Rozdział 71

54.1K 1.6K 356
                                    

Reakcja Julie gdy dowiedziała sie o ciąży bliźniaczej? Początkowo nie chciała uwierzyć i mnie wyśmiała,a gdy to do niej dotarło przytulałamnie dobre pare minut i piszczała jak dziecko. 

Reakcja rodziców? Gadałam z nimi przez telefon, ale wiem, że byli przeszczęśliwi. Moja mama sie popłakała, a gdy powiedziałam, że będą mieli dwójke wnuków; chyba zemdlała, bo przez chwile nic nie słyszałam. Za to mój tata krzyczał mi do słuchawki,że niesamowicie sie cieszy i że niedługo przyjadą w odwiedziny. Dodał też, że gdy Ian mnie skrzywdiz skopie go tak, że go własna matka nie pozna. Właśnie...co do matki Iana. Nie powiedzieliśmy im tego,ale chcemy w najbliższym czasie. Jego mama mnie nie lubi. Ba! Nienawidzi mnie z całego serca, ale chcemy mieć dziecko i musi to uszanować, dlatego pojechalimy do nich gdy był tam też jego brat z rodziną. Oczywiście teraz już trzema dziećmi. Jak sie okazało Kendall urodziła chłopczyka którego jeszcze nie miałam poznać, ale wiem, że poza Charlotte i Eveline jest też mały Brandon.

Zatrzymaliśmy sie pod ich willą, a ja oczywiście zaczęłam się denerwować. Miałam na sobie zwiewną, miętową sukienke i buty na platformie.

-Będzie okey-Ian pocałował mnie krótko w usta i razem poszliśmy do domu. Zapukaliśmy, a drzwi otworzył nam tata Iana.

-Cześć synu-przywitał sie z nim uściskiem, a potem również mnie przytulił.-witaj Brooke.

-Dzień dobry-kiwnęłam głową.

-Wchodźcie, wszyscy siedzą w salonie.

Udaliśmy się do wielkiego salonu gdzie znajdowała sie duża kanapa, gigantyczny telewizor, szklany stół, a na suficie żylandor z małych diamencików. Kendall siedziała na kanapie obok męża i zajmowali sie swoim dzieckiem. Dziewczynki siedziały na dywanie i bawiły sie, a ich mama rozmawiała o czymś z Erickiem. W przeciwieństwie do mnie kobieta bardzo polubiła wybranke swojego drugiego syna. Mnie niestety nie zaakceptuje.

-Mamy gości-oznajmił mężczyzna i wszyscy na nas spojrzeli.

-O boze-usłyszałam głos kobiety. 

-Brooke-dziewczynki wstały z klęczek i ruszyły w moją strone mocno mnie przytulając.

-Cześć skarby. Co tam u was?-zasmiałam sie.

-Wspaniale. Pobawisz sie z nami?

-Później-poczochrałam je po włosach, a dziewczynki wróciły do zabawek, a ja przywitałam sie z Erickiem, Kendall i malutkim Brandonem. Miał brązowe oczy,malutki nosek i urocze rączki. Uśmiechał sie szeroko co było najlepszym widokiem na świecie.

-Po co przyszliście?-warknęła pani Monica podchodząc do nas w czarnej, obcisłej sukience i cholernie drogich szpilkach.

-To już własnej rodziny nie można odwiedzić?-zapytał Ian, a kobieta prychnęła.

-Monika, daj spokój-odezwał sie jej mąż.-raz bądź dla kogoś miła.

-A idźcie wszyscy-machnęła ręką opadając na kanape.

-Śliczny ten was dzieciaczek. Oczka ma po tacie-zaśmiałam sie.

-Wreszcie syn-roześmiał sie.

-Tak. Erick rozwalił prawie lampe i łóżko gdy dowiedział sie, że będziemy mieli sina-odparła Kenddal a Erick objął ją ramieniem.

-Już niedługo bąblu będziemy grać w piłke i jeździć na rowerze-pogłaskał go po rączce.-zero lalek, brokatów i kolorowych jednorożców. 

-Siadajcie-Kendaal wskazała na kanape, a my z Ianem usiedliśmy. Czułam na sobie wzrok pani Monici. Nienawidziła mnie i pewnie jeszcze bardziej mnie znienawidzi gdy powiemy im prawde.

Gadało nam sie świetnie. Oczywiście mama Iana co chwile prychała lub dogryzała jakimiś niemiłymi komentarzami, ale starałam sie je ignorować.

-Możemy wam coś powiedzieć-zaczął Ian ściskając moją dłoń.

