-Myślisz, że tak będzie dobrze?-zapytałam pokazując się Julie w czarnej, obcisłej sukience.
-Idealna. Prosta i zwykła-powiedziała. Ona miałą rozkloszowaną, bordową sukienke, mocny makijaż i szpilki.
-Nie chce mi sie iść na tego sylwestra-powiedziałam siadając na łóżku obok przyjaciółki.-nie najlepiej sie czuje.
-Poczujesz sie lepiej gdy sie napijesz-zaśmiała sie.-Przynajmniej ty możesz pić. Ja w ciąży niezabardzo. Wstawaj, idziemy.
Popsikałam sie jeszcze moimi ulubionymi berfumami, nałożyłąm buty na koturnie i poszłam do korytarza. Czekał tam Jasper który już całował sie z Julie i Ian który czujnie mnie obserwował.
-Hej kocie-schylił się i pocałował mnie w usta.-wszystko dobrze? Jakoś marnie wyglądasz.
-Nie chce iść na tego sylwestra-odparłam.
-Zobaczysz. Będziesz sie świetnie bawić-powiedział podając mi płaszcz, abym mogła sie ubrać.-chodźcie, nie mamy dużo czasu-złapał mnie za ręke i poprowadził do samochodu. Jasper wsiadł za kierownice odpalając samochód.
-Ugh, to nie fair, że ide na impreze i nie moge pić-żaliła sie Julie.
-Spróbuj tylko chwycić kieliszek z szampanem to cie zatłuke-warknął jej chłopak.
-Nawet małego łyka?
-Wykluczone. Nasze dziecko ma być zdrowe,a nie popadac w alkoholizm.
-Przesadzasz-wywróciła oczami.
-Kochanie, zrozum, że nie chce, żebyś coś się stało tobie, albo naszemu synowi.
-To będzie córka-warknęła, a my z Ianem popatrzyliśmy na siebie, a potem uśmiechnęliśmy sie lekko.
-Syn. Twój brzuszek nawet szybko rośnie.
-Nie jest taki duży-syknęła, a Jasper zaśmiał sie zmieniając bieg.
-Jeszcze nie.
-Czyli co? Jak będe miała wielki brzuch będziesz sie ze mnie śmiać?
-Oczywiście, że nie skarbie. Nie mogę sie doczekać, aż nasze maleństwo będzie z nami.
Na tym ich kłótnia sie skończyła, bo wysiedliśmy z samochodu idąc prosto do głośnego klubu. Skrzywiłam sie na ten hałas, ale zaraz zostałam pociągnięta do baru. Ian wręczył mi mojego ulubionego drinka, a sobie i Jasperowi wziął piwo. Julie miała sie zadowolić sokiem którego piła z wielką niechęcią. Cały czas o czymś rozmawialiśmy, a właściei darliśmy sie, żeby przekrzyczeć piosenke.
-Dobra, chodź.Idziemy tańczyć-Ian odstawił pustą szklanke na blat i razem ruszyliśmy na parkiet zostawiając pare samą. Zaczęliśmy ruszać sie w rytm muzyki. Ian i Julie mieli racje; gdy zaczęłam tańczyć od razu odzyskałam moją energie. Zabawa była wspaniała. Głośna muzyka, tłum tańczących ludzi i alkohol który co chwile piliśmy, a niezadowolona Julie piła sok lub wode, ale nie tknęła alkoholu. I dobrze Jasper ciągle miał ją na oku.
-Do północy została godzina-wykrzyczał mi do ucha Ian gdy razem wirowaliśmy na parkiecie. Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem nie przestając tańczyć. Potem dołączył też Jasper z Julie która już nie była na nas zła za to, że odmawiamy jej wódki. Poprostu sie o nią troszczymy, zwłaszcza Jasper który chce, żeby ich syn urodził sie zdrowy. Julie kłóciła sie, że to będzie córka, ale on wie swoje więc już nie zamierzała ciągnąć tego tematu tylko poprostu wróciliśmy do zabawy. Ian cały czas mnie pilnował. Gdy jakiś krzywo na mnie spojrzał zaciskał ręce na mojej talii a gdy jakiś chciał ze mną tańczyć mówił, że jest zajęta. Nawet jeden jedyny taniec. Gdy tańczyłam sama z Jasperem ciągle był przy mnie i na mnie patrzył, a gdy do niego pdoeszłam pocałował mnie w usta mówiąc, że nie chce, żeby inni faceci ze mną tańczyli. Z jednej strony to urocze, ale z drugiej strony chciałabym mieć troche swobody. No, ale Ian to Ian. Wielki zazdrośnik. W sumie to mój zazdrośnik.
Zmęczona po tańcu siedziałam na kolanach Iana popijając swojego drinka i raz po raz pijąc od niego piwo. Ten rozmawiał z Jasperem, Julie natomiast poszła na chwile do toalety, ale po chwili wróciła siadając na kolanach chłopakowi przez to ten objął ją całując w skroń. No powiedzcie mi, że nie są uroczy?!
-UWAGA LUDZISKA!-zabrzmiał donośny głos z mikrofonu.-dziesięć minut do północy. Zapraszam wszystkich na szampana oraz do wyjścia gdzie będziemy obserwować fajerwerki.
Zeskoczyłam z kolan Iana i poszłam po darmowego szampana które rozdawały dziewczyny. Ian i Jasper też wzięli, a potem wyszliśmy na zentra co było troche trudne, bo musieliśmy przedrzeć sie przez tłum ludzi. Ian przytulił mnie od tyłu czekając na fajerweki. Ja myślałam nad noworocznym postanowieniem.I wiecie co wymyśliłam? Nie chce chyba nic. Mam wspaniałego chłopaka, cudowną przyjaciółke, rodziców którzy są daleko, ale często sie widzimy. I może chciałabym jedynie tego, abyśmy byli jak najwięcej szczęsliwi. Ja i Ian. Żebyśmy sie jak najmniej kłócili i...kto wie. Może kiedyś dziecka, ale to na pewno nie teraz. Nie jestem na to przygotowana.
-10!-usłyszałam odliczanie więc przyłączyłam się do pozostałych patrząc na ciemne niebo.
-...7
-6
-5
-4
-3
-2...
-1!!
Po tym czasie na niebie pojawiły sie różnego koloru, cudowne fajerweki, a ja zaczęłam piszczeć pijąc swojego szampana. Ludzie krzyczeli i klaskali. Ian odwrócił mnie przodem do siebie i wyszeptał:
-Szczęśliwego nowego roku Brooke-po czym zaatkował moje usta swoimi, a ja gdzieś z tyłu słyszałam piski ludzi i głośne wystrzały fajerwerków. Tak, to będzie cudowny rok.

CZYTASZ
Boss
RomanceGdy dwudziesta dwu letnia Brooke podejmuje się pracy jako asystenka w biurze nie spodziewa się, że jej szefem zostanie nieziemsko przystojny, tajemniczy mężczyzna. Od tej pory życie Brooke zmieni się o sto osiemndziesiąt stopni za sprawą swojego prz...