Wybiegłam z domu wlokąc za sobą mój płaszczktóry po chwili wpadł do śniegu i był cały mokry. Podniosłam go i szłam dalej kamienistą ścieżką czując łzy na swoich policzkach które co chwile ścierałam. Pociągałam nosem nie wiem czy z zimna czy płaczu. Było mi zimno, ale co teraz zrobie? Nie założe mokrego płaszcza, a do domu mam kawałek i to nawet nie wiem w którą strone.
Pokręciłam szybko głową czując na swoich policzkach kolejne ciepłe łzy. Szłam przed siebie i nie wiem nawet w którą strone. Wiem, że nadal byłam na posesji rodziców Iana bo czułam pod szpilkami chrupoczące kamyki oświetlane przez lampki ogrodowe.
-Brooke!-usłyszałam krzyk, ale go zignorowałam.-Brooke, cholera! Czekaj!
Usłyszałam jak mężczyzna zbiega po schodach, a potem jego ciężkie zbliżające się kroki. Po chwili zostałam objęta w talii i zaczęłam się wyrywać.
-Puszczaj mnie!-krzyczałam.-zostaw, słyszysz?!
-Brooke, uspokój się-wyszeptał odwracając mnie w swoją strone. Z moich oczu naokrągło płynęły łzy, ale już ich nie ścierałam.
-Puść mnie, zostaw!-szlochałam bijąc go raz po raz w jego twardą klatke piersiową. Ian tylko stał i spokojnie czekał, aż moje nerwy mi przejdą.-zostaw mnie!-krzyczałam bijąc go pięściami. Gdy jednak do mnie dotarło co robie zaprzestałam swoich ruchów i oparłam głowę o jego klatke piersiową cicho łkając. Ian od razu przyciągnął mnie do siebie, a ja wtuliłam się w niego mocniej. Przy nim czułam niesamowite ciepło i bezpieczeństwo.
-Cholernie cie za nich przepraszam-szeptał mi do ucha gładząc moje plecy.-moja matka zawsze taka jest.
-W...wiem-pociągnęłam nosem.-mówiłeś mi, a ja chciałam ich poznać.
-Ale nie planowałem przyjścia Victori. Przepraszam cie Brooke, że musiałaś to wszystko usłyszeć. Wiedz, że tak nie myśle-mówił w moich włosach. Pomimo mrozu i późnej pory staliśmy na ścieżke przytulając się do siebie.
-Moi rodzice nie są nieudacznikami-szeptałam.-bardzo ich kocham i nie mogłam znieść tego gdy ich tak nazwała.
-Twoi rodzice nie są nieudacznikami-powiedział.-to bardzo sympatyczni i kochający ludzie którzy zrobiliby dla ciebie wszystko. To moja matka jest nieudacznikiem. Dla niej liczą się tylko pieniądze i luksusy. Twoja matka kocha cie nad życie.
-Gdy zaczęła ich obrażać musiałam wyjśc-mówiłam przy jego klatce piersiowej.
-Dobrze zrobiłaś. I dobrze, że ich broniłaś. Moja matka na za dużo sobie pozwala.
-Ale w jednym miała racje-westchnęłam i wzięłam drżący oddech.-jestem z niższych sfer. Nie pasuje do ciebie. Ty jesteś bogaty, cholernie przystojny, mógłbyś mieć każdą, a ja to ta gorsza.
-Kurwa, przestań-Ian odsunął mnie lekko od siebie aby spojrzeć mi głęboko w oczy.-nawet tak nie mów. Jesteś dla mnie najważniejsza, nigdy nie chciałbym mieć innej. To ty mnie zmieniłaś na lepsze. Nie ważne ile masz pieniędzy i gdzie mieszkasz. Dla mnie jesteś po prostu Brooke. Moją Brooke-wyszeptał i delikatnie pocałował mnie w czoło.
-Ale nie pasuje do twojego życia-zaszlochałam cicho.-powinieneś związać sie z Victorią. Ona jest piękna, bogata...
-I w chuj sztuczna-przerwał mi.-Brooke, Victoria to kawał plastiku. Przystawia sie do każdego faceta-ponownie mnie do siebie przytulił, a ja chwyciłam materiał jego koszuli wtulając się w mężczyzne.-mimo, że jest obrzydliwie bogata leci na faceta z kasą, dlatego sie do mnie przystawia, a moja matka tego nie widzi. Gdybym z nią był zapewne bym spankurtował. Zrozum, że Victoria nie jest w moim typie...
-A ja jestem?-wyszeptałam cichutko.-ta biedna, brzydka...
-Brooke-warknął zirytowany mężczyzna.-nawet tak o sobie nie mów. Jesteś piękną, mądrą i zabawną kobietą na której kurewsko mi zależy. Nigdy żadna kobieta nie znaczyła dla mnie tak wiele. Moja matka może gadać co chce, ale ja wiem,że chce być z tobą. Z żadną inną Victorią, Marthą czy inną dziwką.Od kąd cie poznałem zmieniłem się. Dzięki tobie. Jak mam ci udowodnić, że nie chce inej tylko ciebie?
-Po prostu tu bądź-powiedziałam zamykając oczy.
-Zawsze przy tobie będe maleńka-pocałował mnie w czubek głowy i pogłaskał mnie po plecach.-Pokochałem cie taką jaką jesteś, zapamiętaj to. I nie zmieniaj się dla jednej osoby, bo nie warto.
Słysząc to podniosłam moje zapłakane oczy aby spojrzeć na niego.
-Powiedziałeś, że mnie kochasz?
-Wątpisz w to?-uśmiechnął się lekko i chwycił moją twarz w swoje dłonie ścierając kciukiem łzy.
-Nie wiem..może troche-droczyłam się z lekkim uśmiechem.
-Brooke Wilson jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie i kocham cie z całego serca! Czy takie wyznanie panience pasuje?-zapytał, a ja zaśmiałam się przez łzy.
-Może być, ale mogłeś się bardziej postarać.
-Coś wymyślę ciekawego-wzruszył ramionami.
-Ja ciebie też-dodałam po chwili.
-Co?-zapytał zdezorientowany.
-Ja ciebie też kocham Ian-wyszeptałam, a mężczyzna schylił się i złączył nasze usta. Zarzuciłam mu ręce na szyje, a on swoje trzymał na moich policzkach delikatnie mnie całując.
Przerwał jednak pocałunek gdy zaczęłam drżeć.
-Zimno ci?
-Tak. Płaszcz mam cały mokry-pokazałam na zielony materiał w mojej ręce z którego skapywała woda.
Ian zaśmiał się i ściągnął swoją kurtke zakładając mi na ramiona.
-Tobie będzie zimno-odparłam.
-Pod tą górą mięśni? Nigdy-zaśmiał się, a ja razem z nim.-jesteś może głodna?
-Tak...jakby troche.
-Okey. To co? Kebab?
-Kebab?-uniosłam do góry brwi z uśmiechem.
-Nie chce wracać do matki, a jej jedzenie jest średnie więc...kebab. Chyba, że wolisz iść do jakiejś restauracji.
-Kebab z pewnością wystarczy. Uwielbiam fast foody-zaśmiałam się, a Ian pocałował mnie w czoło.
-Za to cie uwielbiam-wyszeptał przy moich ustach.
-Ale o tej porze będzie otwarta jakaś budka z kebabami?-zapytałam mocniej otulając się kurtką Iana.
-Mamy...pietnaście minut. Szybko wskakuj do samochodu i jedziemy!-pogonił mnie, a ja z uśmiechem poszłam za nim do auta.
CZYTASZ
Boss
RomanceGdy dwudziesta dwu letnia Brooke podejmuje się pracy jako asystenka w biurze nie spodziewa się, że jej szefem zostanie nieziemsko przystojny, tajemniczy mężczyzna. Od tej pory życie Brooke zmieni się o sto osiemndziesiąt stopni za sprawą swojego prz...