-Zamieniamy sie w słuch-odparł tata Iana który nosił Brandona na rękach. Spojrzałam na Iana prosząc go, aby on to powiedział co chyba zrozumiał bo popatrzył na wszystkich i westchnął.

-Więc...powiem prosto w mostu. Brooke jest w ciąży.

Cisza. Grobowa cisza. Każdy patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami, a na mine pani Monici wolałam nie patrzeć.

-Boże, jak cudownie!-krzyknęła w końcu Kendall przytulając mnie.-jezu, ale sie ciesze!

-Ja też sie ciesze. Nie myśleliśmy o tym, ale teraz gdy będziemy mieć dzieci...

-Chwila. DZIECI!?-spytał zszokowany Paul.

-Tak. To bliźniaki-powiedział dumnie Ian. Kendall pisnęła jak nastolatka przytulając mnie, a Erick pogratulował Ianowi.

-Będziesz miała dzidziusia?-zapytała Eveline podchodząc do mnie z siostrą.

-Tak. Dwa. W tym brzuszku jest dwójka dzieci.

-Ojeju, będziemy mogły je zobaczyć!-pisnęła Charlotte.

-Jak sie urodzą to napewno-zaśmiałam sie, a dziewczynki przytuliły sie do mnie.

-JA CHYBA ŚNIE!-ryknęła pani Monica strącając z komody wazon.

-Monica, uspokój sie-mówił Paul.

-JAK MAM SIE USPOKOIĆ! NASZ SYN ZWIĄZAŁ SIE Z TĄ WYWŁOKĄ I BĘDĄ MIELI BACHORY!

-Mamo!-krzyknął Ian.-to nie żadne bachory tylko nasze dzieci.

-GÓWNO NIE DZIECI-prychnęła.

-Uspokój sie-syknął jej drugi syn.-my mamy dzieci i je akceptujesz.

-ONE TO CO INNEGO!-wyruziła ręce w gre.-ZASZŁAŚ W CIĄŻE I CO!? KAŻESZ MU PŁACIĆ ALIMENTY!? MOŻE TE BACHORY W CALE NIE SĄ JEGO!

-Monica!-krzyknął Paul. Przez to całe zamieszanie mały Brandon zaczął płakać.

-Wezme go na góre, pogadajcie sobie-wyszeptała Kendall, wzięła synka i wybiegła na góre.

-Nie masz prawa mówić tak o moich dzieciach-Ian zacisnął ręke na moim biodrze.-kocham i je i kocham Brooke i będe z nią czy ci sie to podoba czy nie.

-ONA CIE PEWNIE ZDRADZA! BZYKA SIE NA PRAWO I LEWO.

-To moje dzieci!-nie wytrzymałam. Zaczęłam płakać.-i dzieci Iana. Spałam tylko z nim! I niech mi pani nie wmawia że te dzieci nie są jego bo są!

-Skąd jesteś taka pewna?-syknęła.

-Chce pani test na ojcostwo po narodzinach?-uniosłam wysoko brwi.

-Ja jej ufam-odezwał sie Ian.-to są moje dzieci, a skoro ty ich nie zaakceptujesz to nie mamy o czym rozmawiać.

-NIGDY NIE ZAAKCEPTUJE TEJ WPADKI I TEJ NIEUDCZNICY!-wrzeszczała. Aż wstyd, że dziewczynki muszą na to patrzeć.

-Mam cie dość-syknął Ian.-nie akceptujesz żadnej mojej dziewczyny. W takim razie nie mamy o czym rozmawiać. Nie możesz nazywać sie moją matką skoro mówisz tak o Brooke.

-Jak możesz...-zaczęła, ale Ian spojrzał na swojego ojca i powiedział spokojnie:

-Brooke sie do mnie wprowadza. Przyjedź kiedyś.

-Dobrze. Powodzenia synu-poklepał go po ramieniu.-wierze, że stworzycie wspaniałą rodzinie.

-IANIE WRACAJ TU!-wrzasnęła kobieta. Ten jednak ją zignorował. Pożegnał sie ze wszystkimi oprócz z matką i wyszedł trzymając mnie w talii. Wychodzącz domu odetchnęłam. Boże, kamień z serca.

-Brooke, przepra...

-Nie przepraszaj-przerwałam mu.-nie polubi mnie. Trudno. Za to uwielbiam twojego ojca. I twojego brata, jego żone i dzieci. Masz cudowną rodzine.

-Kocham cie-zaśmiał sie całując mnie w nos.-a teraz odwioze cie do domu. Mam sporo pracy w biurze.

BossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz