Założyłam różową koszulę oraz rozkloszowaną, czarną spódnicę. Na stopy wsunęłam szpilki i poprawiłam swój makijaż który składął się z podkładu, pudru, korektora, tuszu, cienia i czerwonej szminki na ustach. Roztrzesałam jeszcze raz moje proste włosy, a wszystko dopełniłam złotym zegarkiem i wisiorkiem. Wyszłam z pokoju spotykając na korytarzu Julie.
-No no no-zagwizdała.-nieźle jak na rozmowę. Szef nie będzie mógł odpędzić od ciebie wzroku.
-Jakoś nie uśmiecha mi się romansować ze starym, gburotwanym szefuńciem-zaśmiałam się.
-Skąd ta pewność, że stary?
-Tak mi się wydaje. Każdy szef taki jest. Przynajmniej tak mi się wydaję. Miejmy nadzieje, że ta praca mi się spodoba. Dobra, idę bo zaraz się spóźnie.
Pocałowałam blondynkę w policzek i wybiegłam z domu kierując się do mojego czarnego audi. Trochę ciężko jechało mi się ze szpilkami, dlatego ściągnęłam je i przez całą droge jechałąm na boso, a gdy trafiłam na miejsce z powrotem je ubrałam. Spojrzałam na budynek i nie uwierzyłam, dlatego musiałam spojrzeć jeszcze raz na adres który się zgadzał. Otworzyłam szeroko oczy i usta widząc przed sobą wielki biurowiec. Przecież...on wygląda jak z jakiś tandetnych filmów. Patrzyłam coraz wyżej i wyżej i nie wierzyłam jaki on jest wysoki. Na pewno ten facet podał mi dobry adres? Ale skoro tu jestem to raczej wejdę.
Stawiałam niepewnie kroki, a stukot moich szpilek odbijał się od betonu. Byłam coraz bliżej i coraz bardziej niepewna. Wygładziłam moją czarną spódnicę i pchnęłam duże, szklane drzwi wchodząc do środka. Wszystko było jak z jakiegoś filmu. To musiało kosztować miliony! Rozejrzałam się dookoła i nie wierzyłam gdzie ja jestem. Wszystko było dopracowane w najmniejszym stopniu. Poszłam pare kroków do przodu słysząc jak szpilki stukają o szklaną podłogę. Jasna cholera, tu pracują sami bogacze.
-Mogę w czymś pomóc?-zapytała kobieta za ladą z mocnym makijażem, ślicznymi włosami i obcisłą sukienką z dość dużym dekoltem.
-Uhm...tak-wyjąkałam starając się, aby mój głos brzmiał pewnie.-jestem umówiona z panem Ianem na rozmowę kwalifikacyjną.
-Rozumiem. Proszę pojechać na dwudzieste piąte piętro. Tam mieści się jego gabinet, a tam ktoś panią poprowadzi.
-Dobrze, dziękuje-odparłam i szybkim krokiem skierowałam się do windy. Kurde, nawet ona była idealna. Wcisnęłam guzik na dwudzieste piąte piętro i czekałam, aż w końcu drzwi się rozsunęły i zobaczyłam jakiegoś młodego chłopaka ubranego w garnitur.
-Przepraszam!-zaczepiłam go.-ja na spotkanie z panem Ianem. Mógłby mi pan powiedzieć gdzie mieści się jego biuro?
-Naturalnie-powiedział głębokim głosem.-proszę iść do samego końca i tam będą wielkie drzwi. Na pewno nie przegapisz-mrugnął okiem.-zaprowadzić cie?
-Dziękuje. Poradzę sobie. Dowidzenia.
-Mam nadzieje, że do zobaczenia-odparł gdy kierowałam się korytarzem. Słychać było tylko moje szpilki i głęboki oddech.Korytarz był długi więc szłam dobre pare minut, ale w końcu zobaczyłam największe drzwi z dużym napisem "BIURO. NIE PRZESZKADZAĆ".
