczął się we mnie poruszać. To było coś...pięknego. Nigdy sie tak dobrze nie czułam. Razem pojękiwaliśmy, a nasze oddechy sie mieszały. Idealnie ze sobą współgraliśmy, jak dwa kawałki puzzli. 

Po wszystkim Ian opadł na łóżko obok mnie, a ja przytuliłam sie do niego.

-Kocham cie-wyszeptał i pocałował mnie w czoło.

-Ja ciebie też-odszepnęłam i zamknęłam oczy.
***

Następnego dnia leniuchowaliśmy dość długo w łózku rozmawiając i obściskując się. W końcu postanowiliśmy sie ubrać. Postanowiłam ubrać dzisiaj również coę eleganckiego. Padło na ciemnozieloną koszule i czarne rurki. Zrobiłam makijaż roztrzesałam włosy i zeszłam z Ianem z dołu. Moi rodzice i brat Iana razem z rodziną siedzieli przy stole i jedli. Przywitaliśmy sie i również zasiedliśmy do śniadania.

-Pójdziemy gdzieś dzisiaj?-zapytała Charlotte która była jeszcze w piżamie i jadła mleko.

-A gdzie byś chciała?-zapytała biorąc gryza tosta.

-Na spacer. Ulepić bałwana, albo pobawić sie na śniegu-zaproponowała.

-Dobrze, możemy pójść-zgodziłam sie.

-To wy idźcie a my troche ogarniemy dom-odparła moja mama.

-My z Kendall zostaniemy w domu więc zaopiekujecie sie nimi?-zapytał Erick.

-Pewnie.

-Tylko ubierzcie sie ciepło-odparła ich mama, a dziewczynki zgodnie kiwnęły głowami. Po śniadaniu razem z Ianem ubraliśmy ciepło dziewczynki i wyszliśmy z domu. Z garażu wyciągnęliśmy też stare sanki które przetarliśmy. Dziewczynki były przeszczęśliwe. Charlotte usiadła pierwsza, a za nią Eveline.

-Trzymajcie sie-powiedział Ian i ciągnął sanki, a za sobą słyszeliśmy śmiech dziewczynek.

-Nie zmęczysz się?-zapytałam.

-Daj spokój. Mogłabyś też tam wsiąść i mógłbym was wozić. Wsiadasz? Jest jeszcze jedno miejsce.

-Podziękuje-zaśmiałam sie.

-Wolisz być obok mnie-pocałował mnie w zimny nos, a ja przytaknęłam.-i to rozumiem. To gdzie jedziemy gwiazeczki?

-Lody!?-pisnęły.

-W taką pogode? Może gofry?

-TAK!-krzyknęły razem, więć Ian ciągnąc sanki szedł w strone kawiarni, a ja obok niego cały czas sie śmiejąc. Każdy z nas zamówił gofra i mogliśmy spokojnie sie ogrzać i zjeść.

-Brooke-wyszeptał Ian więc odwróciłam sie w jego strone.-jesteś brudna-zaśmiał sie.

-Serio? Gdzie?

-Tu-pocałował mnie w nos i oblizał sie.-byłaś brudna od bitej śmietany. I tu-pocałował mnie w usta, ale zostawił tam swoje wargi na dłużej.

-Fuu!-pisnęła Charlotte zakrywając oczy swojej siostrze.

-Ian, dzieci patrzą-zbeształam go.

-Też kiedyś będą się całować-mruknął patrząc na dziewczynki.

-Nigdy. Całowanie jest obrzydliwie-skrzywiła sie starsza.

-A z mamą?-uniósł brwi do góry.

-Mama to mama-wzruszyła ramionami biorąc gryza gofra i przy okazji brudząc twarz bitą śmietaną.-ją kocham.

-Swojego chłopaka też kiedyś będziesz kochać.

-Nie będe miała chłopaka-ponownie sie skrzywiła.

-Mhm, ja też tak mówiłem w twoim wieku-pstryknął ją w nosem. Uwielbiałam te ich docinki.-dobra, najedzone? To idziemy do parku lepić bałwana.

-Tak!-pisnęły i jak jeden mąż wybiegły z kawiarni.Ian mruknął coś co brzmiało jak 'Dzieciaki", wziął za sznurek sanki, drugą ręką chwycił mnie w pasie i razem wyszliśmy z domu.

BossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz