Założyłam tym razem ciemno zielony płaszcz który znalazłam w szafie oraz czarne botki na leciutkim podwyższeniu.
-Ja idę-powiedziałam do rodziców którzy siedzieli w salonie.
-Wyglądasz ślicznie-powiedziała mama.
-Po kimś to ma-mruknął mój tata.
-Ten twój szef na pewno nie będzie mógł spuścić z ciebie oka.
-Ale jak cie rozkocha i zostawi to ja mu pokaże-uderzył pięścią o swoją otwartą ręke.
-Rozumiem. Wróce za jakieś pare godzin-odparłam owijając szyje szalikiem.
-Tylko ubierz się ciepło. Robi się coraz zimniej.
-Dobrze. Jak wróce spędzimy razem czas!-krzyknęłam wybiegając z domu. Wsiadłam do czarnego drogiego samochodu i przywitałam się z Ianem.
-Hej Brooke!-pisnęły dziewczynki które siedziały z tyłu na foteliku zapięte pasami, a ja odwróciłam się do nich.
-Hej gwiazdki-zaśmiałam się. Charlotte miała na sobie żółtą kurtkę, jeansy i fioletowe kozaki, a Eveline miała białą kurtkę, czapke, szalik, różowe spodnie i ciepłe buty. Odwróciłam się z powrotem do Iana który zajęty był prowadzeniem samochodu.
-Ładnie wyglądasz-powiedział patrząc na mnie kątem oka.
-Dziękuje-bąknęłam.-chciałabym wrócić przed dwudziestą. Moi rodzice przyjechali i chciałabym spędzić z nimi czasu.
-Sie rozumie-pokiwał głową. Całądroge gadałam z Ianem albo z dziewczynkami którym nie zamykała się buzia i przekrzykiwały się nawzajem.
***-Jesteśmy-powiedział mężczyzna, więc wysiedliśmy z samochodu. Ja pomogłam odpiąć pas Charlotte i pomogłam jej wysiąśc z samochodu, a Ian to samo zrobił z Eveline.
-Chodźcie!-Charlotte chwyciła mnie za ręke i pociągnęła,a po chwili za drugą dłoń złapała mnie Eveline.
-Ej, to nie fair-oburzył się Ian.-dlaczego masz tylko dwie ręce i to jeszcze zajęte?
-Życie-zacmokałam. Stanęliśmy obok kasy, a Ian kupił dla nas bilety.
-Na hipopotamy!-piszczała Charlotte.
-Będziemy chodzić od początku-powiedział mężczyzna, a dziewczynka pokręciła głową i razem zaczęliśmy chodzić po klatkach i podziwiać zwierzęta. Charlotte i Eveline były zachwycone. Robiły zdjęcia wszystkim zwierzętom i piszczały radośnie gdy ich widziały.
-Co to?-zapytała młodsza wskazując na zwierze które pływało.
-To foka-powiedziałam trzymając dziewczynki za ręce.-ładne, co?
-Ślicznee-zachwycała się Charlotte.-wujkuu, kupimy foke?
-Dla ciebie wszystko-zaśmiał się.
-Ja chce słonia-burknęła młodsza.
-To zrobimy w domu zoo-odparł, a dziewczynki radośnie podskoczyły. Charlote pstryknęła zdjęcia fokom a później ruszyliśmy dalej. Pokazywaliśmy dzieciom wielbłądy, żyrafy, flamingi (dziewczynki myślały, że to gołe ptaki), tygrysy i małpki. Były zachwycone, a mnie po woli bolały ręce od ich ciągnięcia.
-Patrz Eveline! Hipopotamy!-krzyknęła Charlotte. Dziewczynki puściły moje ręce i pobiegły przed siebie.
-Ostrożnie!-krzyknął Ian, a po chwili poczułąm jak splata nasze palce razem więc posłałam mu pytające spojrzenie.-w końcu sobie poszły, więc musze korzystać-wytłumaczył, a ja zaśmiałam się pod nosem. Podeszliśmy do hipopotamów, a Charlotte zaczęła pstrykać im niekończącą ilość zdjęć.
-Ale piękne. Zmieniam zdanie. Nie chce foki. Chce hipopotamy.
-A ja słonia-burkęła Eveline, a my z Ianem zaśmialiśmy się pod nosem.
-Gdzie będziecie trzymać hipopotama? Potrzebuje wody-odparł mężczyzna.
-Mogę mu dać mój basen. Po drugie jak będzie padać to będzie miał wode.
-A gdzie go będziecie trzymać?-spytałam rozbawiona.
-Jak to gdzie? W domu-Charlotte wzruszyła ramionami.-codziennie będe wkładać go do wanny i pryskać wodą.
-A jak pojedziecie? Ian sam nie poradzi sobie z hipopotamem-mówiłam, a mężczyzna obok zaśmiał się głośno.
-Poradzi. Jego dom jets ogromny!-zaśmiała się nadal oglądając hipopotamy.-a jakby mu się nudziło kupimy mu drugiego.
-Ja nie mogę. Dwa hipopotamy w domu? Przerąbane-odparł Ian, a ja parsknęłam śmiechem.-wykończycie mnie.
-Jesteście uroczą parą-powiedziała obok nas jakaś kobieta z wózkiem. Nic nie mówiąc zarumieniłam się i pociągnęłam Iana za ręke, a dziewczynki do nas dołączyły.
-Słodko się rumienisz-wyszeptał mi do ucha Ian.
Zdradziecka krew!
***
Po oglądnięciu zwierząt dziewczynki poszły na trampoline, a my zamówiliśmy sobie sok i siedzieliśmy na ławce obserwując bawiące się dziewczynki i inne dzieci.
-Fajnie spędziłam czas-odparłam.
-Tak. Ja też,ale jestem zmęczony. Dobrze, że ze mną pojechałaś. Inaczej zgubiłbym je już przy pierwszych dziesięciu minutach.
-Są energiczne, ale założę się że po przyjeździe do domu padną i będą spać do rana.
-Oby-odparł popijając swój sok.-tak czy siak dzisiejszy dzień jest świetny. A, no i mogę zobaczyć cie w innym wydaniu. I musze powiedzieć, że cholernie podobasz mi się też bez sukienek i szpilek-wyszeptał i delikatnie musnął moje usta, a po chwili się odsunął.
-Ukm...dzięki-mruknęłam dopijając swój sok. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłąm, że jest dopiero wpółdo siódmej. Mam jeszcze sporo czasu.
-Wujku wujku!-piszczały dziewczynki które biegły do nas.-kupisz nam gofra?
-Z czym?-zapytał.
-Z bitą śmietaną!
-Posypką!-dodała Eveline.
-Żelkami!
-I sosem kalmelowym!-wysepleniła jej młodsza siostra.
-Nie za słodko?-zapytał.
-Nie-odpowiedziały chórem, a my się zaśmialiśmy, a potem całą czwórką poszliśmy pod budke z goframi.
***-Dziękuje za dzisiaj-odparłam gdy zatrzymaliśmy się pod moim domem.
-To ja dziękuje, że pomogłaś mi sięzaopiekować tymi demonami-wskazał głową na dziewczynki które spały na tylnych siedzeniach.-będe je musiał potem zanosić do domu.
-Są lekkie.
-Może i tak, ale gdy musze brać dwójke dzieci naraz to jednak moje plecy cierpią.
-Dla takiego napakowanego gościa nie jest to problemem-roześmiałam się.-będe już iść. Powodzenia w noszeniu dziewczynem.
-Mhm, dobranoc Sky-powiedział, a następnie przycisnął swoje usta do moich. Oddałam pocałunek ciesząc się, że dzieci już śpią.
-Dobranoc-wyszeptałam gdy się od siebie odsunęliśmy, a potem wyszłam z samochodu.
Co sądzicie o Charlotte i Eveline? Słodkie są czy może was irytują?Kocham was <3Buziaki :*
CZYTASZ
Boss
RomanceGdy dwudziesta dwu letnia Brooke podejmuje się pracy jako asystenka w biurze nie spodziewa się, że jej szefem zostanie nieziemsko przystojny, tajemniczy mężczyzna. Od tej pory życie Brooke zmieni się o sto osiemndziesiąt stopni za sprawą swojego prz...