-Czas na spotkanie z panem staruszkiem-odparłam sama do siebie biorąc głęboki oddech. Wystawiłam ręke i zapukałam trzy razy. Po drugiej stronie usłyszałam ciche Zapraszam". Pchnęłam duże drzwi i weszłam niepewnie do środka. Zamarłam widząc kto tam siedzi. Cholera! To nie żaden gruby, starszy facet, a najseksowniejszy mężczyzna jakiego kiedykolwiek widziałam. Jego brązowe włosy idealnie ułożone, te ciemne, nieziemskie oczy która patrzyły na mnie intensywnie, idealne kości policzkowe i usta które miałam ochotę posmakować. Wyglądał jak Bóg seksu w czarnym rozpiętym garniturze. Był szeroki, więc widziałam, że musiał być też wysportowany i chodzić na siłownię. To widać.
-Pani na rozmowę kwalifikacyjną?-zapytał głębokim głosem wyrywając mnie z zamyśleń, a ja zaczerwieniłam się zdając sobie sprawe, że gapiłam się na niego od dłuższego czasu.
-Tak-wyjąkałam krótko.
-Proszę usiąść-wskazał na krzesło naprzeciwko biurka, więc podeszłam niepewnie i usiadłam na wyznaczonym miejscu.-jak się pani nazywa?
-Brooke Wilson-powiedziałam. Nadal nie mogłam napatrzeć się na intensywność jego oczu i tych cudownych ust.
-Ile ma pani lat?
-Dwadzieścia dwa.
-Patrzyłem na pani CV i jak widzę pracowała kiedyś pani w podobnym biurze, zgadza się?-popatrzył na mnie, a ja pewnie bym upadła gdyby nie krzesło na którym siedze.
-Um...tak. Oczywiście. Z tą różnicą, że tamto biuro było mniejsze.
-Jaki był powód zwolnienia jeśli można zapytać?
-Po prostu przeprowadziłam się do innego miasta i nie miałam za bardzo jak tam dojeżdżać.
-Rozumiem-zaczął przeglądać moje papiery, a ja siedziałam stukając palcami o swoje udo.-zajmowała się pani czymś jeszcze?
-Byłam opiekunką do dziecka, pracowałam w kwiaciarni, dorabiałam też jak byłam nastolatką w kawiarni.
-Więc zaparzenie kawy czy zrobienie jedzenia nie stanowi dla pani problemu?
-Żadnego-powiedziałam zgodnie z prawdą. Mężczyzna podrapał się po brodzie co było kurewsko seksownie. W dalszym ciągu zajęty był moimi papierami.
-A papiery? Czy na przykład uporządkowanie ich, zaniesienie do odpowiednej sali również nie jest dla pani niczym skomplikowanym?
-Jak już mówiłam pracowałam kiedyś przy papierach więc oczywiście nie jest to żaden problem.
-Dobrze. Jest pani sama czy może w związku?-popatrzył na mnie spod bujnych, czarnych rzęs.
-Em...to chyba nie jest pytanie przy rozmowie kwalifikacyjnej-zdenerowałam się.
-Naturalnie, jednakże nie musimy być takimi ideałami i pytać tylko o biuro.
-Um...jestem singielką-wypaliłam patrząc w te cudowne, ciemne tęczówki.
-Rozumiem-odchrząknął i spuścił wzrok na moja papiery.-proszę przyjść za dwa dni na okres próbny. Zobaczymy czy nadaje się pani do tej pracy. To by było tyle na chwilę obecną. Skonaktuje się z panią na poczcie.
-Dobrze. Dowidzenia-powiedziałam podnosząc się z krzesła i szybkim krokiem zmierzając ku wyjściu. Dlaczego czułam jakby patrzył mi się na tyłek?

CZYTASZ
Boss
RomanceGdy dwudziesta dwu letnia Brooke podejmuje się pracy jako asystenka w biurze nie spodziewa się, że jej szefem zostanie nieziemsko przystojny, tajemniczy mężczyzna. Od tej pory życie Brooke zmieni się o sto osiemndziesiąt stopni za sprawą swojego prz...